- Naprawdę jest ci potrzebne aż tyle
szortów? - jęknął Michi leżąc na moim łóżku i obserwując
jak kolejna para ląduje w walizce. Odwróciłam się do niego i
rzuciłam lodowate spojrzenie. - Ok, jest ci potrzebne, rozumiem.
Hayboeck dość dobrze poznał już mój
problem polegający na słabości do wielkiej ilości ciuchów. 3
tygodnie temu razem z Kraftem, Gregorem i Manu przyszli mi skręcać
szafy w moim nowym mieszkaniu. Zapomniałam im jedynie powiedzieć
ILE ich jest. Po 3 dniach walki, wszystkie szafy stały na swoich
miejscach, a ubrania elegancko ułożone leżały na półkach.
Tak, minęły 3 tygodnie od czasu kiedy
dołączyłam do ekipy austriackiej i właśnie szykowaliśmy się do
wyjazdu na zgrupowanie do Turcji. Michi jako mój sąsiad, najlepszy
kumpel i powiernik wspierał mnie w trudnych chwilach pakowania
walizki.
- To czy to? - podniosłam do góry dwa
komplety bikini i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Boże, dziewczyno – Hayboeck
przewrócił z rozbawieniem oczami – właśnie zapakowałaś szorty
dla całej żeńskiej armii Stanów Zjednoczonych, a nie możesz
zapakować dwóch bikini?
- Bikini to nie to samo co szorty!
- Niemożliwe! Naprawdę? Całe
dotychczasowe życie żyłem w błędzie....
- Nie nabijaj się! - rzuciłam i
zajęłam się składaniem bluzek i wrzucaniem ich do walizki. -
Wiesz jak Diess pilnuje żebym czasem 'nie emanowała przy was swoją
seksualnością'... On ma jakiś problem na tym podłożu?
- Chyba nie jestem dobrą osobą żeby
ci to wszystko opowiadać – mruknął niechętnie blondyn i
podniósł się aby usiąść po turecku. - Musiałbym się
skonsultować z chłopakami i może ci to razem opowiemy... Może być
na zgrupowaniu?
- Obiecujesz? Bo ja już naprawdę mam
dosyć tych komentarzy...
- Obiecuje! A poza tym Diess pilnuje
cię tylko w pracy, nie wie co się dzieje kiedy zostajesz ze mną
sama w mieszkaniu... - Michi posłał mi wyzywający uśmiech i
mrugnął łobuzersko.
- Wariat! - zaśmiałam się i rzuciłam
w niego poduszką, którą zgarnęłam z brzegu łózka.
- Dobra Skarbeńku – blondyn podniósł
się i ruszył do drzwi – Uciekam do siebie, wpadnę do ciebie
wieczorem, wiesz po co... - znowu się uśmiechnął złośliwie.
- Tak? A niby po co?
Michael zawrócił w moją stronę.
Zatrzymał się dosłownie o krok ode mnie, przyciągnął do siebie
łapiąc mnie za biodra i patrząc mi głęboko w oczy wymruczał:
- Obiecałaś pożyczyć mi blender.
O mało nie parsknęłam śmiechem, ale
próbując zachować nastrój sytuacji westchnęłam cicho, położyłam
mu dłoń na policzku i odpowiedziałam:
- Ah no tak, zapomniałam! Ale teraz
wypierdalaj stąd, bo zadzwonie do Diessa i zawiadomię go, że mnie
molestujesz.
Po ostatnim słowie delikatnie
klepnęłam go w policzek i odsunęłam się z powrotem do szafy w
poszukiwaniu ubrań.
- I takie laski to ja lubię! – Michi
był ewidentnie zadowolony z zaistniałej sytuacji. - Może wpadnę
wieczorem po coś więcej...
- WYPIERDALAJ!
Następnego dnia popołudniu wszyscy
spotkaliśmy się na lotnisku, skąd mieliśmy się udać do Turcji.
Jako że pogoda w Austrii dopisywała miałam na sobie kadrowe
szorty, lekko przykrótką bluzkę ukazującą kawałek mojego
brzucha i sandałki. Za sobą ciągnęłam walizkę, a na ręcę
niosłam dość dużą torebkę.
- To ma być strój, który zapewni
brak intymnych relacji w kadrze? - jeszcze nic nie zdążyłam
powiedzieć, a Diess od razu na mnie naskoczył.
- Boże, Tyśka – Gregor udawał
przerażonego – zapomniałaś kadrowego habitu!
Parsknęłam śmiechem i usiadłam obok
Schlierego, a ten zaraz otoczył mnie swoim ramieniem.
- Nam Tysia bardzo się podoba w takim
wydaniu!
- Właśnie o to chodzi, że ja
doskonale wiem że wam się podoba w takim wydaniu!
- Daj spokój Alex – do dyskusji
przyłączył się Heinz, który pojawił się nie wiadomo skąd. -
Nie rób z chłopców takich niewyżytych seksualnie potworów. To
wbrew pozorom dojrzali młodzi mężczyźni! O, bardzo ładne! -
rzucił pokazując na coś co przed chwilą Kraft narysował na karku
Dietharta markerem. – A co to?
Wszyscy wygięli się do tyłu, żeby
zobaczyć malowidło Stefana i ryknęli śmiechem widząc rodzinę
penisów uwiecznioną pod włosami Thomasa.
- Kurwa, Kraft! - wrzasnął Diethart i
ruszył przez halę lotniska, próbując dogonić uciekającego przed
nim kumpla.
- Dojrzali młodzi mężczyźni –
powtórzył bez przekonania Diess i z westchnieniem ruszył w
kierunku odprawy.
Całe szczęście, że pokój dostałam
sama – wiecie, ochrona przed relacjami damsko-męskimi. Z
zadowoleniem stwierdziłam, że mam dwuosobowe łózko, a skoczkowie
ulokowani są w pokojach niemalże na drugim końcu korytarza. Cisza,
spokój i... pukanie do drzwi? Westchnęłam i ruszyłam otworzyć.
- Morgi? - zdziwiłam się gdy ujrzałam
Thomasa po drugiej stronie.
- Masz chwilkę? Kolano mnie koszmarnie
nawala... Jak co wieczór ostatnio...
- Jasne, wejdź – przepuściłam
utykającego skoczka w drzwiach i delikatnie je za nim zamknęłam –
Siadaj – wskazałam mu miejsce. Zaczęłam ogarniać wszystko co
potrzebne gdy nagle usłyszałam głos Morgiego.
- Wiesz, chciałbym cię przeprosić.
- Ty mnie? - zdziwiłam się – A niby
za co?
- To jak traktuje cię Diess to
wszystko moja wina.
Podeszłam do Thomasa i rozpoczęłam
walkę z jego kolanem jednocześnie nie spuszczając wzroku z jego
twarzy.
- Co masz na myśli?
- Wolałbym tego sam nie opowiadać...
Ale powiem chłopakom żeby z tobą o tym pogadali – mówił
strasznie cicho, jakby naprawdę było głupio – Należą ci się
wyjaśnienia.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć gdy
znowu usłyszałam pukanie do drzwi.
- Otwarte! - krzyknęłam skupiając
się ponownie na kolanie.
- Cześć Złociutka! - do pokoju wpadł
Hayboeck – O cześć Morgi! Królewno ty moja, ty na pewno masz
wszystko w swojej przepastnej walizce, powiedz że masz herbatę
miętową!
- Nie tkniesz mojej herbaty miętowej!
- Błagam! Ja bez niej nie zasnę!
Pointner o tym wiedział i mi woził, a Heinzowi zapomniałem
powiedzieć!
- To teraz zapomnij o herbacie –
odpowiedziałam. - Lepiej? - zwróciłam się do Morgiego, który
pokiwał głową.
- No i dobra – Michi założył ręce
na piersiach i usiadł na moim łóżku. - Zatem spędzimy ten uroczy
wieczór razem, ja będę gadał, a ty będziesz mnie słuchała.
- Weź sobie tę herbatę z szarej
kosmetyczki i zmiataj stąd – mruknęłam niezadowolona.
- Dziękuję! - w biegu ucałował mój
policzek i już go nie było. Był za to Kraft, z którym Hayboeck
minął się w otwartych już na oścież drzwiach.
- Tysia! Nie mam piżamy! - zawołał
od progu.
Spojrzałam na niego zbita z tropu.
- I co? Mam ci swoją pożyczyć?
Morgi obserwował wszystko nie
przestając się śmiać.
- Idź do Gregora – rzucił w stronę
młodszego skoczka – Niech ci wyciągnie z mojej torby jakąś,
wziąłem 3 w razie potrzeby.
- Dzięki Thomas – Kraft był
wyraźnie rozradowany. - Wiedziałem że jak przyjdę do kobiety, to
problem sam się rozwiąże. Dobrze mieć dupeczkę w kadrze. Narazie!
- Zostałaś dupeczką, nieźle –
ironizował Thomas więc ścisnęłam mu nieco mocniej kolano i od
razu się uspokoił.
- Dom wariatów z wami! - krzyknęłam.
- Już cię tu nie ma!
- Idę idę – zwlókł się z łózka
na którym leżał. Podziękował za pomoc, życzył dobrej nocy i
wyszedł. Zamknęłam drzwi i osunęłam się po nich w dół. Byłam
absolutnie wykończona, ale jednocześnie uśmiech nie mógł mi
zejść z twarzy. Lubiłam tych wariatów. Znowu usłyszałam pukanie
do drzwi.
'Ja chyba śnię' pomyślałam sobie.
- Nie mam już herbaty miętowej, ani
zapasowych piżam – krzyknęłam padając na łózko.
- A co powiesz na mrożoną czekoladę?
- usłyszałam w odpowiedzi. Podniosłam się i poszłam otworzyć
drzwi. Za drzwiami stał rozbawiony Gregor z dwoma kubkami nakrytymi
wieczkami.
- Jedyny normalny! - krzyknęłam
wpuszczając go do środka. Rozsiadł się wygodnie na moim łóżku
przesuwając wcześniej stertę moich ubrań. Weszłam do łazienki
zmyć z twarzy makijaż kiedy usłyszałam znajomą melodie mojego
dzwonka.
- Telefon! - krzyknął Gregor.
- Zobacz kto!
- Severin... Freund? Serio?
- Niech dzwoni, później do niego
oddzwonie.
Wróciłam do pokoju i usiadłam
naprzeciwko Schlierego.
- Ej, a jak tak przy Niemcach
jesteśmy.... Ostatnio widziałem Cię w kawiarni z Wellingerem... Wy
coś tak na poważnie?
Co raz bardziej mi się to podoba. Można się pośmiać, a także i zastanawiać co z tymi Niemcami...
OdpowiedzUsuń<3
Ja wszytko rozumiem, znaczy nic nie rozumiem. No bo wiesz ja na początku myślałam że tym jej Bawarczykiem to będzie Freund a tutaj mi z Wellingerem wyskakujesz !? Ale wiesz teraz zaczynam chyba myśleć. Bo jak mnie zapraszałaś na tego bloga to napisałaś "MAŁEGO BAWARCZYKA" a Andi jest w końcu najmłodszym członkiem reprezentacji niemieckiej ? Tak więc mnie olśniło i mam taką ogromniastą faze na Wellingera od 3 dni że mogę Ci tylko dziękować !!!!!
OdpowiedzUsuńWenyyy! Buziaki! :*
Padłam ze śmiechu. Istny cyrk z tymi Austriakami. Michi i jego blender, rodzinka penisów na szyi Didla, kadrowy habit... Uwielbiam! Uwielbiam opowiadania, gdzie można się pośmiać, dlatego masz mnie w stu procentach.
OdpowiedzUsuńNo i ten Bawarczyk... Wellinger? Czy Freund? Przymiotnik MAŁY pasuje mi tylko do tego pierwszego, choć nieukrywalnie mam nadzieję, że jednak będzie to Sevi. :D
Pozdrawiam i ściskam. :)
Nie mogę się doczekać następnego! A co do "Bawarczyka" to miałam nadzieję, że jednak będzie to Severin. Tak mało o nim fanficów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;*
Zostawiłaś u mnie link, za co dziękuje, bo opowiadanie jest świetne! ;D
OdpowiedzUsuńSkoro jest Austria Team, to musiałam być i ja.
Czytałam nie przestając się śmiać. Genialnie piszesz!
Co do tego Bawarczyka... Ciekawość mnie zżera, czy to Freund czy Wellinger ;D
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział, pozdrawiam i zapraszam na 3. :)
http://skok-w-zapomnienie.blogspot.com/2014/06/rozdzia-3-jestes-zmienny-jak-wiatr-w.html
Nie, nie, nie. Kto chodzi do kawiarni z Wellingerem, gdy obok jest taki Sevcio? Nie, nie, nie.
OdpowiedzUsuńAbsolutnie zgadzam się z przedmówczynią! Wellingerowi mówimy stanowcze: NIE!
OdpowiedzUsuń'Obiecałaś pożyczyć mi blender'
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dopiero drugi rozdział, a już uwielbiam to opowiadanie!
Coś świetnego :D
'zapomniałaś kadrowego habitu!'
Zależności w kadrze stworzone przez Diessa mnie po prostu powalają. Może niech Justynę zawinie w folię bąbelkową albo jakiś inny drut kolczasty?
Cała kadra austriacka jest tak jedyna w swoim rodzaju, że aż dziw mnie bierze, gdzie ci faceci się uchowali przez cały czas (albo też: gdzie ich naturalność się uchowała), skoro w mediach objawiają się jako dość normalni i stonowani kolesie.. ;D A tymczasem potrzeba całkiem zgrabnej, powabnej oraz inteligentnej Tyśki, żeby prawda wyszła na jaw, Diess z oparów konwenansu, a Hayboeck z uzależnienia od herbaty miętowej. I tylko wspomniany przez jego bledner jakoś mąci mi całość... ;P
OdpowiedzUsuńCzyżby cała heca miała związek jednak z cudem-Wellingerem? <3
pozdrowienia! cmok! cmok! ;D
Można by powiedzieć : YOU MADE MY DAY! ;)
OdpowiedzUsuń