Jest 23.15 27 lipca. Jesteśmy w Wiśle,
w hotelu w którym zatrzymała się reprezentacja Austrii w skokach
narciarskich. Już jutro rozpoczyna się Letnie Grand Prix, a my
postanawiając wykorzystać okazję umawiamy się na rozmowę z
Justyną Jankowską, fizjoterapeutką reprezentacji Austrii, która
w ostatnich miesiącach stała się nie mniejszą gwiazdą niż sami
skoczkowie.
Rozlega się ciche pukanie i za chwile
w drzwiach pojawia się burza brązowych loków.
- Przepraszam za godzinę, ale musiałam
odprawić z chłopakami wieczorne rytuały – śmieje się
dziewczyna i pewnie wchodzi do pokoju.
Ubrana w luźne dresowe spodnie z
naszytą austriacką flagą i przykrótki biały top który lekko
odsłania jej płaski brzuch w niczym nie przypomina skupionej i
poddenerwowanej dziewczyny, którą widzieliśmy parę godzin temu na
kwalifikacjach.
Siada na fotelu naprzeciwko mnie i
podciąga bose stopy pod siebie siadając po turecku.
- Wieczorne rytuały? - pytam unosząc
lekko brew. Dziewczyna zaczyna się śmiać.
- Wiesz, Morgiego zawsze boli kolano
przed snem, trzeba rozmasować, Michi (Michael Hayboeck – przyp.
red.) nigdy nie zaśnie bez herbaty miętowej, Kraft notorycznie
gubił piżamy, więc od jakiegoś czasu sama mu ją wożę. Ponadto
Gregor ma zawsze jakiś problem do obgadania, więc z ich
wybierania się do spania zawsze tworzy się cała akcja.
- Jak matka!
- Matka Polka – uśmiecha się
dziewczyna.
No tak. Nie można zapomnieć o
słowiańskich korzeniach, z których dziewczyna jest bardzo dumna. W
czasie konkursów mocno trzyma kciuki za swoich rodaków, a miłością
do Polski i Polaków zaraziła już całą kadrę Austrii.
- Dość wcześnie chodzą spać...?
- Oni wstają o 6 rano! Dietharta
trener musi za nogi wyciągać z łóżka, dzieciak jest niesamowicie
uparty!
- Dzieciak? Jest rok młodszy od
Ciebie!
- Co nie przeszkadza mu być kompletnym
dzieciakiem – znowu śmiech.
- Przepraszam że to powiem –
zaczynam niepewnie – ale w niczym nie przypominasz dziewczyny którą
widziałem dzisiaj rano pod skocznią czy choćby w zimowej sesji z
chłopakami. Strasznie dużo się uśmiechasz, twardo stąpasz po
ziemi...
- Wtedy byłam w pracy – odpowiada
rzeczowo brunetka kiwając ze zrozumieniem głową jakby wychwyciła
o co mi chodzi – a teraz, skoro skoczkowie już są odprawieni do
wyrek, mam wolne! Więc mogę sobie pozwolić na odrobinę luzu... A
zdjęcia? O których mówisz?
- O promocyjnych przed Sochi.
- Ach o tych... Chciałabym żeby moja
praca tak wyglądała. Żeby wszystko za mnie robili i nosili, a ja
bym była, pachniała i malowała paznokcie.
- No właśnie, Twoja praca. Zatrudnili
Cię jako fizjoterapeutkę, ale mam wrażenie że robisz w kadrze
dużo więcej.
Dziewczyna po raz kolejny się
uśmiecha.
- Żebyś wiedział! Poza fizjoterapią
zajmuję się też terapią umysłową – jej uśmiech przybiera
złośliwy kształt, na co podnoszę pytająco brwi. - Przychodzą do
mnie, żeby się wygadać. Jest to naprawdę strasznie miłe, ale sam
widzisz o której się spotykamy, jest dość późno jak na wywiad. Jutro, po
zawodach pójdę spać pewnie około 4 nad ranem. A każdy z nich
potrafi wpaść do mnie o 8 i zacząć opowiadać o problemie z
dziewczyną, bo właśnie zadzwoniła i miała 'jakiś dziwny ton'.
Nie muszę chyba dodawać że większość z tych problemów jest
urojona. Ponadto dbam o ich dietę. Taki Fettner na przykład
najchętniej jadłby tylko chleb z nutellą. A kombinezon potem
musiałby mieć szyty z plandeki na żuka!
Parskam śmiechem.
- No i prowadzisz zajęcia ruchowe – dodaję.
- Dokładnie. Bardzo dużo czasu
spędzam z chłopakami ćwicząc równowagę, a także biegając. 15
kilometrów dziennie to standard! Każdy biegnie w swoim świecie, w
słuchawkach na uszach, ale mamy świadomość, że jednak biegniemy
razem, jako grupa i nikt nikogo na trasie nie zostawi. To
niesamowicie buduje ducha zespołu.
- Zawsze było tak kolorowo?
- Absolutnie nie – zaprzecza Justyna– na samym początku musiałam udowadniać, że zasługuję na tę
pracę. Sztab trenerski był uprzedzony do zatrudniania dziewczyny na
to stanowisko. Heinz (Kuttin, trener reprezentacji Austrii – przyp.
red.) mi zaufał i powierzył to zadanie. Na początku byłam zła o to ich podejście, uznałam to za szowinistyczne. Ale potem Michi i
Gregor opowiedzieli mi o całej aferze z udziałem Morgiego i byłej
fizjoterapeutki. Przyznam szczerze że nie miałam o tym pojęcia. No
i wtedy po części zrozumiałam.
- Ale udało się ich przekonać...
-... że nie mam zamiaru ich bajerować?
- wpada mi w słowo dziewczyna i znów zaczyna się śmiać. - No
powiedzmy.... choć nadal zdarza mi się przeczytać w gazetach, że
z którymś romansuje, a pod spodem jest zdjęcie ze wspólnego
wyjścia po czereśnie! Romans jak się patrzy! Chyba nawet w Twojej
gazecie to czytałam....
- Na pewno nie! - bronię się jak
mogę, chociaż szczerze mówiąc nie mogę mieć pewności czy jakiś
pismak takich bzdur nie puścił w sobotnim wydaniu. Dziewczyna mimo
wszystko nadal ma pogodny uśmiech na twarzy. Zaczynam się
zastanawiać skąd nasz sztab wytrzasnął tego radosnego chochlika.
- A dziewczyny naszych skoczków? Nie są zazdrosne?
- Ani trochę! One wiedzą że to
bzdury wyssane z palca. Nigdy żadnej się nie musiałam tłumaczyć.
Wbrew temu co próbują stworzyć brukowce mamy ze sobą naprawdę
dobry kontakt.
- Wiesz, że znacznie podnosisz walory
estetyczne pod skocznią?
- Podrywasz mnie? - w oczach dziewczyny
pojawiają się wesołe iskierki. Widać, że jest w swoim żywiole.
- Może trochę. Ale ogólnie to
stwierdzam fakt.
- Wiesz, jestem dziewczyną, lubię
dobrze wyglądać. Zresztą, która z nas nie lubi? Ale nie
przywiązuje do tego specjalnej wagi. Nie jestem jedną z tych
dziewczyn które pójdą na siłownie w pełnym makijażu bo ktoś je
może zobaczyć. Jak to mówią, jak chcesz wyglądać jak kociak,
najpierw musisz się upocić jak świnia. Koniec i kropka.
- Kokietka z Ciebie.
- Ja? Kto Ci takich bzdur naopowiadał?
- Maciej Kot coś wspominał.
Tyśka parska śmiechem.
- Maciej Kot jest większą kokietką
niż ja, więc niech on już lepiej nic nie mówi.
- Dobrze się znacie?
- Byliśmy swego czasu sąsiadami, ale
to jeszcze zanim dołączyłam do AUTów.
- A teraz tak szczerze... Na czym
polega fenomen Justyny Jankowskiej?
- Wiesz, ja rzadko bywam w Austrii i
nawet nie wiedziałam że istnieje coś takiego jak fenomen Justyny Jankowskiej.
- Nie żartuj! Wszystkie dziewczynki w
Austrii chcą być jak Ty!
- Może wszystkie dziewczynki w Austrii
chciałyby bezkarnie obmacywać Gregora?
- A widzisz... w ten sposób nie pomyślałem. To teraz szybkie pytania. Może być?
- Jasne, strzelaj – odpowiada
Justyna.
- Najlepszy kumpel w kadrze?
- Hayboeck.
- Ulubiona skocznia?
- Letalnica.
- Najgorszy moment sezonu?
- Upadek Michiego.
- Najlepszy skoczek?
- Mam dwa typy.
- Pierwszy?
- Freund.
- A to ciekawe... a drugi?
- No Stoch oczywiście!
- No tak, Patriotka – uśmiecham się.
- Ulubione miasto?
- Zakopane!
- A właśnie... dawno Cię tam nie
było – próbuję podpuścić dziewczynę – A o ile się
orientuję to tam mieszkasz...?
- Już nie – dziewczyna wzrusza
delikatnie ramionami – Przeniosłam się do Bawarii.
Uśmiecham się szeroko widząc jej
lekkie zakłopotanie.
- Ah no tak – zaczynam. - Twój mały
bawarczyk. Jesteś szczęśliwa?
- Jak nigdy wcześniej – Tyśka uśmiecha się promiennie.
W tym momencie drzwi się otwierają i
w drzwiach staje trener zapraszając swoją fizjoterapeutkę na
odprawę. Żegnamy się, a ja zaczynam rozumieć dlaczego wszyscy
oszaleli na punkcie tej dziewczyny.
No to mamy prolog. To mój pierwszy blog, ale mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć i jeszcze do mnie wpadniecie poczytać o Tyśce, małym bawarczyku i austriackich asach ;)
bardzo sobie cenie każdy komentarz i wszystkie uwagi!
***
bardzo sobie cenie każdy komentarz i wszystkie uwagi!
Bardzo ciekawie się zapowiada. Chętnie wpadnę później :)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ta Bawaria. I kto wymienia Severina przed Kamilem? Wydało mi się to podejrzane. Sprawdziłam na Wikipedii i mam pewną koncepcję. Ciekawe czy słuszną :D
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że jestem bardzo ciekawa Twojej teorii ;)
UsuńJejciu, jakie to fajne! Wybaczam wszystko tylko niech będzie tak jak jest!
OdpowiedzUsuńI chyba z tym Bawarczykiem to Aria mnie zdecydowanie uświadomiła :) O ile myślę o tym samym co ona :D
Tak więc dodaje do obserwowanych i czekan na ciąg dalszy :D
Pozdrawiam. :*
Ciekawy pomysł na rozpoczęcie akcji, gratulacje. :)
OdpowiedzUsuńI powiem, że mnie też intryguje Bawarczyk. Bo jeśli to Ten-Którego-Mam-Na-Myśli, go naprawdę fajnie.
Mam tylko nadzieję, że opisana przez Ciebie wspaniałość Tyśki, to tylko wizja pozbawionego obiektywizmu dziennikarza. Bo przyznam się szczerze, że z dużo większą przyjemnością czytuję o bohaterkach, którym sporo brakuje do ideału.
Masz niezły styl, płynny, tylko popracuj trochę nad zapisem dialogów, bo tym rządzą dosyć konkretne zasady. I jeszcze jedno - właśnie w dialogach zaimki powinny być pisane małą literą. Wielką pisze się je wyłącznie w korespondencji.
Podsumowując - zapowiada się ciekawie i na pewno zajrzę sprawdzić, co z tego prologu wynikło.
Pozdrawiam serdecznie
Cora
Jestem i ja. Na razie mogę powiedzieć tyle, że bardzo podoba mi się postać Justyny. Bo jest taka uśmiechnięta, wyluzowana, bardzo pozytywna. A ja lubię takie radosne postacie, bo zdecydowanie przyjemniej się o takich czyta. ;) Podobają mi się również jej perypetie z AUTami. A także sposób w jaki piszesz dialogi. Są bardzo naturalne, zabawne i nie rażą sztucznością, tak, jak często to bywa, gdy ktos chce przedobrzyć i po prostu wymyśla takie filozofie płynące z ust zwykłych bohaterów, że aż łapię się za głowę. Także jest bardzo na plus. :) Czekam niecierpliwie na pierwszy rozdział, bo ciekawi mnie ten mały Bawarczyk!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spam!
OdpowiedzUsuńChciałabym zachęcić Cię do zapisania swojego bloga do katalogu opowiadań o skoczkach narciarskich! http://skijumpinglover.blogspot.com/2014/03/wybicie-z-progu-czyli-zaczynamy-nowy.html
Hellou! Trafiłam tutaj przez przypadek, ale chyba zostanę na dłużej, bo blog niesamowicie mnie zainteresował. Nie tylko dzięki Justynie, czyli postaci totalnie nieprzewidywalnej, pozytywnie zakręconej, a przy tym zdeterminowanej, aby osiągnąć założony cel nie patrząc jednocześnie na własne słabości czy też jakiekolwiek bolączki bądź krzywe miny otoczenia. Skoro udało jej się oczarować nawet dziennikarza, czyli, z założenia, człowieka nieufnego w stosunku do zastanej rzeczywistości, to główna bohaterka naprawdę musi umieć dbać o własne interesy. Choć może to kwestia jej naturalności? Interesujące, że Polce udało się tak kompletnie urobić teoretycznie wrogi nam naród austriacki. ;D Ciekawa jestem dalszego ciągu, dlatego w najbliższym czasie postaram się nadrobić zaległości. :)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia! cmok! cmok! ;D
PS Jeśli jesteś zainteresowana moją pisaniną, to zapraszam na love--is--the--reason.blogspot.com, hiah-hiah.blogspot.com oraz nothing-is-indestructible.blogspot.com ;)
Świetny prolog! Już się zabieram za dalsze czytanie! ;) bardzo zachęciłaś do czytania :)
OdpowiedzUsuń