poniedziałek, 23 czerwca 2014

5. Pieprzeni Bawarczycy.

Dwa dni unikania reprezentacji Niemiec i ich głupich pomysłów pozwoliły mi na chłodną ocenę sytuacji. Fakt, że przebywali w tym samym kraju i w tym samym hotelu co my, na pewno nie jest dziełem przypadku! Sprawa jest grubymi nićmi szyta i ja, Justyna Jankowska, to udowodnię!
Ponadto zdałam sobie sprawę jak kiepsko musiało być z moją psychiką w momencie kiedy na widok jednego z nich serce zaczęło mi bić dwa razy szybciej, a żołądek wywinął efektowne salto. Ot, chwila słabości, każdy takie miewa! Przecież Ci kolesie to banda kretynów.
Jedynym normalny w tym objazdowym zoo okazał się Marinus Kraus. Może na początku go zbyt pochopnie oceniłam? Na pewno wpływ na to miał fakt, że jego towarzyszem prawie zawsze jest Andreas Playboy Wellinger.
Marinus dużo zyskuje przy bliższym poznaniu. Jest strasznie miłym facetem, chorobliwie nieśmiałym, ale absolutnie przeuroczym. Postanowiłam podzielić się przemyśleniami z moimi mężczyznami przy śniadaniu.
- Marinus? - spytał Gregor i ugryzł kawałek bułki. - Spoko koleś, ale trochę pizdeczka, nie uważasz?
- Dziękuję za okruchy na twarzy, to było urocze – odpowiadam wycierając czoło serwetką. - Na pewno jest lepszy niż Wellinger.
- Wellinger jest w porządku – stwierdza Manu i wyciąga spod stołu dziwne opakowanie.
- Fettner, oddawaj nutelle! - warczę wyciągając w jego stronę dłoń.
- I ty brutusie przeciwko mnie? - lamentuje Manuel, ale widząc moją nieugiętą minę niechętnie oddaje mi czekolade.
- Wracając do tego Wellingera – zaczyna Gregor a ja w ramach bezpieczeństwa odsuwam się od niego odrobinę – to co ty masz z nim za problem? Przecież byliście nawet razem na kawie!
Chcąc nie chcąc zaczynam im opowiadać historię, którą jakiś czas temu podzieliłam się z Fettnerem.
- Eee tam, Tyśka! - Morgi macha lekceważąco ręką i bierze spory łyk herbaty. - Rwał cię i tyle! W końcu jak to mawia Kraft – jesteś dupeczka!
Przewracam zniesmaczona oczami i pozostawiam bez komentarza głupią minę Thomasa. Liczę moje dzieciaczki i...
- Gdzie jest Michi?
- Śpi – odpowiada Manu.
- Chcesz mi powiedzieć, że zabrałeś ze sobą na śniadanie nutelle, ale zapomniałeś Hayboecka? - pytam z niedowierzaniem, a Fettner potakująco kiwa głową. - Śmigaj mi po niego, ale już!
Brunet znika na schodach, a zamiast niego pojawia się ulubieniec tłumów – Alexander Diess. W duchu odprawiając pogrzeb mojego dobrego humoru, przygotowuję się na kolejną konfrontację z Panem Idealnym.
- Czy moja królewna ma zamiar w końcu zacząć pracować i zabrać chłopaków na zajęcia? - 'cześć' w wykonaniu Diessa brzmi niezwykle dziwnie, nie uważacie?
- Po pierwsze jest 8:49, więc mam jeszcze 11 minut na jedzenie śniadania. – zaczynam wstając od stołu. - A przynajmniej według rozpiski, którą sam napisałeś. Co oznacza, że już teraz mogłabym ci kazać spierdalać. Po drugie, nie jestem twoją królewną, tylko Thomasa. – rzucam Morgiemu porozumiewawcze spojrzenie, a on uśmiecha się złośliwie. - Ale to chyba nie jest pierwszy raz kiedy myślisz, że królewna jest twoja, a naprawdę jest Thomasa, prawda?
Chłopcy przy stole wstrzymują oddech, ale widzę w ich oczach rozbawienie.
- Jak śmiesz?! – twarz Alexa przyjmuje odcień eleganckiego buraka.
- Tak samo jak ty śmiałeś mnie traktować jak idiotkę od początku mojej pracy w tej kadrze – syczę mu prosto w twarz, wykorzystując fakt że nie należy do najwyższych. Chwilę później uśmiecham się do niego promiennie i wymijając go podaję mu nutelle Fettnera i mówię:
- Manu znów próbował przemycić czekoladę. Widzisz jak dobrze wypełniam twoje polecenia, Szefie?
Odchodzę w kierunku schodów zadowolona z siebie. Ba! W duchu nawet przybijam sama sobie piątkę. Po chwili dogania mnie Morgi.
- Czy to znaczy, że nie jesteś na mnie zła?
- Ja na ciebie? O co?
- No wiesz, tę całą akcję z Silvią...
- Pytasz mnie czy jestem zła o to, że puknąłeś dziunie Diessa? - śmieję się, a Thomas nieśmiało kiwa głową. - Pomnik bym ci za to postawiła dziubeczku!


Kolejny upalny dzień zleciał zdecydowanie za szybko. Każdy z nas dawał z siebie wszystko, więc wieczorem autentycznie padałam na twarz. Ale nauczona wcześniejszymi doświadczeniami wybrałam się na pielgrzymkę po pokojach chłopaków. Najpierw zawitałam do Morgiego i Gregora. Thomasowi wymasowałam kolano, a Gregor opowiedział mi o wakacjach jakie planują z Sandrą. Ta jego Sandra musi być dziewczyną z anielską cierpliwością, ile ten Schlierenzauer gada! Po odhaczeniu pierwszej dwójki przeniosłam się do Michiego i Manuela. Hayboeck akurat się kąpał, więc postawiłam mu herbatę na szafce nocnej i chwilę pogadałam z Fettnerem. Chłopak był strasznie przybity, więc obiecałam sobie że na następny dzień przemycę mu jakąś czekoladę. Dobrze spisuje się na treningach, niech coś chłopak z życia ma! Na koniec sprawdziłam jak wygląda sprawa kryzysu piżamowego u Krafta, życzyłam jemu i Diethartowi dobrej nocy i poszłam do siebie spać.
Ha. Ha. Ha. Chciałabym.
Wychodzę spod przysznica i wycieram włosy w ręcznik, kiedy nagle słyszę pukanie do drzwi.
- Marinus?
- Cześć Tysia – zaczyna i widzę jak się peszy na widok mojej krótkiej piżamy. - Bo wiesz... Ja... My chyba potrzebujemy twojej pomocy.
- Mojej pomocy? - unoszę brwi ze zdziwienia.
- No... fizjoterapeuty – dopowiada Kraus.
- Ale z wami chyba jakiś przyjechał prawda...? - powoli przestaję cokolwiek rozumieć.
- Nie możemy do niego iść – widzę, że zaczyna panikować, więc nie torturując go więcej, biorę bluzę reprezentacji i wychodzę za nim z pokoju.
Wychodzimy z hotelu, schodzimy ścieżką w dół i kierujemy się w stronę plaży. W oddali, pod opuszczonymi budynkami widzę resztę skoczków niemieckich pochylających się nad kimś.
- Mari, co się stało? - pytam przerażona.
- Bo wiesz... my trochę wypiliśmy – zaczyna, a dla mnie jest to już połowa wyjaśnienia dlaczego potrzebują fizjoterapeuty. - No i postanowiliśmy urządzić sobie parkour.
Bingo! Mamy zwycięzcę! Napruci jak bąki Niemcy skakali po opuszczonych budynkach i nie mogą iść do swojego fizjo, bo ten zaraz pójdzie do trenera i wylot z kadry! Mówiłam już że Team Germany to kretyni?
Podchodzimy bliżej, a ja już jestem w stanie dostrzec, że na ziemi leży Freund.
- Cześć piękna – rzuca mi na przywitanie Wellinger.
- Japa kapciu – warczę pod nosem i podchodzę prosto do Severina. - Gdzie cię boli?
- W krzyżu – odpowiada ledwo słyszalnym szeptem.
- Czy wy jesteście pojebani? - wydzieram się na całą resztę w czasie kiedy delikatnie sprawdzam czy Freund zrobił sobie coś poza wielkim siniakiem. - Przecież on mógł się połamać! Każdy z was mógł!
Wszyscy jak na zawołanie opuszczają głowy.
- Wank i Wellinger zaniesiecie go do mojego pokoju – nakazuję najwyższym z nich. - Tylko macie być cicho, żeby nikt was nie usłyszał! Jak ktoś usłyszy to nie ręczę za siebie!
- A nie pójdziesz z tym do Schustera? - pyta cicho Wank.
- Teraz się nagle trenera boisz, tak? - pytam kpiąco i odchodzę w kierunku hotelu.


Akcja przetransportowania Freunda do mojego pokoju przebiegła szokująco sprawnie. Niby takie chuchra z tych skoczków, a jednak swoją siłę mają. Otwieram przed nimi drzwi, wskazuję gdzie go mają położyć, a potem wyganiam ich na korytarz, żeby czasem nie zdążyli mnie znowu zapytać czy będę ich kryć przed trenerem.
Severin ściąga koszulkę i moim oczom ukazuję się gigantyczny siniak w miejscu gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę. Ledwo powstrzymuję śmiech i instruuje Niemca jak ma się położyć.
Ładny zarys pleców.
Odganiam od siebie szybko tę myśl i staram się rozmasować Severinowy tył, ale ból jest zbyt wielki. Jeszcze raz sprawdzając, czy aby na pewno nie uszkodził sobie nic trwale decyduję się zostawić delikwenta z problem do rana. Odszukuję wszystkie maści przeciwzapalne i przeciwbólowe jakie mam i delikatnie wsmarowuję je w plecy Freunda. Rozglądam się po pokoju za plastrami do kinesiotapingu. Oczywiście, że ich nie mam, wszystkie zużyłam na kolano Morgiego!
- Nigdzie się nie ruszaj! - rzucam do Severina i wybiegam z pokoju. Przebiegam kawałek korytarza i pukam delikatnie do drzwi, które chwilę później otwiera zaspany Michi.
- Potrzebuję taśmy – mówię.
- Stało się coś? - pyta przerażony Hayboeck, a za jego ramieniem pojawia się ledwo żywy Fettner.
- Po prostu mi je dajcie – rzucam błagalnie. Obaj znikają gdzieś w głębi pokoju i za chwilę wracają z dwoma kosmetyczkami wypełnionymi po brzegi.
- To wszystko co mamy – mówi Manuel podając mi swoją.
- Jesteście wspaniali, dziękuję! - staję na palcach i jednemu i drugiemu daję buziaka w policzek. - Dobranoc! - rzucam przez ramię i biegnę w stronę swojego pokoju.
- Polecamy się na przyyyszłooooość – słyszę jak przemowa Manuela zostaje zakłócona przez głośne ziewnięcie i drzwi się zamykają. Wchodzę do siebie i moim oczom ukazuje się Freund śpiący na moim łóżku! Całe szczęście ze mam dwuosobowe! 
I całe szczęście, że Niemiec leży na brzuchu, przynajmniej mogę mu zalepić plecy. Jako że mam dużo czasu konstrukcja na plecach Severina jest niemal idealna, inżynier by się nie powstydził. Ostatnią rzeczą jaką pamiętam jest fakt, że pogratulowałam sobie w myślach, potem moja głowa uderzyła o poduszkę i straciłam przytomność.


Rano obudziły mnie promienie słońca padające mi prosto na twarz.
No tak, Freund zajął lepszą stronę łózka.
Patrzę na niego i zauważam, że od wczoraj nie zmienił pozycji. Przez myśl przechodzi mi, że może tam umarł, więc obchodzę po cichu łóżko i sprawdzam. Żyje. Nawet jęczy coś pod nosem. Wyciągam z walizki świeże ciuchy i idę pod prysznic. Szybko się ogarniam, myje zęby, delikatnie psikam się perfumem i wychodzę z łazienki.
- Cześć – no proszę, Freund ożył! Już kumuluję siłę, żeby wygłosić całą litanię na temat jego nieodpowiedzialności, potencjalnych tragicznych skutków jego głupiego zachowania i kilku innych rzeczy kiedy on znowu się odzywa. - Bardzo jesteś na mnie zła?
I posyła mi taki uśmiech, że cała litania ucieka mi z głowy. Pieprzeni Bawarczycy.

9 komentarzy:

  1. Nawet nie wyobrażasz sobie mojego zadowolenia, kiedy zobaczyłam, że dodałaś rozdział! :D
    Oczywiście czytając, śmiałam się jak głupia, jak zwykle zresztą xd
    Co do tego Bawarczyka... Bo niby można by powiedzieć śmiało, że to Freund, ale jednak Wellinger nie daje mi spokoju, więc na razie nie wysuwam jakichś głębszych wniosków.

    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahahahhahahahahah! Jezu! Dziewczyno, uwielbiam to co piszesz! :D
    Wreszcie mam czas by skomentować. I przepraszam że przez jakiś czas nie komentowałam :)
    Ale wracając do rozdziału i opowiadania no to.... Ten Bawarczyk. Bo tak: na początku myślałam... Baaaa! Byłam pewna na 99.9% że to Severin. Później mi wyskakujesz z Wellingerem i co do jego osoby nadal nie jestem pewna. Tylko jeszcze dziś pojawił się Kraus?
    "Pomnik bym Ci za to postawiła dziubeczku!" - kooooooooooooocham ten fragmencik! <3
    A ja sobie jeszcze przez dzień/dwa powyciągam wnioski, jak będę miała jakieś nowe to się nimi podzielę :D
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczne!!!!! Nawet nie wiesz, jak bardzo się ucieszyłam, że dodałaś nowy.
    Śmiałam się jak głupia :D A co do Tajemniczego Bawarczyka - mam już pewne przemyślenia. Mam nadzieję, że wkrótce dowiemy się kto to.
    Czekam na następny i pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, dziewczyno.. Ten blog jest po prostu zajebisty, na serio! :D Piszesz tak lekko, składnie i w dodatku z humorem. Dialogi są po prostu nieziemskie, tak jak i pozostałe opisy. Od razu przeczytałam wszystkie rozdziały i muszę przyznać, że Justyna od razu wzbudziła moją sympatię. Trafiłam tu przez przypadek i ani trochę nie żałuję, że kliknęłam na Twojego bloga. ;)
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością, pozdrawiam
    Allie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ kręcisz i kręcisz. Dalej nie wiem, który to ten najgorszy Bawarczyk!
    I podziwiam za to jak szybko dodajesz rozdziały!

    Ja dziś wróciłam z dziełem mojego życia: http://wszystko-byloby-inaczej.blogspot.com :) Czytałaś już Złośliwca? Zapraszam!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Płaczę! Ze śmiechu oczywiście. :D Austriacy są zdecydowanie uzależniający wraz ze swoimi tekstami i ogólnie ze swoim całokształtem. Kocham Michiego, kocham Manuela, kocham Morgiego, nawet Gregora tutaj kocham. Są fantastyczni i zdecydowanie są oni perełką tego opowiadania.
    Och te Germańce, wymyślili sobie parkour. No i co ten Sevcio, najpierw robi sobie kuku, a potem zasypia dziewczynie na łóżku? Amant. I Bawarczyk! Tyle, że nie taki mały... (Ucieka do Cioci Wikipedii sprawdzić, ile Sev ma wzrostu) 1,85m! No to hej, nie taki mały, chociaż już zaczynam mieć różne myśli, do czego ma tak naprawdę odnosić się przydomek "mały".
    Okej, tego nie było. :D
    Także tego, Pieprzeni Bawarczycy, a ja czekam na ciąg dalszy. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 'No to hej, nie taki mały, chociaż już zaczynam mieć różne myśli, do czego ma tak naprawdę odnosić się przydomek "mały". '
      padłam i mogę już nie wstać <3 zabiłaś mnie absolutnie ;D

      Usuń
  7. Na początku epicki tekst Schlierenzauera: 'Spoko koleś, ale trochę pizdeczka, nie uważasz?'
    Co za ludzie, ca za ludzie...
    Pocisk Justyny o królewnach był wprost wyborny. Coś świetnego. Nie dziwię się, że im wszystkim szczeny poopadały.
    No i na koniec akcja z małym Bawarczykiem. Swoją drogą Ty się śmiejesz, ale mnie się z tym samym skojarzyło to 'mały'.
    No cóż, szkoła mnie demoralizuje i nawet wakacje nic nie pomagają.
    siniak w miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetna nazwę :D
    hahaha :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ech, napisałam taki wyniosły komentarz, lecz mój laptop coś popierniczył i całość zjadła amba. No, nic. Postaram się przytoczyć główny nurt mych przemyśleń ;)
    Że Alexowi należała się zjebka - o tym wiadomo już od dawna. A skoro nadarzyła się idealna okazja do urzeczywistnienia tejże, zatem co najmniej pomyłką byłoby nie wykorzystanie wspaniałej chwili. I dobrze! Parkour w wykonaniu Niemców <3 Pod względem epatowania szaleństwem nasi sąsiedzi zza Odry idą łeb w łeb z Austriakami. Aż się czasem zastanawiam, co w germańskich narodach siedzi zakodowane niemal atawistycznie... A z innej beczki - cała heca z Freundem, nota bene nagle cudownie ozdrowiałym oraz gibkim i wyjątkowo radosnym, zdaje się przywodzić na myśl misterny podstęp. Może rzekome skakanko jest w rzeczywistości podpuchą, mającą zbliżyć Severina i Justynkę? To by się nawet zgadzało z moją teorią o specyfice Germanów ;)
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    OdpowiedzUsuń