sobota, 14 czerwca 2014

2. Dobrze mieć dupeczkę w kadrze!

- Naprawdę jest ci potrzebne aż tyle szortów? - jęknął Michi leżąc na moim łóżku i obserwując jak kolejna para ląduje w walizce. Odwróciłam się do niego i rzuciłam lodowate spojrzenie. - Ok, jest ci potrzebne, rozumiem.
Hayboeck dość dobrze poznał już mój problem polegający na słabości do wielkiej ilości ciuchów. 3 tygodnie temu razem z Kraftem, Gregorem i Manu przyszli mi skręcać szafy w moim nowym mieszkaniu. Zapomniałam im jedynie powiedzieć ILE ich jest. Po 3 dniach walki, wszystkie szafy stały na swoich miejscach, a ubrania elegancko ułożone leżały na półkach.
Tak, minęły 3 tygodnie od czasu kiedy dołączyłam do ekipy austriackiej i właśnie szykowaliśmy się do wyjazdu na zgrupowanie do Turcji. Michi jako mój sąsiad, najlepszy kumpel i powiernik wspierał mnie w trudnych chwilach pakowania walizki.
- To czy to? - podniosłam do góry dwa komplety bikini i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Boże, dziewczyno – Hayboeck przewrócił z rozbawieniem oczami – właśnie zapakowałaś szorty dla całej żeńskiej armii Stanów Zjednoczonych, a nie możesz zapakować dwóch bikini?
- Bikini to nie to samo co szorty!
- Niemożliwe! Naprawdę? Całe dotychczasowe życie żyłem w błędzie....
- Nie nabijaj się! - rzuciłam i zajęłam się składaniem bluzek i wrzucaniem ich do walizki. - Wiesz jak Diess pilnuje żebym czasem 'nie emanowała przy was swoją seksualnością'... On ma jakiś problem na tym podłożu?
- Chyba nie jestem dobrą osobą żeby ci to wszystko opowiadać – mruknął niechętnie blondyn i podniósł się aby usiąść po turecku. - Musiałbym się skonsultować z chłopakami i może ci to razem opowiemy... Może być na zgrupowaniu?
- Obiecujesz? Bo ja już naprawdę mam dosyć tych komentarzy...
- Obiecuje! A poza tym Diess pilnuje cię tylko w pracy, nie wie co się dzieje kiedy zostajesz ze mną sama w mieszkaniu... - Michi posłał mi wyzywający uśmiech i mrugnął łobuzersko.
- Wariat! - zaśmiałam się i rzuciłam w niego poduszką, którą zgarnęłam z brzegu łózka.
- Dobra Skarbeńku – blondyn podniósł się i ruszył do drzwi – Uciekam do siebie, wpadnę do ciebie wieczorem, wiesz po co... - znowu się uśmiechnął złośliwie.
- Tak? A niby po co?
Michael zawrócił w moją stronę. Zatrzymał się dosłownie o krok ode mnie, przyciągnął do siebie łapiąc mnie za biodra i patrząc mi głęboko w oczy wymruczał:
- Obiecałaś pożyczyć mi blender.
O mało nie parsknęłam śmiechem, ale próbując zachować nastrój sytuacji westchnęłam cicho, położyłam mu dłoń na policzku i odpowiedziałam:
- Ah no tak, zapomniałam! Ale teraz wypierdalaj stąd, bo zadzwonie do Diessa i zawiadomię go, że mnie molestujesz.
Po ostatnim słowie delikatnie klepnęłam go w policzek i odsunęłam się z powrotem do szafy w poszukiwaniu ubrań.
- I takie laski to ja lubię! – Michi był ewidentnie zadowolony z zaistniałej sytuacji. - Może wpadnę wieczorem po coś więcej...
- WYPIERDALAJ!


Następnego dnia popołudniu wszyscy spotkaliśmy się na lotnisku, skąd mieliśmy się udać do Turcji. Jako że pogoda w Austrii dopisywała miałam na sobie kadrowe szorty, lekko przykrótką bluzkę ukazującą kawałek mojego brzucha i sandałki. Za sobą ciągnęłam walizkę, a na ręcę niosłam dość dużą torebkę.
- To ma być strój, który zapewni brak intymnych relacji w kadrze? - jeszcze nic nie zdążyłam powiedzieć, a Diess od razu na mnie naskoczył.
- Boże, Tyśka – Gregor udawał przerażonego – zapomniałaś kadrowego habitu!
Parsknęłam śmiechem i usiadłam obok Schlierego, a ten zaraz otoczył mnie swoim ramieniem.
- Nam Tysia bardzo się podoba w takim wydaniu!
- Właśnie o to chodzi, że ja doskonale wiem że wam się podoba w takim wydaniu!
- Daj spokój Alex – do dyskusji przyłączył się Heinz, który pojawił się nie wiadomo skąd. - Nie rób z chłopców takich niewyżytych seksualnie potworów. To wbrew pozorom dojrzali młodzi mężczyźni! O, bardzo ładne! - rzucił pokazując na coś co przed chwilą Kraft narysował na karku Dietharta markerem. – A co to?
Wszyscy wygięli się do tyłu, żeby zobaczyć malowidło Stefana i ryknęli śmiechem widząc rodzinę penisów uwiecznioną pod włosami Thomasa.
- Kurwa, Kraft! - wrzasnął Diethart i ruszył przez halę lotniska, próbując dogonić uciekającego przed nim kumpla.
- Dojrzali młodzi mężczyźni – powtórzył bez przekonania Diess i z westchnieniem ruszył w kierunku odprawy.


Całe szczęście, że pokój dostałam sama – wiecie, ochrona przed relacjami damsko-męskimi. Z zadowoleniem stwierdziłam, że mam dwuosobowe łózko, a skoczkowie ulokowani są w pokojach niemalże na drugim końcu korytarza. Cisza, spokój i... pukanie do drzwi? Westchnęłam i ruszyłam otworzyć.
- Morgi? - zdziwiłam się gdy ujrzałam Thomasa po drugiej stronie.
- Masz chwilkę? Kolano mnie koszmarnie nawala... Jak co wieczór ostatnio...
- Jasne, wejdź – przepuściłam utykającego skoczka w drzwiach i delikatnie je za nim zamknęłam – Siadaj – wskazałam mu miejsce. Zaczęłam ogarniać wszystko co potrzebne gdy nagle usłyszałam głos Morgiego.
- Wiesz, chciałbym cię przeprosić.
- Ty mnie? - zdziwiłam się – A niby za co?
- To jak traktuje cię Diess to wszystko moja wina.
Podeszłam do Thomasa i rozpoczęłam walkę z jego kolanem jednocześnie nie spuszczając wzroku z jego twarzy.
- Co masz na myśli?
- Wolałbym tego sam nie opowiadać... Ale powiem chłopakom żeby z tobą o tym pogadali – mówił strasznie cicho, jakby naprawdę było głupio – Należą ci się wyjaśnienia.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć gdy znowu usłyszałam pukanie do drzwi.
- Otwarte! - krzyknęłam skupiając się ponownie na kolanie.
- Cześć Złociutka! - do pokoju wpadł Hayboeck – O cześć Morgi! Królewno ty moja, ty na pewno masz wszystko w swojej przepastnej walizce, powiedz że masz herbatę miętową!
- Nie tkniesz mojej herbaty miętowej!
- Błagam! Ja bez niej nie zasnę! Pointner o tym wiedział i mi woził, a Heinzowi zapomniałem powiedzieć!
- To teraz zapomnij o herbacie – odpowiedziałam. - Lepiej? - zwróciłam się do Morgiego, który pokiwał głową.
- No i dobra – Michi założył ręce na piersiach i usiadł na moim łóżku. - Zatem spędzimy ten uroczy wieczór razem, ja będę gadał, a ty będziesz mnie słuchała.
- Weź sobie tę herbatę z szarej kosmetyczki i zmiataj stąd – mruknęłam niezadowolona.
- Dziękuję! - w biegu ucałował mój policzek i już go nie było. Był za to Kraft, z którym Hayboeck minął się w otwartych już na oścież drzwiach.
- Tysia! Nie mam piżamy! - zawołał od progu.
Spojrzałam na niego zbita z tropu.
- I co? Mam ci swoją pożyczyć?
Morgi obserwował wszystko nie przestając się śmiać.
- Idź do Gregora – rzucił w stronę młodszego skoczka – Niech ci wyciągnie z mojej torby jakąś, wziąłem 3 w razie potrzeby.
- Dzięki Thomas – Kraft był wyraźnie rozradowany. - Wiedziałem że jak przyjdę do kobiety, to problem sam się rozwiąże. Dobrze mieć dupeczkę w kadrze. Narazie!
- Zostałaś dupeczką, nieźle – ironizował Thomas więc ścisnęłam mu nieco mocniej kolano i od razu się uspokoił.
- Dom wariatów z wami! - krzyknęłam. - Już cię tu nie ma!
- Idę idę – zwlókł się z łózka na którym leżał. Podziękował za pomoc, życzył dobrej nocy i wyszedł. Zamknęłam drzwi i osunęłam się po nich w dół. Byłam absolutnie wykończona, ale jednocześnie uśmiech nie mógł mi zejść z twarzy. Lubiłam tych wariatów. Znowu usłyszałam pukanie do drzwi.
'Ja chyba śnię' pomyślałam sobie.
- Nie mam już herbaty miętowej, ani zapasowych piżam – krzyknęłam padając na łózko.
- A co powiesz na mrożoną czekoladę? - usłyszałam w odpowiedzi. Podniosłam się i poszłam otworzyć drzwi. Za drzwiami stał rozbawiony Gregor z dwoma kubkami nakrytymi wieczkami.
- Jedyny normalny! - krzyknęłam wpuszczając go do środka. Rozsiadł się wygodnie na moim łóżku przesuwając wcześniej stertę moich ubrań. Weszłam do łazienki zmyć z twarzy makijaż kiedy usłyszałam znajomą melodie mojego dzwonka.
- Telefon! - krzyknął Gregor.
- Zobacz kto!
- Severin... Freund? Serio?
- Niech dzwoni, później do niego oddzwonie.
Wróciłam do pokoju i usiadłam naprzeciwko Schlierego.

- Ej, a jak tak przy Niemcach jesteśmy.... Ostatnio widziałem Cię w kawiarni z Wellingerem... Wy coś tak na poważnie?

10 komentarzy:

  1. Co raz bardziej mi się to podoba. Można się pośmiać, a także i zastanawiać co z tymi Niemcami...
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wszytko rozumiem, znaczy nic nie rozumiem. No bo wiesz ja na początku myślałam że tym jej Bawarczykiem to będzie Freund a tutaj mi z Wellingerem wyskakujesz !? Ale wiesz teraz zaczynam chyba myśleć. Bo jak mnie zapraszałaś na tego bloga to napisałaś "MAŁEGO BAWARCZYKA" a Andi jest w końcu najmłodszym członkiem reprezentacji niemieckiej ? Tak więc mnie olśniło i mam taką ogromniastą faze na Wellingera od 3 dni że mogę Ci tylko dziękować !!!!!
    Wenyyy! Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Padłam ze śmiechu. Istny cyrk z tymi Austriakami. Michi i jego blender, rodzinka penisów na szyi Didla, kadrowy habit... Uwielbiam! Uwielbiam opowiadania, gdzie można się pośmiać, dlatego masz mnie w stu procentach.
    No i ten Bawarczyk... Wellinger? Czy Freund? Przymiotnik MAŁY pasuje mi tylko do tego pierwszego, choć nieukrywalnie mam nadzieję, że jednak będzie to Sevi. :D
    Pozdrawiam i ściskam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę się doczekać następnego! A co do "Bawarczyka" to miałam nadzieję, że jednak będzie to Severin. Tak mało o nim fanficów.
    Pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostawiłaś u mnie link, za co dziękuje, bo opowiadanie jest świetne! ;D
    Skoro jest Austria Team, to musiałam być i ja.

    Czytałam nie przestając się śmiać. Genialnie piszesz!

    Co do tego Bawarczyka... Ciekawość mnie zżera, czy to Freund czy Wellinger ;D

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział, pozdrawiam i zapraszam na 3. :)

    http://skok-w-zapomnienie.blogspot.com/2014/06/rozdzia-3-jestes-zmienny-jak-wiatr-w.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, nie, nie. Kto chodzi do kawiarni z Wellingerem, gdy obok jest taki Sevcio? Nie, nie, nie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Absolutnie zgadzam się z przedmówczynią! Wellingerowi mówimy stanowcze: NIE!

    OdpowiedzUsuń
  8. 'Obiecałaś pożyczyć mi blender'
    Przeczytałam dopiero drugi rozdział, a już uwielbiam to opowiadanie!
    Coś świetnego :D
    'zapomniałaś kadrowego habitu!'
    Zależności w kadrze stworzone przez Diessa mnie po prostu powalają. Może niech Justynę zawinie w folię bąbelkową albo jakiś inny drut kolczasty?

    OdpowiedzUsuń
  9. Cała kadra austriacka jest tak jedyna w swoim rodzaju, że aż dziw mnie bierze, gdzie ci faceci się uchowali przez cały czas (albo też: gdzie ich naturalność się uchowała), skoro w mediach objawiają się jako dość normalni i stonowani kolesie.. ;D A tymczasem potrzeba całkiem zgrabnej, powabnej oraz inteligentnej Tyśki, żeby prawda wyszła na jaw, Diess z oparów konwenansu, a Hayboeck z uzależnienia od herbaty miętowej. I tylko wspomniany przez jego bledner jakoś mąci mi całość... ;P
    Czyżby cała heca miała związek jednak z cudem-Wellingerem? <3
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Można by powiedzieć : YOU MADE MY DAY! ;)

    OdpowiedzUsuń