piątek, 12 września 2014

24. Przeniosłam się do Bawarii.

Jeśli go kochasz, to wyjedziesz.
To właśnie usłyszałam na spotkaniu sztabu po powrocie z Planicy na koniec sezonu. Diess ujawnił wszystkie zdjęcia. Tim i Felix stanęli po mojej stronie, mimo że złamałam przepisy, ale na nic się to zdało. I zrobił coś dużo gorszego niż wylanie mnie. Zabrał mi Jego. Bo nie wyobrażam sobie, żebym miała zostać.
Jeśli go kochasz, to wyjedziesz.
Powtarzam sobie to zdanie jak mantrę od czasu opuszczenia sali konferencyjnej. Leje jak z cebra, więc przebiegam z budynku do samochodu i po zatrzaśnięciu drzwi czuję, że puszczają mi wszelkie bariery. Łzy ciekną mi strumieniami po polikach. Opieram czoło o kierownicę i jak gdyby nigdy nic pozwalam emocjom ujść ze mnie.
Czy kocham Hayboecka? Jak nikogo nigdy wcześniej.
Więc mam odpowiedź. Odpalam samochód i ruszam w stronę domu.
Co ja powiem Tynce? Co powiem Gregorowi? Manuelowi? Co powiem Sandrze i Megi?
Łzy zamazują mi wyraźny obraz, więc kilka razy słyszę dźwięk klaksonu, ale nie zwracam na to uwagi. Chcę jak najszybciej dostać się na osiedle. Wjeżdżam przez bramę i z ulgą zauważam, że samochodu Michiego nie ma na parkingu. Widocznie pojechał odwiedzić rodziców. Zakładam kaptur i czym prędzej biegnę w kierunku drzwi do klatki.
Otwieram kluczami drzwi do mieszkania i z wnętrza słyszę głośne śmiechy.
-Cześć Ty... - moja siostra wychodzi ze swojego pokoju i zamiera. - Jezus Maria! Co się stało?!
Patrzę na nią tępym wzrokiem i chwilę później po raz kolejny się rozklejam. Tynka podbiega do mnie i mocno ściska.
-Cii... - uspokaja mnie. - Już dobrze... Ze wszystkim sobie poradzimy. Tylko powiedz mi, co się stało?
W tym momencie z pokoju wychodzi Stefan. Tak, Tynka i Stefan do siebie wrócili zaraz po Olimpiadzie, A może nawet i w czasie jej trwania. Nieważne. Jesteście zaskoczeni, prawda?
-To ja może wpadnę innym razem – proponuje i zdejmuje z wieszaka kurtkę.
-Nie... - zaczynam, ale chłopak mi przerywa.
-Pogadajcie sobie na spokojnie. Jakbyście czegoś potrzebowały to dzwońcie.
Podchodzi do mojej siostry i ją całuje, a następnie delikatnie muska ustami moje czoło.
-Stefan?
Odwraca się w moją stronę, mimo że był już prawie przy drzwiach.
-Gdyby Michi pytał to nie widziałeś mnie dzisiaj, dobrze?
Kiwa potwierdzająco głową i wychodzi. Napotykam zmartwione spojrzenie mojej siostry.
-Alex powiedział, że jeśli nie wyjadę, to złamie Michaelowi karierę i nigdy więcej nie wystartuje w żadnym liczącym się konkursie.
-Niemożliwe! - oczy Tynki powiększają się do rozmiarów spodków. - Przecież on nie ma prawa tego zrobić.
-Właśnie, że ma – wzdycham ciężko i siadam na krześle przy wyspie. - Heinz wszystko sprawdził.
-No właśnie! A Heinz?! On go nie może powstrzymać?!
-Nie... Ten pierdolony aneks do umowy – chowam twarz w dłoniach.
-No i co teraz zrobisz? - pyta cicho Tynka.
-Wyjadę – odpowiadam pewnie. - Przecież nie mogę pozwolić, żeby Alex mu szkodził...
-Ale przecież i tak będziecie razem pracować! - prycha moja siostra. - To bez sensu...
-Diess twierdzi, że jak zostawie Hayboecka to w kadrze będzie taka atmosfera, że będę się prosić o przeniesienie do Norwegii... I pomyśl, on ma rację.
-No ma – mruczy zawiedzionym tonem Tynka. - Ale przecież Hayboeck nie odpuści... Gdzie nie pojedziesz, będzie chciał żebyś wróciła.
-Jest jedno miejsce, w którym odpuści.
-Pojedziesz do Polski?
-Nie... Do Bawarii.

Stoję w jego mieszkaniu i trzęsę się z nerwów. Łzy ciekną mi ciurkiem po policzkach, a ja nawet nie staram się ich zatrzymać. On siedzi przy stole i zakrywa głowę dłońmi.
- Dlaczego? Co zrobiłem źle? - pyta. - Dobrze wiesz, że nic - odpowiadam siląc się na uśmiech. - Ta decyzja nie ma z tobą nic wspólnego.
- Jak to? - w ton jego głos wkrada się histeria. - Tysia, ja cię kocham! Nie wystarcza ci to? Jestem gotowy się z tobą ożenić, tu i teraz!
- Nie chodzi o ślub czy jego brak. Ja cię nie kocham. Tak będzie lepiej. Dla ciebie i dla mnie.
- I dla niego, prawda? - pyta z przekąsem.
- Nie zaczynaj – szepczę. - Nie mieszaj go w to, nie masz prawa...
- Byliśmy szczęśliwi, zanim się pojawił! - krzyczy do mnie. - Tysia, proszę. Rzucę skoki, zostawimy to wszystko za sobą. Będziemy żyć tak żeby nikt nas nie kontrolował!
- Nie rzucisz skoków, bo ci na to nie pozwolę – mówię szeptem powoli i wyraźnie, żeby zrozumiał. - Nie chcę żebyś zmieniał swoje życie dla mnie. Bo mnie w nim nie będzie.
- Tysia, ja cię kocham... Kocham, słyszysz?
- Ale ja ciebie nie. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. – podchodzę do niego i całuję w czoło. Następnie wychodzę z jego mieszkania i ruszam w kierunku windy, która zawiezie mnie na dół do samochodu. Do jego samochodu. I wsiądę do niego, mimo że życie bym oddała, żeby tego nie robić.
I nikt nigdy się nie dowie, jak bardzo przed chwilą nakłamałam człowiekowi, którego kocham najbardziej na świecie.


Miesiąc, który pozostał do Letniego Grand Prix spędzam w Bawarii. Aklimatyzuję się w nowym otoczeniu, łapię lepszy kontakt z Niemcami. A przede wszystkim próbuję zapomnieć, że jego tu nie ma.
Moim najlepszym kumplem został Wank. O dziwo.
Dużo się śmieje, żeby ukryć to co siedzi we mnie. Ale na zewnątrz widać, że coś jest nie tak. Chudnę, bo mało jem. Mam czerwoną twarz, bo dużo płaczę. Oczywiście, kiedy nikt nie widzi. Zmęczenie całą tą sytuacją odczuwam każdego dnia.
W końcu wybija godzina zero. Rozpoczyna się Letnie Grand Prix, w czasie którego będę musiała się z nim zmierzyć. Przyjeżdżam z Niemiecką ekipą do Wisły.
Blondyn chwyta mnie za rękę i prowadzi do hotelu. To nie tak, że go nie kocham. Kocham i to bardzo. Już od dawna kochałam. Ale to nie jest taka miłość, jaką darzyłam, albo darzę nadal Michiego. Wymiguję się jakimś pilnym spotkaniem z Heinzem i szybko uciekam od Niemieckiej kadry. To nic, że Heinza jeszcze prawdopodobnie nawet nie ma w hotelu. Jest kto inny, z kim bardzo chcę się zobaczyć.
-Cześć Kochanie – rzuca na przywitanie Sandra i mocno mnie przytula. - Znowu chudniesz? Jedz coś, proszę...
-Co z nim? - pytam ignorując jej uwagi na mój temat. Bierze głęboki oddech.
-Nie jest wesoło – odpowiada, a ja czuję że serce mi pęka na pół. - To znaczy... Przyjedzie, ale jest z nim tak kiepsko, że pewnie odeślą go do kontynentalki. A on się strasznie z tego cieszy...
-Nie chce się ze mną widzieć... - stwierdzam.
-Trochę ciężko mu się dziwić, prawda? - pyta.
Czuję, że oczy zachodzą mi łzami.
-Ale...
-Ale zrobiłaś to dla niego, wiem – uśmiecha się nieśmiało. - Ale on o tym nie wie, więc musisz mu okazać trochę zrozumienia.
-Wiesz, że masz dzisiaj wywiad, prawda? - słyszę nad sobą męski głos. Głos, którego nienawidzę z całego serca. Diess.
-Wiem.
-I wiesz co masz powiedzieć, tak? - pyta słodziutkim tonem.
-Wiem.
-Daj jej spokój, co? - prosi wkurzona Sandra, a Alex oddala się nucąc wesoło.
-Wiem, mam kłamać jak z nut.

Wdech i wydech. Wdech i wydech. Stoję pod drzwiami pokoju 225, w którym mam udzielić jakże szczerego wywiadu dla austriackiej prasy. Przyklejam na usta szeroki uśmiech i pukam, aby za chwilę nieśmiało nacisnąć klamkę
- Przepraszam za godzinę, ale musiałam odprawić z chłopakami wieczorne rytuały – śmieję się i pewnie wchodzę do pokoju.
Siadam na fotelu naprzeciwko reportera i podciągam bose stopy pod siebie siadając po turecku.
Jest młody, na oko 30 lat, może nawet nie. Brunet, luźno ubrany, na nosie okulary kujonki. Sprawia wrażenie sympatycznego gościa.
Może nie będzie tak źle
- Wieczorne rytuały? - pyta unosząc lekko brew. Zaczynam się śmiać.
- Wiesz, Morgiego zawsze boli kolano przed snem, trzeba rozmasować, Michi nigdy nie zaśnie bez herbaty miętowej, Kraft notorycznie gubił piżamy, więc od jakiegoś czasu sama mu ją wożę. Ponadto Gregor ma zawsze jakiś problem do obgadania, więc z ich wybierania się do spania zawsze tworzy się cała akcja.
- Jak matka!
- Matka Polka – uśmiecham się.
- Dość wcześnie chodzą spać...?
- Oni wstają o 6 rano! - wykrzykuję. - Dietharta trener musi za nogi wyciągać z łóżka, dzieciak jest niesamowicie uparty!
- Dzieciak? Jest rok młodszy od Ciebie!
- Co nie przeszkadza mu być kompletnym dzieciakiem – znowu śmiech.
- Przepraszam że to powiem – facet zaczyna bardzo niepewnie – ale w niczym nie przypominasz dziewczyny którą widziałem dzisiaj rano pod skocznią czy choćby w zimowej sesji z chłopakami. Strasznie dużo się uśmiechasz, twardo stąpasz po ziemi...
- Wtedy byłam w pracy – odpowiadam kiwając ze zrozumieniem głową - a teraz, skoro skoczkowie już są odprawieni do wyrek, mam wolne! Więc mogę sobie pozwolić na odrobinę luzu... A zdjęcia? O których mówisz?
- O promocyjnych przed Sochi.
- Ach o tych... Chciałabym żeby moja praca tak wyglądała. Żeby wszystko za mnie robili i nosili, a ja bym była, pachniała i malowała paznokcie.
- No właśnie, Twoja praca. Zatrudnili Cię jako fizjoterapeutkę, ale mam wrażenie że robisz w kadrze dużo więcej.
Po raz kolejny się uśmiecham. Za chwilę koleś uzna, że jestem jakaś trzepnięta czy coś. Ale Alex kazał. Poza tym, jeśli nie będę się uśmiechać, to zacznę beczeć, a wtedy dopiero będzie wesoło.
- Żebyś wiedział! Poza fizjoterapią zajmuję się też terapią umysłową – mój uśmiech przybiera złośliwy kształt. - Przychodzą do mnie, żeby się wygadać. Jest to naprawdę strasznie miłe, ale sam widzisz o której się spotykamy, jest dość późno jak na wywiad. Jutro, po zawodach pójdę spać pewnie około 4 nad ranem. A każdy z nich potrafi wpaść do mnie o 8 i zacząć opowiadać o problemie z dziewczyną, bo właśnie zadzwoniła i miała 'jakiś dziwny ton'. Nie muszę chyba dodawać że większość z tych problemów jest urojona. Ponadto dbam o ich dietę. Taki Fettner na przykład najchętniej jadłby tylko chleb z nutellą. A kombinezon potem musiałby mieć szyty z plandeki na żuka!
Reporter parska śmiechem, a ja czuję się odrobinę pewniej, bo chyba mi zaufał.
- No i prowadzisz zajęcia ruchowe – dodaje chłopak.
- Dokładnie. Bardzo dużo czasu spędzam z chłopakami ćwicząc równowagę, a także biegając. 15 kilometrów dziennie to standard! Każdy biegnie w swoim świecie, w słuchawkach na uszach, ale mamy świadomość, że jednak biegniemy razem, jako grupa i nikt nikogo na trasie nie zostawi. To niesamowicie buduje ducha zespołu.
- Zawsze było tak kolorowo?
- Absolutnie nie – zaprzeczam i na samą myśl o tym, że będę musiała mówić o Diessie robi mi się słabo – na samym początku musiałam udowadniać, że zasługuję na tę pracę. Sztab trenerski był uprzedzony do zatrudniania dziewczyny na to stanowisko. Heinz mi zaufał i powierzył to zadanie. Na początku byłam zła o to ich podejście, uznałam to za szowinistyczne. - Chociaż sobie trochę poużywam, a co! - Ale potem Michi i Gregor opowiedzieli mi o całej aferze z udziałem Morgiego i byłej fizjoterapeutki. Przyznam szczerze że nie miałam o tym pojęcia. No i wtedy po części zrozumiałam.
- Ale udało się ich przekonać...
-... że nie mam zamiaru ich bajerować? - wpadam mu w słowo i znów zaczyna się śmiać. Tym razem chyba trochę histerycznie - No powiedzmy.... choć nadal zdarza mi się przeczytać w gazetach, że z którymś romansuje, a pod spodem jest zdjęcie ze wspólnego wyjścia po czereśnie! Romans jak się patrzy! Chyba nawet w Twojej gazecie to czytałam....
- Na pewno nie! - Chłopak panikuje słysząc moje oskarżenia. Chyba wziął je na poważnie. Zresztą nie mogłabym się o to denerwować, przecież z jednym romansowałam, prawda? - A dziewczyny naszych skoczków? Nie są zazdrosne?
- Ani trochę! One wiedzą że to bzdury wyssane z palca. Nigdy żadnej się nie musiałam tłumaczyć. Wbrew temu co próbują stworzyć brukowce mamy ze sobą naprawdę dobry kontakt.
- Wiesz, że znacznie podnosisz walory estetyczne pod skocznią?
- Podrywasz mnie? - uśmiecham się.
- Może trochę. Ale ogólnie to stwierdzam fakt.
- Wiesz, jestem dziewczyną, lubię dobrze wyglądać. Zresztą, która z nas nie lubi? - No wreszcie jakiś neutralny temat! - Ale nie przywiązuje do tego specjalnej wagi. Nie jestem jedną z tych dziewczyn które pójdą na siłownie w pełnym makijażu bo ktoś je może zobaczyć. Jak to mówią, jak chcesz wyglądać jak kociak, najpierw musisz się upocić jak świnia. Koniec i kropka.
- Kokietka z Ciebie.
- Ja? Kto Ci takich bzdur naopowiadał?
- Maciej Kot coś wspominał.
Parskam śmiechem. Ah ta moja Kocica!
- Maciej Kot jest większą kokietką niż ja, więc niech on już lepiej nic nie mówi.
- Dobrze się znacie?
- Byliśmy swego czasu sąsiadami, ale to jeszcze zanim dołączyłam do AUTów.
- A teraz tak szczerze... Na czym polega fenomen Justyny Jankowskiej?
- Wiesz, ja rzadko bywam w Austrii i nawet nie wiedziałam że istnieje coś takiego jak fenomen Justyny Jankowskiej – odpowiadam szczerze i czuję, że łzy napływają mi do oczu.
Uśmiech Jankowska, uśmiech!
- Nie żartuj! Wszystkie dziewczynki w Austrii chcą być jak Ty!
- Może wszystkie dziewczynki w Austrii chciałyby bezkarnie obmacywać Gregora?
- A widzisz... w ten sposób nie pomyślałem. To teraz szybkie pytania. Może być?
- Jasne, strzelaj – odpowiadam biorąc głęboki oddech.
- Najlepszy kumpel w kadrze?
- Hayboeck – odpowiadam z gulą w gardle, ale chłopak zdaje się tego nie zauważać. Przecież stale mnie było widać gdzieś z Michim, nie mogę teraz powiedzieć, że moja najlepszym przyjecielem jest Diethart!
- Ulubiona skocznia?
- Letalnica.
- Najgorszy moment sezonu?
- Upadek Michiego – znowu łzy.
Do cholery Jankowska, co jest z tobą?
- Najlepszy skoczek?
- Mam dwa typy.
- Pierwszy?
- Freund.
- A to ciekawe... a drugi?
- No Stoch oczywiście!
- No tak, Patriotka – uśmiecha się redaktor. - Ulubione miasto?
- Zakopane!
- A właśnie... dawno Cię tam nie było – chłopak zaczyna kombinować, a ja czuję jak krew odchodzi mi z mózgu. Znalazł temat tabu. – A o ile się orientuję to tam mieszkasz...?
- Już nie – wzruszam delikatnie ramionami udając, że w ogóle mnie to nie ruszyło. – Przeniosłam się do Bawarii.
Uśmiecha się szeroko widząc moje zakłopotanie. Jasne gnoju, śmiej się.
- Ah no tak – rzuca. - Twój mały bawarczyk. Jesteś szczęśliwa?
A wyglądam jakbym była szczęśliwa, kretynie? Ja pierdolę, kogo oni tam zatrudniają! Nie, nie jestem szczęśliwa! Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek było mi gorzej!
- Jak nigdy wcześniej – uśmiecham się najpromienniej jak tylko potrafię.
W tym momencie rozlega się pukanie do drzwi i wchodzi Heinz. Kamień spada mi z serca. Żegnam się z redaktorem i wychodzę. Wchodzimy do pokoju serwismenów.
-I jak? - pyta Diess.
-Od zimy chcę pracować dla Norwegów – oznajmiam, a uśmiech na twarzy Alex osiąga maksymalny rozmiar.
Praca u Norwegów i związek z Marinusem Krausem to chyba dobra alternatywa dla pełnych nienawiści spojrzeń Michiego i uśmiechu Diessa, prawda?


Trochę przyspieszyłam i przeskoczyłam, bo chyba zaczynałam ich zamęczać. Następny będzie epilog. Stay tuned!

9 komentarzy:

  1. Epilog?? :O już? mam nadzieje że wszystko wróci do normy z Michim i Justyna i że będą razem :) oni muszą być razem! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co?! Jaki epilog? Przecież to nie może się tak skończyć! Oni są dla siebie stworzeni! Oni muszą być razem! Ja sobie po prostu nie wyobrażam, że mogłoby być inaczej. :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Epilog? :o
    No ale oni będą razem? Przecież Diess debil nie może wygrać!!!
    Ten rozdział jest taki... Chamski dla Tyśki i Michiego :c
    Nie pozostaje nic innego jak czekać na epilog :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, ja mam uczulenie na teksty typu: "Kocham go i dlatego muszę wyjechać". Wydaje mi się, że jakby się postarać i mieć do siebie trochę więcej zaufania, to znalazłoby się rozwiązanie. Nie do końca też rozumiem zachowanie Diessa. Bo tak na chłopski rozum - co mu przeszkadzało w ich szczęściu? co chciał osiągnąć? Nie przekonuje mnie ten cały aneks do umowy. Przecież Diess jest zastępcą trenera a nie Bogiem. No i Heinz też powinien mieć coś do powiedzenia.

    Ale z plusów - świetnie zestawiłaś prolog (czy w tym wypadku powinien się nazywać prologiem?) z zakończeniem. Teraz wszystko się składa w całość jak układanka. Nieważne - że tak jak napisałam powyżej - nie zgrywają mi się wszystkie części.

    Drugi plus - nie wiem jaki był plan pierwotny, ale chyba ten skrót wyszedł na dobre całości kompozycji. No może można by o jeden rozdział wydłużyć, żeby to "zerwanie" i wywiad nie były w jednym odcinku.

    W każdym razie gratuluję - albo nie - żeby pogratulować ukończenia poczekam, jak należy, do epilogu.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamysł był zupełnie inny i trochę na siłę musiałam przypasować koniec do początku :)
      dlatego wyszło odrobinę sztucznie, ale mam nadzieję, że globalnie nie jest to najgorsze zakończenie jakie mogło by być :)

      Usuń
  5. Dłuższy i bardziej wnikliwy komentarz postaram się napisać po epilogu, natomiast teraz chciałam powiedzieć, że bardzo podobało mi się w jaki sposób spięłaś klamrą prolog oraz ostatni odcinek. Oczywiście bardzo szybko można było się zorientować, że dziennikarskie zachwyty z pierwszej części są mocno przesadzone i przesłodzone, ale po części ostatniej, cała sytuacja zrobiła się przerażająco gorzka. I choć, tak samo jak Aria, nie kupuję sytuacji z melodramatycznym składaniem swojego szczęścia na ołtarzu czyjegoś marnie uzasadnionego widzimisię, to za odwrócenie sceny w wywiadem i akcji z Bawarczykiem (swoją drogą o Bawarczyku to się jeszcze wywnętrzę, ale chcę najpierw zobaczyć finale grande) o te przysłowiowe sto osiemdziesiąt stopni, biję Ci mocno brawo.
    Pozdrawiam
    C.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak waham się ze skomentowaniem i waham... Po prostu informacja, że następnym rozdziałem będzie epilog mnie załamała. Nie wyobrażam sobie, że ta historia Tysi i Michiego miałaby się tak po prostu zakończyć. Za mocno się do nich przywiązałam, za bardzo ich kocham, za bardzo to opowiadanie poprawia mi humor i jest jednym z tych, które uwielbiam z całego serca.
    Obawiałam się, że Diess dostanie to, co będzie chciał. Podły, parszywy szczur, jakbym mogła, to udusiłabym go. Zniszczył coś tak pięknego właściwie bez powodu... Żeby zemścić się za to, że nie wyszło mu z Sylvią? Dżizas, faceci są gorsi od bab.
    Mówienie o sobie, którą kocha się najbardziej na świecie, że jednak jej się nie kocha jest chyba jedną z najokrutniejszych tortur. Nie potrafię sobie wyobrazić, co musiało targać Tysią, gdy to mówiła i Michim, gdy to usłyszał. Przecież było tak dobrze, prawie idealnie...
    Nie przyjmuję do siebie wiadomości, że Tysia jakoś kocha Marinusa. O nie, w życiu. Może trochę brakuje mi momentów, w których to uczucie mogłoby się rozwinąć wobec niego, ale dla mnie i tak to nigdy nie będzie to, co było między nią a Hayboeckiem.
    Czytając wywiad Tysi przypomniało mi się, jak pierwszy raz weszłam na tego bloga i przeczytałam prolog. Pamiętam, jak bardzo mi się to spodobało, jak bardzo ucieszyłam się, że ktoś wpadł na taki pomysł, że powstanie coś nowego. Nigdy bym nie przypuszczała, że właśnie tak to wszystko się potoczy. A teraz proszę, zaraz mamy epilog. Potwornie nie chcę żegnać się z tym opowiadaniem i nie chcę czytać tego epilogu, ale z drugiej strony też nie mogę sie doczekać, aby dowiedzieć się, jak postanowiłaś to wszystko rozwiązać. Jedno wiem: oni zasługują na szczęście. Ale wszystko jest w Twoich rękach.
    Ściskam Cię przemocno i trzymam kciuki! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chryste Panie, zupełnie mnie dobiłaś tym rozdziałem.
    PRZECIEŻ ONA GO KOCHA.
    A on ją. Jak głupki się kochają.
    Ale razem być nie mogą. To, co zrobiła Tyśka jest może piękne i szlachetne, bo nie chce Michiemu niszczyć kariery, ale dla odmiany niszczy mu życie.
    I o ile jakiś czas temu mówiłam, że teraz czas, żeby wykazał się Kraus i że trzeba mu dać szansę, to teraz zmieniam zdanie. Krausowi mówię stanowcze NIE. Chłopcze, znajdź sobie jakąś miłą, sympatyczną dziewczynę, nie mam nic przeciwko temu, ale niech to nie będzie Tyśka. Ona ma już swojego Romeo. I bynajmniej nie ty nim jesteś.
    Czekam niecierpliwie na ten epilog, bo choć będzie mi okrutnie żal się z nimi rozstawać, to jednak chciałabym wiedzieć, jak to się zakończy. Bardzo liczę na te ogórki w Hiszpanii, ale obawiam się jednak, że może być inaczej.
    buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na opowiadanie:
    o Michael`u Hayboeck`u :)
    http://pograzeniwmilosci.blogspot.com/
    i o Andreasie Wellingerze ^^
    http://namietnoscjestudreka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń