- Dlaczego ty to robisz tak lekko? -
spytał zdziwiony Manu. Jego głos wyrwał mnie z zamyślenia. Fakt,
właśnie próbowałam go zregenerować po treningu, ale kompletnie
nie skupiłam się na jego nogach tylko na moich własnych
problemach.
- Bo ja jestem fizjoterapeutą
dziecięcym – odparłam zgodnie z prawdą. - Dzieciom nie wolno
robić krzywdy! Zawsze tak lekko masuję...
- Dziecięcym? Chociaż patrząc na
Dietharta i Krafta to może zatrudnili dobrą osobę...
Uśmiechnęłam się do niego i
starałam się całą swoją uwagę skupić na pracy. Ale Fettner nie
dawał za wygraną.
- O czym tak myślałaś?
- O niczym – mruknęłam. - Tak się
jakoś zamyśliłam...
- Pewnie o Wellingerze! - krzyknął
Manuel ze złośliwym uśmieszkiem.
- Pojebało cię? - spytałam
zmarnowana. - W ogóle skąd wiesz o Wellingerze?
- Gregor mi coś mówił – chłopak
wzruszył ramionami.
No tak. Gregor. Zabić to mało. Ja od
3 dni usilnie próbowałam unikać rozmów o Andreasie, a Gregor w
ramach kontrastu chciał gadać tylko o nim. Cudem wymigałam się od
odpowiedzi co ja z nim wtedy właściwie robiłam.
- Podobno sprawa jest poważna,
trzymaliście się za ręce, coś... - podpytywał Manu.
- To też powiedział ci
Schlierenzauer? - spytałam beznamiętnym głosem. Mój towarzysz
skinął głową. - Przecież ja mu osobiście załatwię wizytę u
okulisty! Ślepy jak kret czy jak...
- Czyli że to nie jest prawda? -
Fettner zaczynał się gubić.
- Manu... ja tych całych Niemców
nawet nie lubię. Michi mnie z nimi poznał na skoczni, pogadałam
trochę z Freundem i Freitagiem, potem doczepili się Welligner z
Krausem i zanim się obejrzałam byłam z tym młodym na kawie.
Dowiedziałam się tylko jacy są wspaniali, zajebiści, jak to im
niesamowicie idą treningi i dlaczego są lepsi od wszystkich innych
drużyn. Wylał na swoją drużynę tyle słodyczy że osobiście
rzygnęłabym tęczą – zakończyłam poirytowana swój wywód.
- W życiu nie widziałem żebyś była
tak zniesmaczona – zaśmiał się Manuel.
- Bo jeszcze nigdy w życiu nie
opowiadałam ci o Wellingerze.
Lubię spotkania sztabu. Można
powkurzać Diessa, pośmiać się z serwisemenami, wysłuchać
kolejnych zapierających dech w piersiach historii Heinza i przy
okazji dobrze się najeść. Tak było i tym razem.
-... i ja wsiadam do tego samochodu,
mówię 'cześć kochanie!', odwracam się, a to nie moja żona!
Pomyliłem auta! - Kuttin po raz 3 opowiada nam tą samą historię,
mimo to nadal wszyscy udają rozbawienie. Sięgam po kartonik z
chińskim jedzeniem z restauracji na wynos i przygotowuję się na
dalszą część opowieści. - Patrzę, jakaś wielka baba z
klasyczną fryzurą na mopa, brew zrośnięta nad nosem, sukienka
zrobiona chyba z namiotu...
Niestety nie dowiadujemy się po raz
kolejny jakimi epitetami został obrzucony biedny Heinz, gdyż do
pokoju wpada Thomas i krzyczy:
- Fettnerowi znowu się udało!
Diess z zaciętą miną rusza w stronę
drzwi i razem z Morgim opuszczają pokój. Siedzę zdezorientowana i
próbuję spojrzeniem uzyskać od kogoś odpowiedź na nieme pytanie
co się dzieje, ale wszyscy jak gdyby nigdy nic spokojnie dalej
jedzą. Drzwi się ponownie otwierają, wraca mój ulubieniec, a pod
pachą niesie dwa słoiki nutelli.
- Justyna masz z nim coś zrobić –
rzuca do mnie odkładając słoiki na podłogę.
- Niby co i z kim? - pytam
zdezorientowana.
- Fettner ma przestać żreć tyle
czekolady – odpowiada wkurzony jakbym co najmniej to ja pakowała
te słoiki Manuelowi.
- Może mam mu jeszcze walizki przed
wyjazdem sprawdzać? - pytam ironicznie.
- Rób co chcesz, jesteś kobietą,
rozwiąż ten problem – złość Diessa jest już jawnie widoczna
na jego twarzy.
- O to to to to! - wykrzykuje Heinz. -
Jesteś kobietą! Kobiety zawsze wiedzą co robić w takich
sytuacjach!
- Co robić kiedy ma się za dużo
Nutelli? - pytam. - Nie wiem jak na waszej planecie ale u nas się ją
po prostu zjada!
Siedzę na plaży z Michim i Gregorem i
przeprowadzam z nimi zajęcia z równowagi. Reszta drużyny
rozdzielona pomiędzy Heinza i Diessa jest aktualnie na innych
ćwiczeniach w ośrodku. Męczymy się już tak w pełnym słońcu od
ponad godziny, chłopcy w bokserkach, ja – mimo ostrego sprzeciwu
wiadomych jednostek – w bikini. Jedyne co mnie trzyma poza cieniem
to pogłębiająca się z minuty na minutę opalenizna.
- Zmiana! - krzyczę. - Michi na piłkę,
Gregor na taśmy.
Chłopcy zamieniają się miejscami,
Hayboeck ustawia się na wielkiej piłce do ćwiczeń i czeka aż mu
rzucę tę mniejszą, siatkową. Mijają kolejne minuty, a ja jestem
coraz bardziej rozkojarzona, więc żeby mnie sprowadzić na ziemię
Gregor zaczyna mi opowiadać jak jego dziewczyna Sandra pomyliła
kiedyś miasta konkursu i pojechała wspierać skoczka w zupełnie
innym miejscu. Umierając ze śmiechu nad mimiką twarzy Gregora
kiedy naśladuję swoją przerażoną dziewczynę rzucam Michiemu
piłkę delikatnie za mocno, chłopak traci równowagę i upada na
piasek za piłką.
Na chwilę zamieram, ale zaraz potem
zaczynam się zanosić histerycznym śmiechem.
- I przegięłaś moja panno! –
krzyczy rozbawiony Michi ruszając w moją stronę. Staram się
uciekać, ale to oczywiste że wysportowany chłopak będzie biegał
szybciej niż ja. Dopada mnie parę metrów dalej i podnosi do góry.
Kilkanaście sekund później już wiem gdzie skończę. W wodzie.
Uwieszam się więc na szyi Hayboecka jak mała małpka, rozumując
że jeśli ja się zamoczę to on też, niech ma, a co! Po chwili
zdaję sobię sprawę z tego, że jemu to nie robiło szczególnej
różnicy bo oboje jesteśmy mokrzy od góry do dołu. Zaczynam
krzyczeć żeby mnie zostawił bo to jedyne co mogę zrobić jako że
oplatam go nogami w biodrach, więc nawet nijak nie mogę go zacząć
kopać.
- Ej, Tyśka! - krzyczy Gregor z
brzegu, więc oboje z Michim spoglądamy w jego kierunku. - Chyba
będziecie mieli problem!
I wskazuje na miejsce za plażą, gdzie
stoi mnóstwo osób a jedyne co widać oprócz nich to błyski
fleszy.
******
Napisałam kolejny rozdział szybciej w ramach świętowania 1000 wyświetleń bloga! ;) bardzo Wam dziękuję za wyświetlenia, jak również za komentarze ;) mam nadzieję że wszystkie osoby, które czytają a jeszcze się nie ujawniły zrobią to w najbliższym czasie, bo komentarze strasznie motywują ;)
widziałam jak wiele kontrowersji wzbudził Wellinger, myślę że nie musicie się jeszcze martwić, to wszystko się pozmienia jeszcze tyle razy, tak opiszę niektórych bohaterów że myślę że na sam koniec będziecie miały o niektórych zupełnie inne zdanie ;) ale ostateczną decyzję kto będzie Bawarczykiem już podjęłam ;)
aaa, tak w ramach kontrastu do wszystkich, którzy zawsze robią z Gregorowej Sandry małego potworka, u mnie będzie ona anielicą, wspierającą Tyśke w tym małpim gaju ;)
ENJOY!
Nawet nie wiesz jaka byłam uradowana, jak zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział! ;D
OdpowiedzUsuńNadal nie mam pojęcia co do tego Bawarczyka... Bo z jednej strony jestem pewna, że o Wellingera chodzi, ale z drugiej strony Justyna tak "ładnie" o nim mówi, że normalnie rozum tracę.
Co do Sandry to bardzo się cieszę, że zrobisz z niej sympatyczną postać, bo naprawdę jest mało opowiadań z dobrą dziewczyną Schlieriego, a może nawet w ogóle nie ma...
Dzięki tym ciekawskim pewnie Justyna i Michael będą mieć niezłe kłopoty, a jak się Alex dowie, to już całkiem będą sobie razem z panią fizjoterapeutką dogryzać..
Mnóstwoooo weny, pozdrawiam ;*
PS. Jakbyś mogła to proszę wyłącz weryfikację obrazkową :)
powinno już być wyłączone ;)
Usuńbędą mieli kłopoty, to mogę zagwarantować, ale nie zapominajmy o Heinzie - obrońcy swoich poszkodowanych owieczek ;)
pozdrawiam! ;*
Czyli nie Wellinger :) Uf! Już mało z Korą nie zemdlałyśmy.
OdpowiedzUsuńUwielbiam za to Heniza. Więcej go, więcej i więcej jego historii.
Popieram Arię! Więcej Heinza :D
OdpowiedzUsuńCieszę się też, że Sandra nie będzie "wredną suką". (W końcu coś innego :P)
Jestem bardzo ciekawa, jak historia się dalej rozwinie. Czekam z niecierpliwością :)
Pozdrawiam ;*
Kuttin mnie tutaj po prostu zabija :D Jest świetny.
OdpowiedzUsuńA co do Sandry - bardzo dobra decyzja. Mogła się już wszystkim znudzić w roli wrednej suki :D
Awersja Tyśki do Andreasa W. jest tyleż zastanawiająca, co niepokojąca. Znając normalne standardy romansowe śmiem twierdzić, że w przyszłości (nieważne, bliższej bądź dalszej) nasza zadziorna Polka postanowi zagiąć parol na przystojniachę zza Odry ;D Bo jednak prawidła podpowiadają zmianę niechęci na miłość. Tak, tak! Heh, chyba powinnam ograniczyć wyobraźnię i zmienić lektury wakacyjne ;D Dodam jeszcze na zakończenie tego mało wartościowego komentarza, iż Heinz Kuttin, jaki jest, każdy widzi. Ot! ;D
OdpowiedzUsuńpozdrowienia! cmok! cmok! ;D
Już ich widzę na tej plaży! Z każda linijką rozbawiasz mnie bardziej dziewczyno! Jesteś boska! ;)
OdpowiedzUsuńPlus ten hejt na Wellingerze - mistrzostwo! ;)
Usuń