czwartek, 5 czerwca 2014

Prolog.

Jest 23.15 27 lipca. Jesteśmy w Wiśle, w hotelu w którym zatrzymała się reprezentacja Austrii w skokach narciarskich. Już jutro rozpoczyna się Letnie Grand Prix, a my postanawiając wykorzystać okazję umawiamy się na rozmowę z Justyną Jankowską, fizjoterapeutką reprezentacji Austrii, która w ostatnich miesiącach stała się nie mniejszą gwiazdą niż sami skoczkowie.
Rozlega się ciche pukanie i za chwile w drzwiach pojawia się burza brązowych loków.
- Przepraszam za godzinę, ale musiałam odprawić z chłopakami wieczorne rytuały – śmieje się dziewczyna i pewnie wchodzi do pokoju.
Ubrana w luźne dresowe spodnie z naszytą austriacką flagą i przykrótki biały top który lekko odsłania jej płaski brzuch w niczym nie przypomina skupionej i poddenerwowanej dziewczyny, którą widzieliśmy parę godzin temu na kwalifikacjach.
Siada na fotelu naprzeciwko mnie i podciąga bose stopy pod siebie siadając po turecku.
- Wieczorne rytuały? - pytam unosząc lekko brew. Dziewczyna zaczyna się śmiać.
- Wiesz, Morgiego zawsze boli kolano przed snem, trzeba rozmasować, Michi (Michael Hayboeck – przyp. red.) nigdy nie zaśnie bez herbaty miętowej, Kraft notorycznie gubił piżamy, więc od jakiegoś czasu sama mu ją wożę. Ponadto Gregor ma zawsze jakiś problem do obgadania, więc z ich wybierania się do spania zawsze tworzy się cała akcja.
- Jak matka!
- Matka Polka – uśmiecha się dziewczyna.
No tak. Nie można zapomnieć o słowiańskich korzeniach, z których dziewczyna jest bardzo dumna. W czasie konkursów mocno trzyma kciuki za swoich rodaków, a miłością do Polski i Polaków zaraziła już całą kadrę Austrii.
- Dość wcześnie chodzą spać...?
- Oni wstają o 6 rano! Dietharta trener musi za nogi wyciągać z łóżka, dzieciak jest niesamowicie uparty!
- Dzieciak? Jest rok młodszy od Ciebie!
- Co nie przeszkadza mu być kompletnym dzieciakiem – znowu śmiech.
- Przepraszam że to powiem – zaczynam niepewnie – ale w niczym nie przypominasz dziewczyny którą widziałem dzisiaj rano pod skocznią czy choćby w zimowej sesji z chłopakami. Strasznie dużo się uśmiechasz, twardo stąpasz po ziemi...
- Wtedy byłam w pracy – odpowiada rzeczowo brunetka kiwając ze zrozumieniem głową jakby wychwyciła o co mi chodzi – a teraz, skoro skoczkowie już są odprawieni do wyrek, mam wolne! Więc mogę sobie pozwolić na odrobinę luzu... A zdjęcia? O których mówisz?
- O promocyjnych przed Sochi.
- Ach o tych... Chciałabym żeby moja praca tak wyglądała. Żeby wszystko za mnie robili i nosili, a ja bym była, pachniała i malowała paznokcie.
- No właśnie, Twoja praca. Zatrudnili Cię jako fizjoterapeutkę, ale mam wrażenie że robisz w kadrze dużo więcej.
Dziewczyna po raz kolejny się uśmiecha.
- Żebyś wiedział! Poza fizjoterapią zajmuję się też terapią umysłową – jej uśmiech przybiera złośliwy kształt, na co podnoszę pytająco brwi. - Przychodzą do mnie, żeby się wygadać. Jest to naprawdę strasznie miłe, ale sam widzisz o której się spotykamy, jest dość późno jak na wywiad. Jutro, po zawodach pójdę spać pewnie około 4 nad ranem. A każdy z nich potrafi wpaść do mnie o 8 i zacząć opowiadać o problemie z dziewczyną, bo właśnie zadzwoniła i miała 'jakiś dziwny ton'. Nie muszę chyba dodawać że większość z tych problemów jest urojona. Ponadto dbam o ich dietę. Taki Fettner na przykład najchętniej jadłby tylko chleb z nutellą. A kombinezon potem musiałby mieć szyty z plandeki na żuka!
Parskam śmiechem.
- No i prowadzisz zajęcia ruchowe – dodaję.
- Dokładnie. Bardzo dużo czasu spędzam z chłopakami ćwicząc równowagę, a także biegając. 15 kilometrów dziennie to standard! Każdy biegnie w swoim świecie, w słuchawkach na uszach, ale mamy świadomość, że jednak biegniemy razem, jako grupa i nikt nikogo na trasie nie zostawi. To niesamowicie buduje ducha zespołu.
- Zawsze było tak kolorowo?
- Absolutnie nie – zaprzecza Justyna– na samym początku musiałam udowadniać, że zasługuję na tę pracę. Sztab trenerski był uprzedzony do zatrudniania dziewczyny na to stanowisko. Heinz (Kuttin, trener reprezentacji Austrii – przyp. red.) mi zaufał i powierzył to zadanie. Na początku byłam zła o to ich podejście, uznałam to za szowinistyczne. Ale potem Michi i Gregor opowiedzieli mi o całej aferze z udziałem Morgiego i byłej fizjoterapeutki. Przyznam szczerze że nie miałam o tym pojęcia. No i wtedy po części zrozumiałam.
- Ale udało się ich przekonać...
-... że nie mam zamiaru ich bajerować? - wpada mi w słowo dziewczyna i znów zaczyna się śmiać. - No powiedzmy.... choć nadal zdarza mi się przeczytać w gazetach, że z którymś romansuje, a pod spodem jest zdjęcie ze wspólnego wyjścia po czereśnie! Romans jak się patrzy! Chyba nawet w Twojej gazecie to czytałam....
- Na pewno nie! - bronię się jak mogę, chociaż szczerze mówiąc nie mogę mieć pewności czy jakiś pismak takich bzdur nie puścił w sobotnim wydaniu. Dziewczyna mimo wszystko nadal ma pogodny uśmiech na twarzy. Zaczynam się zastanawiać skąd nasz sztab wytrzasnął tego radosnego chochlika. - A dziewczyny naszych skoczków? Nie są zazdrosne?
- Ani trochę! One wiedzą że to bzdury wyssane z palca. Nigdy żadnej się nie musiałam tłumaczyć. Wbrew temu co próbują stworzyć brukowce mamy ze sobą naprawdę dobry kontakt.
- Wiesz, że znacznie podnosisz walory estetyczne pod skocznią?
- Podrywasz mnie? - w oczach dziewczyny pojawiają się wesołe iskierki. Widać, że jest w swoim żywiole.
- Może trochę. Ale ogólnie to stwierdzam fakt.
- Wiesz, jestem dziewczyną, lubię dobrze wyglądać. Zresztą, która z nas nie lubi? Ale nie przywiązuje do tego specjalnej wagi. Nie jestem jedną z tych dziewczyn które pójdą na siłownie w pełnym makijażu bo ktoś je może zobaczyć. Jak to mówią, jak chcesz wyglądać jak kociak, najpierw musisz się upocić jak świnia. Koniec i kropka.
- Kokietka z Ciebie.
- Ja? Kto Ci takich bzdur naopowiadał?
- Maciej Kot coś wspominał.
Tyśka parska śmiechem.
- Maciej Kot jest większą kokietką niż ja, więc niech on już lepiej nic nie mówi.
- Dobrze się znacie?
- Byliśmy swego czasu sąsiadami, ale to jeszcze zanim dołączyłam do AUTów.
- A teraz tak szczerze... Na czym polega fenomen Justyny Jankowskiej?
- Wiesz, ja rzadko bywam w Austrii i nawet nie wiedziałam że istnieje coś takiego jak fenomen Justyny Jankowskiej.
- Nie żartuj! Wszystkie dziewczynki w Austrii chcą być jak Ty!
- Może wszystkie dziewczynki w Austrii chciałyby bezkarnie obmacywać Gregora?
-  A widzisz... w ten sposób nie pomyślałem. To teraz szybkie pytania. Może być?
- Jasne, strzelaj – odpowiada Justyna.
- Najlepszy kumpel w kadrze?
- Hayboeck.
- Ulubiona skocznia?
- Letalnica.
- Najgorszy moment sezonu?
- Upadek Michiego.
- Najlepszy skoczek?
- Mam dwa typy.
- Pierwszy?
- Freund.
- A to ciekawe... a drugi?
- No Stoch oczywiście!
- No tak, Patriotka – uśmiecham się. - Ulubione miasto?
- Zakopane!
- A właśnie... dawno Cię tam nie było – próbuję podpuścić dziewczynę – A o ile się orientuję to tam mieszkasz...?
- Już nie – dziewczyna wzrusza delikatnie ramionami – Przeniosłam się do Bawarii.
Uśmiecham się szeroko widząc jej lekkie zakłopotanie.
- Ah no tak – zaczynam. - Twój mały bawarczyk. Jesteś szczęśliwa?
- Jak nigdy wcześniej – Tyśka uśmiecha się promiennie.


W tym momencie drzwi się otwierają i w drzwiach staje trener zapraszając swoją fizjoterapeutkę na odprawę. Żegnamy się, a ja zaczynam rozumieć dlaczego wszyscy oszaleli na punkcie tej dziewczyny.


***

No to mamy prolog. To mój pierwszy blog, ale mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć i jeszcze do mnie wpadniecie poczytać o Tyśce, małym bawarczyku i austriackich asach ;)
bardzo sobie cenie każdy komentarz i wszystkie uwagi!

9 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawie się zapowiada. Chętnie wpadnę później :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawi mnie ta Bawaria. I kto wymienia Severina przed Kamilem? Wydało mi się to podejrzane. Sprawdziłam na Wikipedii i mam pewną koncepcję. Ciekawe czy słuszną :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że jestem bardzo ciekawa Twojej teorii ;)

      Usuń
  3. Jejciu, jakie to fajne! Wybaczam wszystko tylko niech będzie tak jak jest!
    I chyba z tym Bawarczykiem to Aria mnie zdecydowanie uświadomiła :) O ile myślę o tym samym co ona :D
    Tak więc dodaje do obserwowanych i czekan na ciąg dalszy :D
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy pomysł na rozpoczęcie akcji, gratulacje. :)
    I powiem, że mnie też intryguje Bawarczyk. Bo jeśli to Ten-Którego-Mam-Na-Myśli, go naprawdę fajnie.
    Mam tylko nadzieję, że opisana przez Ciebie wspaniałość Tyśki, to tylko wizja pozbawionego obiektywizmu dziennikarza. Bo przyznam się szczerze, że z dużo większą przyjemnością czytuję o bohaterkach, którym sporo brakuje do ideału.
    Masz niezły styl, płynny, tylko popracuj trochę nad zapisem dialogów, bo tym rządzą dosyć konkretne zasady. I jeszcze jedno - właśnie w dialogach zaimki powinny być pisane małą literą. Wielką pisze się je wyłącznie w korespondencji.
    Podsumowując - zapowiada się ciekawie i na pewno zajrzę sprawdzić, co z tego prologu wynikło.
    Pozdrawiam serdecznie
    Cora

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem i ja. Na razie mogę powiedzieć tyle, że bardzo podoba mi się postać Justyny. Bo jest taka uśmiechnięta, wyluzowana, bardzo pozytywna. A ja lubię takie radosne postacie, bo zdecydowanie przyjemniej się o takich czyta. ;) Podobają mi się również jej perypetie z AUTami. A także sposób w jaki piszesz dialogi. Są bardzo naturalne, zabawne i nie rażą sztucznością, tak, jak często to bywa, gdy ktos chce przedobrzyć i po prostu wymyśla takie filozofie płynące z ust zwykłych bohaterów, że aż łapię się za głowę. Także jest bardzo na plus. :) Czekam niecierpliwie na pierwszy rozdział, bo ciekawi mnie ten mały Bawarczyk!

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam za spam!
    Chciałabym zachęcić Cię do zapisania swojego bloga do katalogu opowiadań o skoczkach narciarskich! http://skijumpinglover.blogspot.com/2014/03/wybicie-z-progu-czyli-zaczynamy-nowy.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Hellou! Trafiłam tutaj przez przypadek, ale chyba zostanę na dłużej, bo blog niesamowicie mnie zainteresował. Nie tylko dzięki Justynie, czyli postaci totalnie nieprzewidywalnej, pozytywnie zakręconej, a przy tym zdeterminowanej, aby osiągnąć założony cel nie patrząc jednocześnie na własne słabości czy też jakiekolwiek bolączki bądź krzywe miny otoczenia. Skoro udało jej się oczarować nawet dziennikarza, czyli, z założenia, człowieka nieufnego w stosunku do zastanej rzeczywistości, to główna bohaterka naprawdę musi umieć dbać o własne interesy. Choć może to kwestia jej naturalności? Interesujące, że Polce udało się tak kompletnie urobić teoretycznie wrogi nam naród austriacki. ;D Ciekawa jestem dalszego ciągu, dlatego w najbliższym czasie postaram się nadrobić zaległości. :)
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    PS Jeśli jesteś zainteresowana moją pisaniną, to zapraszam na love--is--the--reason.blogspot.com, hiah-hiah.blogspot.com oraz nothing-is-indestructible.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny prolog! Już się zabieram za dalsze czytanie! ;) bardzo zachęciłaś do czytania :)

    OdpowiedzUsuń