-Wiesz, że musiałem cię zwolnić,
prawda?
-Wiem, choć to chore.
-Chore... Tak. Gdybyś nie podpisała
tej umowy...
-Heinz, miałam wyjście? Wszyscy ją
podpisali! W ogóle nie wiem dlaczego.
-To trochę moja wina.
-Twoja?
-Moja. Dałem się przekonać Diessowi,
że to potrzebne. Opowiedział mi co się działo kiedy Morgi zaczął
romansować z tą była fizjoterapeutką. Powiedziałem sobie, że w
mojej kadrze, takie rzeczy nie będą się działy. Rozumiesz?
Wydałem na to zgodę, nie mogłem zablokować twojego zwolnienia.
-Nie przejmuj się, dobrze mi u
Norwegów.
-A w Bawarii?
Czy dobrze mi w Bawarii? Hmm. Nie jest
mi tu źle. Tyle w temacie.
-Tak, chyba tak.
-Kłamiesz Tyśka.
-To po co pytasz?
Nagle słyszymy szczęk kluczy i do
mieszkania wchodzi Kraus.
-Cześć Skarbie!
-Cześć Mari!
Wchodzi do kuchni i zauważa Kuttin.
-O, cześć trenerze!
-Cześć Marinus! Dobrze wyglądasz!
-Trener też! Tyśka, ciuchy do pralki
czy do kosza?
-Do pralki.
Niemiec wycofuje się z kuchni i idzie
się rozpakować po treningu.
-Tysia, zrobiłaś się kurą domową...
-Proszę cię, daj spokój.
-Minął rok od kiedy od nas odeszłaś,
a ja cię nie poznaję. Gdzie twoja energia?
-Została w Innsbrucku.
-Więc wróć.
Oszalał. Jestem tego pewna.
-Rozumiesz, co mówisz? Nie mogę.
-Bo?
-Choćby dlatego, że nie zniosę
przytyków ze strony Diessa.
-Diess już u nas nie pracuje.
Hohoooo.
-Że jak?
-Skoro musiałem wylać ciebie, to
wylałem też jego. Choć trochę później. To była też jego wina.
Taaa, był też trzeci winny.
-Hayboecka też wylałeś?
-Hayboeck się sam wylał.
-To znaczy?
-Nie zauważyłaś jak słabo skacze?
Imprezki, dziewczynki... Wszystko się kumuluje i chłopak przestaje
wyrabiać. Kontynentalka zaczyna być dla niego za wysokim progiem.
-Nie będę się obwiniać.
-Nie proszę cię o to. Co najwyżej
mógłbym cię poprosić, żebyś z nim porozmawiała.
Dobre sobie!
-Heinz! Ty naprawdę przestajesz
kontaktować. On mnie nienawidzi, nie posłucha mnie.
-A tu akurat mogłabyś się zdziwić.
Minął rok, sytuacja jest zupełnie inna. Diess już u nas nie
pracuje, ty jesteś tu nieszczęśliwa. Dam ci pracę, a ty
przywrócisz Hayboecka do dyspozycji.
Biorę głęboki oddech. Co on bredzi?
-Mogę spróbować z nim porozmawiać,
ale do kadry nie wrócę. Na własne życzenie się sparzyłam, ale
nie podstawie się drugi raz.
Nagle z łazienki odzywa się Marinus.
-Tyśka, szary to już kolor czy można
prać z białym?
-A to jest szare, czy poszarzałe?
-Tyyyy, nie wiem!
-Zostaw, zaraz zobaczę!
Kuttin rzuca mi porozumiewawcze
spojrzenie.
-Pozwól sobie pomóc. Nie chcesz być
przecież niańką.
-Pomógł mi... Ba! Ja go
wykorzystałam! Takie traktowanie go jest nie w porządku!
-Tysia...
-Powiedziałam, że ci pomogę, nie
komentuj więcej.
W co ja się wpakowałam? Dlaczego się
na to zgodziłam? Biorę głęboki oddech i wchodzę do wynajętego
przez Sandrę na urodziny Gregora klubu. Jestem sama, całe
szczęście, że Mari miał akurat jakieś zgrupowanie. Ochroniarz
przy wejściu sprawdza moje zaproszenie i zabiera ode mnie płaszczyk.
-Tysia!
Odwracam się i ostatnie co widzę to
burza brązowych włosów, które zaraz zakrywają mi widok na świat.
-Cześć siostra!
-Wiesz, że Michi tu jest?
-Wiem, w gruncie rzeczy to po to tu
jestem.
-A nie dla Gregora?
-No też.
-Ale Tyśka... On nie jest sam.
Oho. Zabolało. Co jest?
-Poradzę sobie.
-Chodź, Sandra nie mogła się ciebie
doczekać!
Wchodzimy w głąb klubu. Witam się po
kolei ze Stefanem, Megi i Manuelem. Po chwili dochodzi do nas Gregor
z Sandrą. Chwilę rozmawiamy, składam Schlieriemu życzenia i wtedy
mój wzrok pada na parę przy barze.
On. Z nią.
Flaki w brzuchu wywijają efektowne
fikołki, a ja nie wiem czy z nerwów, czy z powodu tego, że
wyglądają na takich szczęśliwych.
-Zaraz wrócę.
Sandra podąża wzrokiem do miejsca, w
które patrzę.
-Jesteś masochistką.
Na moje szczęście towarzyszka
Michiego odchodzi do loży usiąść, a blondyn zostaje sam. Wygląda
dobrze. Nawet bardzo dobrze. Łapie się nawet na tym, że boli mnie
to, że po mnie nie rozpacza. Ale w gruncie rzeczy, ja od razu
związałam się z Krausem, a poza tym od całej sytuacji minął
rok.
Głupia egoistka.
-Mojito proszę.
Stoję dwie osoby od niego. Blisko. Na
tyle blisko, że usłyszał mój głos. Czuję, że mnie obserwuję.
Próbując opanować emocje odwracam głowę w jego kierunku i nasze
spojrzenia się krzyżują. Osoby między nami odbierają swoje
zamówienia i pozostajemy przy barze sami.
-Ciężko mi to przechodzi przez
gardło, ale dobrze wyglądasz.
Oj, boli.
-Rozumiem, że bardzo chcesz mi
dowalić.
Blondyn uśmiecha się złośliwie.
-Przepraszam, nie chciałem. Ah, nie!
Zapomniałem, że mam konkretny powód!
-Złośliwa menda się z ciebie
zrobiła, Hayboeck.
-Ponad pół roku życia straciłem z
sarkastyczną Polką. Uczyłem się od mistrza. Ciesz się, że nie
nauczyłem się jej wyrachowania.
-Straciłeś pół roku?
-A czy wyszło z tego cokolwiek
pożytecznego?
-I nie wspominasz dobrze niczego co
było między nami?
-Może i wspominam. Ale pomyśl,
zostawiłaś mnie z dnia na dzień, mimo że byliśmy zaręczeni.
ZARĘCZENI. Dla ciebie to cokolwiek znaczy?
-Kochałam cię...
-Szkoda, że wyjeżdżając ze swoim
niemiaszkiem powiedziałaś mi coś innego.
-Musiałam, Michi.
-Co musiałaś?
-Wyjechać.
-Niby dlaczego?
-Diess powiedział, że jeśli cię nie
zostawię, to tak cię załatwi, że nie wystartujesz nigdy więcej,
w żadnych oficjalnych zawodach.
Hayboeck uśmiecha się półgębkiem
odbierając zamówione przez siebie drinki. Spodziewam się, że za
chwile odejdzie, ale on przysiada na stołku barowym. Idę jego
śladem.
-I to w to uwierzyłaś?
-A dlaczego by nie?
-Taka jesteś mądra, a przepisów to
już nie doczytałaś, hmm?
-Poużywałeś już sobie? Mów o co
chodzi!
-Tylko prezes związku może zawieszać
zawodników na takim szczeblu. Nawet Kuttin nie mógłby tego zrobić.
-Ale Heinz powiedział, że to
sprawdził...
-Przecież Heinz nic nie ogarnia. Nie
dziwie się, że nie wiedział. Od przepisów miał Diessa. A on jak
widać bezczelnie to wykorzystał.
-Czyli chcesz mi powiedzieć, że...
-Że zrobiłaś z siebie Matkę Teresę
bez sensu i powodu? Tak, właśnie to chcę powiedzieć.
-No żesz kurwa.
-Trzeba było do mnie przyjść,
porozmawiać. Ale skoro wolałaś być cierpiętnicą...
-Zamknij w końcu tą swoją złośliwą
mordę Hayboeck!
-Po prostu bawi mnie, że przez rok nie
znalazłaś chwili, żeby mi to wszystko wyjaśnić, a to okazało
się tak śmiesznie proste.
Ta, rzeczywiście. Bardzo śmieszne. Aż
mnie brzuch rozbolał.
-Czyli chcesz mi powiedzieć, że twój
związek z Krausem, to też moja zasługa?
Podnoszę na niego wzrok, przerywając
tym samym przyglądanie się moim kolanom. Nic nie mówię, co Michi
chyba rozumie, bo chwilę później zaczyna się śmiać.
-No nie mów...
-Jasne, śmiej się. Zrobiłam to dla
ciebie!
-Związałaś się z kolesiem, którego
nie cierpię, dla mnie? No, jestem ci dozgonnie wdzięczny.
-Kraus przynajmniej posiada takie coś
jak szare komórki. Bo jeśli chodzi o twoją księżniczkę, to nie
jestem pewna.
Hayboeck obraca się do tyłu, żeby
spojrzeć na swoją towarzyszkę, które przygląda się nam
niepewnie.
-Przyznaję, nie jest najbystrzejsza.
Ale za to jest zajebista w...
-Nie chcę tego w ogóle słuchać!
Przyszłam z tobą porozmawiać.
-Przecież rozmawiamy.
-Chcę z tobą porozmawiać o tobie.
-Słucham.
-Był u mnie Heinz. Mówi, że kiepsko
z twoją formą.
-Stop, stop, stop! Kuttin poprosił
cię, żebyś porozmawiała ze mną w kwestiach sportowych?
-Też się temu dziwię.
-On naprawdę ma słaby kontakt z
rzeczywistością.
Nagle zjawia się obok nas blond ameba.
-Michi, co z tymi drinkami?
Hayboeck rzuca jej niezbyt
zainteresowane spojrzenie i podaje szklankę.
-A ty nie idziesz?
-Rozmawiam. Jak skończę to przyjdę.
Dziewczyna zabiera swój napój i
odchodzi.
-O to mi właśnie chodzi! Co się z
tobą dzieje? Gdybyś mi tak powiedział, dostałbyś od razu w
twarz.
Chłopak wzrusza ramionami.
-Ty to ty, ona to ona.
Połechtał moje ego, nie ma co.
-Imprezy, dziewczyny, co jeszcze? A
sport? Pasja?
-A co ci tak zależy, hmm? To moje
sprawy, moje życie. Jak to szło? Nie zmieniaj swojego życia dla
mnie, bo mnie w nim nie będzie? Tak mi powiedziałaś?
-Chcę ci tylko pomóc...
-Pomagaj swojemu niemiaszkowi...
Chyba zaczyna przeginać. Czuję jak
wzbiera się we mnie gniew.
-Przestań! Nie traktuj mnie tak!
Wiesz, że chciałam dobrze. Dobrze dla ciebie! Może i byłam
głupia, że tego wszystkiego nie sprawdziłam, ale wybrałam to, co
uznałam za najlepsze dla twojej kariery, bo wiem ile skoki dla
ciebie znaczą! Albo znaczyły! Bo teraz na własne życzenie to
sobie zabierasz rozbijając się po imprezach i pieprząc się na
prawo i lewo z półinteligentkami!
-Nie zmienisz mnie w jeden wieczór.
-Mogę poświęcić więcej czasu.
-Nie zmienisz mnie na odległość.
-Nie przeciągaj struny.
-Czyli ci nie zależy.
-Szantaż?
-Wiem, że chcesz wrócić do Austrii.
A ja ci to umożliwiam.
-A kto ci niby powiedział, że chce
wrócić do Austrii?
-A nie chcesz?
Milczę. Michi uśmiecha się kpiąco.
-No właśnie. Wróć.
Prycham śmiechem.
-Co ci tak zależy? Przecież mnie nie
cierpisz.
-To, że mam do ciebie wielki żal, nie
znaczy że cię nie cierpię. Pamiętaj, że chciałem się z tobą
żenić. Nie tak łatwo o tym zapomnieć.
Widzę, że wszyscy nasi znajomi się
nam przyglądają w nerwach.
-Pewnie są zdziwieni, że się na
siebie nie wydzieramy.
Rzucam zaskoczone spojrzenie
Hayboeckowi, ale po chwili też się uśmiecham.
-Sama jestem zdziwiona, że się na
mnie nie drzesz.
-Dlaczego miałbym krzyczeć? Dałaś
mi dużo czasu na oswojenie się z sytuacją. Dobrze ci z nim
chociaż?
-Subiektywnie czy obiektywnie?
-Obiektywnie.
-Dobrze.
-A subiektywnie?
-Byłam już w lepszym związku.
Hayboeck uśmiecha się pod nosem.
-Nigdy nie zrozumiem kobiet.
-Podziękuj Diessowi.
-Wiesz, wiele razy wyobrażałem sobie
tą rozmowę. I wtedy zrobiłbym wszystko, żebyś powiedziała, że
chcesz do mnie wrócić. A teraz nie wiem.
-Nie proszę cię o to.
-Wiem. Jesteś zbyt dumna.
-Nie o to chodzi. Ja jestem w związku.
-Ja też. I co?
-O czym ty teraz ze mną rozmawiasz?
-Wróć. Wróć Tyśka, a ja się
zmienię.
-To chyba nie mnie powinno zależeć.
-Ale kochasz mnie, więc ci zależy.
-Masz zgrupowanie?
-Nie, skąd taki pomysł?
-Pakujesz się...
-Nie, jadę do Austrii.
Mari patrzy na mnie zaskoczony.
-Do Austrii?
-Mam małą robotę do wykonania.
-Przecież ty pracujesz w Norwegii.
-Obiecałam Heinzowi, że pomogę
Hayboeckowi.
Widzę, jak Kraus zaciska szczęki.
-Wrócisz?
Patrzę na niego jak na idiotę.
-Co to za głupie pytanie? Dlaczego
miałabym nie wrócić?
-Bo jedziesz do Hayboecka!
Przewracam oczami.
-Wy macie jakieś uczulenie na siebie.
-A jak mam się czuć, skoro rzucasz
wszystko i jedziesz wspomóc swojego byłego?
-Mari, nie chce się kłócić. Michi
był moim podopiecznym.
-Z którym sypiałaś.
-Wyświadczam przysługę
przyjacielowi. Tym przyjacielem jest Heinz. Skończyłam temat.
-Stoeckl wie?
-Wie, jak chcesz to do niego zadzwoń i
dopytaj.
-Wiesz, że nie chcę cię kontrolować,
ale...
-Ale właśnie to robisz.
Kraus bierze głęboki oddech.
-Kiedy wrócisz?
-Nie wiem. Jak zrobię co mam zrobić
to wrócę.
-Ale nie będziesz tam siedzieć długo?
-Nie, muszę jechać do Norwegii.
-A ja?
-A ty masz zgrupowanie.
-Pytam kiedy spędzisz czas ze mną.
-Jak mi odrobinę zaufasz.
Wysiadam z samochodu pod tak dobrze
znanym mi blokiem. Uśmiecham się pod nosem. Tyle wspomnień.
Rozpoznaję na parkingu samochody Michiego i Stefana. Czuję się,
jakbym nigdy nie wyjechała. Ciągnę za sobą walizkę i wpisując
na domofonie kod do mieszkania Tynki wchodzę na klatkę schodową.
Przywołuję windę i gdy tylko ta przyjeżdża wchodzę do środka.
Wybieram 6 piętro.
W końcu winda dojeżdża na
odpowiednie piętro i podchodzę do drzwi.
-Cześć.
Hayboeck uśmiecha się szeroko na mój
widok.
-Jednak przyjechałaś.
-Mieliśmy umowę, tak?
-Wróciłaś?
-To już zależy od ciebie.
-A Kraus?
Uśmiecham się złośliwie.
-Zapomniałeś, że jestem sarkastyczną
i wyrachowaną jędzą z Polski?
Jego uśmiech mówi wszystko.
-A czy ty nie powinnaś być dwa piętra
wyżej?
-Stefan mieszka z moją siostrą, nie
mam zamiaru słuchać ich przesłodzonych do porzygu konwersacji.
-Więc nie masz gdzie mieszkać?
-Coś jakby.
Znowu się uśmiecha nonszalancko
oparty o framugę i otwiera szerzej drzwi.
-Zapraszam.
Zabiera moją torbę i przepuszcza w
drzwiach. Wchodzę do jego mieszkania i czuję dreszcz przechodzący
przez moje ciało. Tyle wspomnień, tyle niesamowitych chwil. Moje
spojrzenie mimowolnie pada na jego sypialnie z jak zwykle nie
pościelonym łóżkiem. Żaluzje są zasłonięte, a na podłogę
pada tyle cienka strużka światła.
Hayboeck zauważa gdzie patrzę.
-Chcesz od razu czy najpierw się
czegoś napijesz?
Prycham śmiechem.
-Nie przyjechałam z tobą sypiać.
-Ty tak twierdzisz.
I znika w kuchni.
Zmienił się. Zrobił się taki....
Taki wow. Nie ma śladu po klusce, którą pokochałam jako pierwszą.
Stał się facetem, dla którego małolaty zrobiłyby wszystko. Jest
wyluzowany, pewny siebie i... niesamowicie w tym wszystkim seksowny.
-Proszę.
Podaje mi kubek z kawą.
-Nawet nie spytałeś co chcę.
-Przecież wiem co lubisz – wzrusza
ramionami i kieruje się do salonu. Lekko zaskoczona podążam za
nim. Siada na kanapie, a ja naprzeciw niego na niskim szklanym
stoliku.
-Przyjechałam ci pomóc.
-Wiem.
-Dasz sobie pomóc?
-Zależy jakie przyjmiesz metody.
Czuje jak robi mi się gorąco.
Cholera, Jankowska! Opanuj się.
Patrzę na niego zaskoczona, a on ze
spokojem przygląda mi się pewnym wzrokiem. Świetnie się bawi,
wiem to. I wiem też, że doskonale sobie zdaje sobie sprawę jak na
mnie działa. Cholera.
Biorę łyka kawy. Mój Boże. Jest
idealna. Nadal pamiętał.
-Wiesz, że już nie wrócisz do
Niemiec?
-Bo?
-Będę potrzebował bardzo dużo
pomocy i ćwiczeń.
-Muszę jechać do Norwegii za dwa
tygodnie.
-Wystarczą mi dwa tygodnie.
Mimowolnie spoglądam na jego usta,
które po chwili wyginają się w lekkim uśmiechu triumfu.
-No chodź Jankowska, chodź.
Nagle łapię kontakt z
rzeczywistością.
Co? Nie, nie, nie.
Odstawiam kubek z kawą na stolik i
wstaję.
-Michi, opanuj się! Mamy pracować!
-I będziemy. Ale ja ci tak będę
robił przez dwa tygodnie, w końcu ulegniesz.
-Czy tobie w ogóle cokolwiek jest?
-Oczywiście! Heinz nie zgodziłby się
na oszustwo tego kalibru.
I chwała mu za to.
Nagle słyszę dzwonek mojego telefonu.
Uśmiecham się pod nosem; zawsze telefony nam przeszkadzały.
Spoglądam na wyświetlasz. Mari.
Odkładam telefon na stolik.
-Nie odbierzesz?
-Jestem w pracy. W pracy nie odbieram.
-Lepiej odbierz, po pracy nie będziesz
miała czasu.
Patrzę na niego zaskoczona, ale
posłusznie sięgam po telefon.
-Cześć Mari...
Jakim cudem on jest tak bezczelnie
spokojny w tych wszystkich swoich dwuznacznościach? Przecież tak
nie można! Na mnie to działa jak burza piorunami, a on sobie tak
spokojnie o tym mówi. Szczotkuję zęby przed lustrem w łazience
Michiego i układam w głowie co mu powiedzieć. Przecież tak nie
można. Ranimy tym zachowaniem innych ludzi. A przynajmniej jednego
człowieka. I może jestem wyrachowana, ale chyba nie aż tak.
Wypluwam pastę i płuczę buzię. Trzeba to zatrzymać, raz a
porządnie. Tak mu powiem. Będę twarda!
Wychodzę z łazienki i zamiast do
pokoju gościnnego, który u niego wywalczyłam, kieruje się do jego
sypialni.
-A zamierzałem sam do ciebie iść,
ale skoro już jesteś...
Cholera, jak on dobrze wygląda. Leży
w łóżku w samych bokserkach, a jego blond czupryna jest
rozczochrana na wszystkie strony. Przypakował, to widać. Sześciopak
widoczny jest teraz bardziej niż kiedykolwiek. Odkłada gazetę na
bok i uważnie mi się przygląda.
-Ja tylko na chwilę...
-Ładna piżamka. Taka... krótka.
Kurwa, Michi.
-Skup się pajacu. Tak nie może być.
Ranimy Krausa. A przynajmniej ja go ranię. Tak nie może być. On mi
pomógł, właściwie dał się wykorzystać. Nie mogę go znowu
potraktować jak byle co. Ja taka nie jestem.
-Czyżby?
-Tak!
-Dokładnie taka jesteś Tyśka! Sama
się przyznałaś, że go wykorzystałaś. Gdybyś 'taka nie była'
to zostałabyś sama po naszym rozstaniu. A tobie zwyczajnie było
tak wygodniej. Skończyłaś już swoje wywody?
-Nie...
-A ja ci mówię, że skończyłaś.
Dobra, przekonałeś mnie.
-Chodź tu.
-Co?
-No chodź tu.
Nie wiem jak, nie wiem dlaczego i nie
wiem jaka siła mnie do tego zmusiła, ale ruszyłam w kierunku jego
łóżka. Wyciągnął rękę w moją stronę i kiedy byłam już w
jego zasięgu gwałtownie przyciągnął mnie do siebie.
-Nie prześpię się z tobą.
-Tak myślałem. A spać obok mnie
chociaż możesz?
Zastanawiam się przez chwilę, a potem
delikatnym skinieniem głowy potwierdzam.
Michi przesuwa się trochę na prawą
stronę łóżka, zostawiając mi lewą, tą od okna. Tak jak lubię.
Odchyla rękę zostawiając mi wolną drogę do swojej klatki
piersiowej. Niepewnie kładę się obok niego i układam głowę na
jego torsie. Czuję jak otacza mnie ramieniem. Jak dobrze.
-Podoba ci się w tej Bawarii?
-Ani trochę.
Wiem, że się uśmiechasz Paskudo!
-Tęskniłam, wiesz?
-Wiem. Ja też. Nie wyobrażasz sobie
jak bardzo.
Wyobrażam sobie, możesz być pewien.
-Tysia...
-Hmm?
-Co się z nami stało?
-Ja zostałam Matką Teresą, a ty
dziwkarzem.
Parska śmiechem.
-Tak, chyba tak...
Zaczyna się bawić moimi włosami.
-Co musiałbym zrobić, żebyś
została? Żebym mógł się z tobą budzić i pić poranną kawę?
-Poprosić.
-I tyle?
-Aż tyle.
Podnosi się zrzucając mnie z siebie.
-Justyno Jankowska, czy uczynisz mi ten
zaszczyt i będziesz co noc gnieść materac w moim łóżku?
Robiąc zamyśloną minę przeciągam
dramaturgię tej kretyńskiej sytuacji.
-A kupimy sobie w końcu psa?
Uśmiecha się.
-Psa, kota, szczura, chomika, konia,
świnię, kozę, co tylko będziesz chciała.
-Nie będę mieszkać z koniem. Kocham
konie, ale no wiesz... trochę w ich domkach śmierdzi.
-To kupimy jeszcze stajnie!
-Jak tak stawiasz sprawę, to chyba nie
mam wyjścia, co nie?
-A Marinus?
-W przeciwieństwie do ciebie to dobry
chłopak, na pewno znajdzie sobie jakąś miłą dziewczynę.
-Mówisz, że dla mnie już nie ma
nadziei?
-Raczej wątpie.
-To co? Podejście numer dwa?
-Ale tym razem oficjalnie, błagam. Nie
będę się znowu ukrywać, zwłaszcza, że teraz pracuję dla
Norwegów.
-Nie wiem co na to moje fanki...
-Hayboeck!
-Dobrze już dobrze... To kiedy sex na
zgodę?
-Ty weź się najpierw przebadaj, co?
Kto wie z kim ty sypiałeś!
-I to jest to zaufanie w związku, tak?
-Jesteśmy parą od 50 sekund!
-Jaka wyliczona! Na litość boską...
*****
Tadam!
To by było na tyle Moje Drogie!
Dziękuję Wam za każdą minutę, którą spędziłyście na tym blogu, czytając moje wypociny. Dziękuję za każdy komentarz, każdą uwagę, każdą konstruktywną opinię.
To był mój pierwszy blog, na którym się dużo nauczyłam jeśli chodzi o pisanie.
Przepraszam was za wszystko co było nie tak, za wszystko co było sztuczne i naciągane, źle napisane i niezbyt poprawne językowo, politycznie i wulgarne.
Jeśli chodzi o fabułę.
Tysia nigdy nie miała być z Hayboeckiem. Nigdy, przenigdy. Mieli być super kumpli, tak jak mówił to prolog. Ale stało się. A potem tak ich pokochałam, że nie miałam serca rozdzielać. Ale prolog zobowiązywał, więc trzeba było wszystko obrócić do góry nogami.
Wątek Bawarczyka miał być szerszy. Bo miał być z Tysią, a nie być tylko jej marną wymówką. Prolog zakładał, że będą szczęśliwi razem, ale potem pojawił się Michi.
Bawarczykiem miał być Severin, ale wszystko się tak na niego cieszyłyście i tak byłyście go pewne, że nie umiałam sobie odmówić :)
Nigdy też nie miałam pomysłu na Tynkę. Ona się po prostu napisała.
Miało być więcej Kocura, ale ciężko mi było go wpleść.
Za to mniej miało być Heinza, ale zrobił furorę, więc wychodziłam z siebie, żeby wymyślić jego mądrości i wpleść jakoś w rozdział :)
Mam nadzieję, że znając te wszystkie fakty wybaczycie mi nieco naciągane zakończenie, to nie tak miało być. Wiem, że już nigdy nie opublikuję na początek zakończenia, jest się potem uwiązanym w jednym pomyśle i ciężko to potem zmienić :)
Bardzo się cieszę, że 'poznałam' Was dzięki temu blogowi :) W szczególności Emmie i Asikowej, na których testowałam moje wypociny i z którymi planowałam pracę w kadrze Kazachstanu i założenie funclubu Heinza Kuttina (tak, Emma, to do Ciebie ;)).
Mam takie marzenie, żeby każdy kto czytał teraz się ujawnił :) Żeby zobaczyć, ile z Was rzeczywiście to czytało :)
Czy to koniec z Tysią i Michim? Może... A może nie. Chodzą mi po głowie Pamiętniki Heinza Kuttina, ale nie wiem czy się odważę.
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję! Za wszystko.
Enjoy!
Pokochałam tę historię.Całym serduszkiem.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
DZIĘKUJEMY!!! <3333
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest genialne, niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju! Ty jesteś genialna, niepowtarzalna i jedyna w swoim rodzaju...
Tak, tak, tak!!! Ja jestem za 2 częścią opowiadania :))
Namieszałaś, namieszałaś, no ale ja też tak robiłam :p
Jeszcze raz wielkie DZIĘKUJEMY!!! <3 <3 <3
Buziaki, czekam na dalszą część opka i szybkie kolejne rozdziały u innych ;) Weny, czasu i całuski :***
To my dziękujemy Tobie. Za tą wspaniałą historię, za te emocje, momenty niepohamowanego ataku śmiechu, a także chwile smutku. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńMi osobiście dałaś dużo radości tym, że mogłam to wszystko czytać. Czułam się, jakbym była świadkiem tych wszystkich wydarzeń. Przeżywałam emocje razem z bohaterami. I choć zdarzały się małe błędy i inne podobne rzeczy, to jednak kocham tą historię i na pewno będę do niej wracała. Bo naprawdę warto! I jest mi tak cholernie przykro, że to już koniec...
PS: No wiedziałam, że to Severin powinien być tym Bawarczykiem! :D Nie mam nic do Krausa, ale on mi w ogóle do Tyśki nie pasował :D
Pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie :*
Świetna historia i dlatego ciężko się z nią rozstać.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Michi i Tyśka pogodzili się. Nie wyobrażałam sobie innego zakończenia.
Pamiętniki Heinza? Trzy razy tak!
Pozdrawiam ;*
Wiesz, co się ze mną teraz dzieje? Płaczę i śmieję się jednocześnie. Jeszcze chyba przy żadnym opowiadaniu nie zareagowałam tak kretyńsko.
OdpowiedzUsuńTa ostatnia scena w tej swojej komediowej oprawie była równocześnie cholernie romantyczna. I ja to mówię zupełnie serio. Zakończenie jest naprawdę mocne. Byłam nieźle zdenerwowana przy tym ich spotkaniu w klubie, kiedy z ich rozmowy wręcz leciały iskry i potem w mieszkaniu Michiego, kiedy było niewiele lepiej. I bolało, kiedy wydawało się, że on się zupełnie zmienił.
Ale nie. Tak się nie stało. Nie do końca wiem, jak to opisać, ale w gruncie rzeczy mam wrażenie, że on pozostał gdzieś tam w środku taki sam. A już na pewno takie samo zostało to, co czuł do Tyśki.
I vice versa przy okazji.
Wiesz, mam jeszcze sporo do nadrabiania, ale jak zobaczyłam, że dodałaś tu epilog, to sobie pomyślałam, że pierdzielę na razie resztę, bo muszę sprawdzić, czy zrobiłaś im armagedon. Bo tego się, szczerze mówiąc, obawiałam. Wiesz, jaka ulga?
I ja się też cieszę, że Cię poznałam :D chociaż w tym małym stopniu :)
buziak :*
Ach, zapomniałabym. Marinusie, szary to już kolor. A poszarzały to raczej biały. A jak zauważyć różnicę? Spytaj mamy, ona ci wytłumaczy.
Właśnie zakończyło się moje ULUBIONE opowiadanie. Bardzo mnie zmieniło. Byłam i jestem Wellingers (tu się nie zmieniło), uwielbiam niemiecką kadrę, a dzięki Tobie zauroczyłam się w Austria Team. Natomiast w Michim się po prostu zakochałam do szaleństwa. Bardzo chciałam Ci za to podziękować. Był to Twój pierwszy blog, ale na takim poziomie, że niektóre autorki z doświadczeniem mogą się schować. Uwielbiam czytać wszystko, co Twoje. Jesteś absolutnie niesamowita i posiadasz absolutnie niezwykły talent. Fajnie by było gdybyś kontynuowała Tyśkę i Michiego. Ja byłabym niezmiernie uszczęśliwiona i myślę, że nie tylko ja. Jeszcze raz strasznie Ci dziękuje za to fanfiction. Czekam na więcej Twoich blogów. Pozdrawiam, Julia :*
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie :) dobrze że Tyśka i Michi się pogodzili :) mam nadzieję że powstaną Pamiętniki Heinza Kuttina bo z miłą chęcią będę je czytać ;) pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję!
OdpowiedzUsuńUjawniam się i dziękuję za to opowiadanie!
Jedno z pierwszym o Michim! Jak dla mnie, cieszę się, że po drodze zmieniłaś szereg decyzji ;)
Faktycznie końcówka może trochę się zamieszało, ale niemniej jednak miałam sporo radochy przy czytaniu!
I weny na opowiadania, które piszesz i nowe, jeśli takowe ci się wyklują!
I niech Michi z T żyją długo i szczęśliwie! Na przekór wszystkim ;)
Pozdrawiam
Megi.
Ejj to my powinniśmy dziękować Tobie za to opowiadanie :) było takie cudowne:) Tyśka i Michi są razem na to czekalam :D oby żyli razem długo i szczęśliwie :D szkoda, że to koniec.. Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy :( pozdrawiam i dziękuje :*
OdpowiedzUsuńja się ujawniam po dłuuuugim czasie. oczywiście miałam to zrobić wcześniej ale zawsze było "coś". chyba wiesz o co chodzi ;)
OdpowiedzUsuńczytałam od początku to opowiadanie i kiedy dziś zobaczyłam że już epilog zrobiło mi się smutno. za krótko byli z nami Tysia i Hayboeck ;) dzięki Tobie i Twojemu opowiadaniu polubiłam (bardzo) Michaela! dzięki Twojemu opowiadaniu zaczęłam moją współlokatorkę (najwspanialszą na świecie) zaczęłam nazywać Tyśką :p dziękuję Ci za to! dziękuję za chwile smutku, śmiechu, radości. ogólnie za wszystkie emocje dziękuję!
mam nadzieję że nie skończysz pisać i coś nowego powstanie bo to było jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam!
Pozdrawiam,
Angelaa
O kurczę, nie wierzę, że to już koniec. Od ostatniego rozdziału bałam się sprawdzać Bloggera, bo wiedziałam, że kiedyś tam ukaże się informacja o epilogu. No i jest. Od razu wzięłam się za czytanie i nie wyprę się ani jednej łzy, która przetoczyła mi się przez twarz, gdy przeczytałam ostatnie zdanie i uświadomiłam sobie, że to już koniec.
OdpowiedzUsuńNie wierzę, bo pamiętam początki Tysi i Michiego, a to już koniec. Nic już się tutaj nie ukaże! Ale liczę, że jednak zdecydujesz się na pamiętniki Heinza, tym samym racząc nas tą parą "tak przy okazji".
Chyba nie umiem sobie wyobrazić nieczytania o jednej z moich najulubieńszych par. Bo ni są tacy... tacy argh. Tacy kochani, słodcy, ale dobrze wyważeni, bo w tej swojej perfekcyjności potrafili też się pokłócić, coś odpalić i są tak idealnie nieidealni, że coś pięknego. Dzięki Tobie i Michiemu powstał mój odrębny ideał faceta. Mój przyszły mąż musi być kopią tutejszego Hayboecka, nie ma bata!
Ale co do samego epilogu... Cóż, Tysia, nie jesteś sama, bo ten "nowy" Michi i na mnie podziałał. Ewidentnie rozstanie z Justyną na niego jakoś wpłynęło, zmienił się i to o 180 stopni. To już nie ta kluska i misiek, którego pamiętam z pierwszych rozdziałów. Tamten Michael był chłopaczkiem, młodym skoczkiem. A ten? Ten jest dorosłym facetem, mężczyzną z krwi i kości. I - o Jezu - jaki on jest genialny!
To nie mogło się inaczej skończyć. Nie wyobrażam sobie, że mieliby nie być razem. Chyba bym Cię wtedy udusiła. Za bardzo do siebie pasują. Było widać, że z Marinusem Tysia prowadzi nudne życie, a z Michim zawsze było jakieś szaleństwo, cały czas coś się działo. Także cieszę się, że to skończyło się tak, jak się skończyło. A ostatnia scena to taka kwintesencja całego ich związku i ich charakterków. Tysia i Michi, po prostu. Takich ich zapamiętam i nawet nie wyobrażasz sobie jak już teraz za nimi tęsknię.
Dziękuję Ci za to opowiadanie, za to jak poprawiałaś mi nim humor i jakie emocje nim wywoływałaś. Z pewnością będę tu jeszcze wracać, aby poczytać i moich ukochanych bohaterach. Trzymam kciuki za plan z Heinzem i liczę, że jednak kiedyś otworzymy ten fan club Kuttina. :D taki człowiek zasługuje na wszystko, co najlepsze! A drogę do kazachskiego związku jakoś trzeba sobie utorować. :P
No nic. Żegnam się z Tysią i Michim TUTAJ, ale liczę na ich powrót. Jeszcze raz Ci dziękuję za to opowiadanie, za wszystkie rozmowy, testuj sobie na mnie ile chcesz, jestem otwarta na wszystko, co wyjdzie spod Twojej ręki.
Buziaki, ściskam i kocham!
Pisk, wrzask i te sprawy ... No i smutek bo , bo pokochałam Tysię, Michiego no i tą co to wszutko wymyśliła! Cholera, jak ja bedę za nimi (Bo Ciebie to czytam xDD). Bawarczyk nie! Michi jest najlepszy, najwspanialszy, najukochańszy i wgl naj,naj,naj! <33
OdpowiedzUsuńTakże dziękuję bardzo! ;*****
Piękny blog ; Mam nadzieje że zdecydujesz się napisać Pamiętniki Heinza Kuttina. Obiecuję, że będę regularnie czytać ;) Zapraszam na mojego bloga o skokach, aktualności i wiadomości, statystyki ;)
OdpowiedzUsuńTo zakończenie to najlepsze co mogłam sobie wyobrazić!
OdpowiedzUsuńPisałam tutaj już nie jeden raz, że kocham Michaela bardzo, bardzo i czytałam o nim mało ff, dlatego tak pokochałam ten blog :)
Jezuu, tak się cieszę że oni jednak są razem, ale ciężko będzie teraz wchodzić na bloggera z myślą że nic nowego juz się nie pojawi u Tysi i Michiego.
Mam nadzieje ze zdecydujesz się na pamiętnik Heinza bo to może być ciekawy pomysł ;)
Pozdrawiam + czekam z niecierpliwością na 1 rozdział u Andrzeja :D
Ujawniałam się już parę razy, ale nie zawsze, ponieważ nie jestem zbyt dobra w pisaniu jakiś konstruktywnych opinii. No i cóż mogę powiedzieć? Dla mnie był to jeden z najlepszych skoczkowych blogów, jakie miałam przyjemność czytać. Szkoda, że już się skończył, ważne, że dobrze! :) Cieszę się bardzo, że Tysi się ułożyło, że wszystko jest tak, jak być powinno, jak chciałam, żeby było. To chyba tyle.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No dobra. Czytałam od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz się ujawniam.
OdpowiedzUsuńZakończenie najlepsze, jakie mogło być. Oboje są szczęśliwi, choć ta droga wcale ich nie oszczędzała. I, ogólnie to chyba muszę Ci podziękować, bo dzięki temu opowiadaniu polubiłam znacznie bardziej Michiego.
Cóż, dziękuję za tą śliczną historię i w razie co, to czekam na pamiętniki Heinza ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję Ci za świetne opowiadanie ;* mam nadzieję, że będą pamiętniki :D
OdpowiedzUsuńInnego zakończenie bym nie zniosła! Bo jakby Tysia nie była z Michim to nie wiem, co bym sobie zrobiła. Skoczyć z mostu bym pewnie nie skoczyła, ale na pewno byłabym mega smutna, a tak to jestem szczęśliwa, że oni są szczęśliwi! :D
OdpowiedzUsuńNo bo jak można było rozdzielić taką wspaniałą parę? Przecież oni są dla siebie stworzeni, bez dwóch zdań. Tysia nigdy nie przestała go kochać, nawet jak siedziała w Bawarii z Marinusem. Michi też ją kochał, choć zaczął jakieś przygody na jedną noc. Nie pochwalam! Dobrze, że Tysia zgodziła się mu pomóc i przyjęła ofertę Heinza :D
Wyobrażam sobie reakcje Tyśki na te wszystkie dwuznaczności pana Michiego :D Musiało być bosko.
Także są ze sobą od 50 sekund i na całe życie, amen!
Dozgonne dzięki, że mogłam czytać to opowiadanie! :* Naprawdę było świetne!
Pozdrawiam :*
Zacieszam dzisiaj pół dnia po przeczytaniu zakończenia! Chcę więcej! I nie tylko oczami Heinza!!!
OdpowiedzUsuńPlus - szczęścia w Nowym Roku!
Okej, pisze komentarz zbiorczy.
OdpowiedzUsuńZabrałas mi pół dnia życia, botyle zajęło mi przeczytanie całości (+ kawałek nocy na zastanawianie się, czy wytrzymam di rana z ostatnimi 7 rozdziałami). Jednak absolutnie nie żałuje,że poświęciłam angielskie słówka i kariotypy czlowieka i myszy, w celu dokończenia (dzisiejszej matematyki rozszerzonej o 7 rano też nie, zwłaszcza że jej nie zdaję, uff...!).
Z początku trochę jakby to ująć... Mało realnie...? No byly zgrzyty, ale z biegiem czasu było coraz lepiej. Czuję lekki niedosyt, rzeczywiście mało Bawarczyka i zakończenie zbyt pozytywne (jestem fanką smutnych zakonczen, wybacz) ale i tak oceniam Twoją pracę OGROMNY PLUS! A teraz ide zalepić mój niedosyt pamięnikiem Kuttina ;)
Ps. Wybacz błędy, pisze szybko, bo wifi w szkole jakieś takir humorzaste dziś...
Dziękuję za to cudowne opowiadanie <3
OdpowiedzUsuń