Mam przerąbane. To znaczy, oboje mamy.
Austriackie media oszalały na punkcie moich zdjęć z Michaelem z
morza. Nasz 'związek' został już szczegółowo opisany chyba przez
każdy brukowiec, a w jednym nawet pojawił się wywiad z Kraftem,
który oznajmił że gorąco nam kibicuje. Kraft zarzeka się, że to
nie on bo on nie umie złożyć tak składnych zdań. I ja mu wierzę.
W tym momencie przed moim nosem ląduje
kolejna gazeta, a ja o mało nie dostaje zawału. Wyobraźcie sobie
satysfakcje w oczach Diessa kiedy zobaczył te zdjęcia. Diabeł to
przy tym człowieku mały pikuś.
- Co macie do powiedzenia? - pyta Alex
z triumfującą miną. Siada przy stole naprzeciwko nas, a Michi i ja
prezentujemy klasyczne miny zbitego psa.
- Na Boga Alex! - krzyczę – Przecież
wszystko już powiedzieliśmy przy poprzednich 753 gazetach! To jedno
wielkie nieporozumienie!
- Ja wiedziałem, że pomysł żebyście
mieszkali obok siebie to bzdura! - asystent naszego trenera sprawia
wrażenie jakby kompletnie nie kontaktował. - 3 tygodnie ci
wystarczyły? - zwraca się do mnie.
- Nigdy nie spałam z Hayboeckiem –
warcze pod nosem obrażona.
- A szkoda – dodaje blondyn.
- Nie pogrążaj nas, błagam –
patrzę na mojego towarzysza, a on tylko podnosi do góry ręce w
geście niewinności.
- Heinz? Masz zamiar zabrać głos w
tej sprawie? - Alex zwraca się do trenera, który siedzi obok
pogrążony w grze na telefonie.
- Dla mnie nie ma sprawy – trener
wzrusza ramionami, a w moim sercu ponownie pojawia się wiara w
ludzi.
- Ciebie też omamiła? - wrzeszczy
Diess tym samym powodując że Kuttin przegrywa w swojej grze i całą
uwagę przenosi na nas.
- Tysia twierdzi że nic się nie
stało, Hayboeck, choć zawiedziony, to potwierdza – trener wstaje i
zaczyna krążyć wokół nas. - Rozmawiałem z Gregorem, który tam
był i którego wersja w 100% jest zgodna z tym co mówi ta dwójka. Nie
jestem chory na umyśle żeby szukać problemu tam gdzie go nie ma!
- A niektórzy jak widać są – rzucam teatralnym szeptem ze złośliwym uśmiechem.
- Daj spokój Alex – niespodziewanie
odzywa się Hayboeck – Nie możesz cały czas stawiać tej sytuacji
na równi z sytuacją z Silvią. Tysia jest zupełnie inna i jedyne
co ją łączy z Silvią to zawód. Ponadto Tyśka nigdy cię nie
kochała i nigdy nie zwiąże się z żadnym z nas.
Zamieram. Jaka Silvia? Jakie kochanie?
Przecież Morgi twierdził, że to wszystko jego.... Nagle w głowie
zapala mi się żarówka.
- Silvia była fizjoterapeutką
związaną z Alexem i zdradziła go z Thomasem – bardziej
stwierdzam niż pytam. Wzrok wszystkich pada na mnie, ale nikt nic
nie mówi. - Tak?
- Później Tyśka – ucisza mnie Michi. - W każdym razie tak jak tu stoję mogę Wam wszystkim
zagwarantować, że za rok obecna tu dziewczyna będzie w szczęśliwym
związku i będzie się poważnie zastanawiać czy od nas nie odejść.
Ale my jej nie powolimy.
Siedzimy w moim pokoju. Gregor
aktualnie jest przeze mnie regenerowany, Michi czeka na swoją kolej.
Żadne z nas przez dłuższa chwilę nic nie mówi. W końcu odzywa
się Gregor.
- Silvia nie była zła... Chociaż
nie. Była. Ciężko to wszystko opowiedzieć. Generalnie chodziło o
to, że ona i Diess znali się już wcześniej. Można powiedzieć że
jeszcze z czasów kiedy Alex był młody i piękny...
- Czyli taka bardziej prehistoria –
wtrąca Michi.
-... w każdym razie oni kiedyś byli
parą. - kontynuuje Schlieri. - Wszyscy są prawie pewni, że robotę
u nas dostała po znajomości dzięki swojemu kochasiowi. Na początku
było spoko, ale potem nagle zaczęli mieszkać razem w pokoju.
Auaaa! To boli!
- Przepraszam – mrucze pod nosem, ale
nie zwalniam uścisku na jego łydce.
- No i Pointner zaczął coś
podejrzewać – rzuca Michi. - Któregoś pięknego wieczora na
Turnieju Czterech Skoczni ich nakrył. Ale wiesz... Wszystko jest dla
ludzi. - uśmiecha się złośliwie, a ja tylko z rozbawieniem
przewracam oczami. - Wtedy nie było tej chorej umowy, że nie możemy
się ze sobą wiązać. Nawet jeśli Diess miał wtedy już żonę.
- Tylko że chwile potem rozwalił się
Morgi i Silvia musiała z nim zostać w Austrii jako nasz najbardziej
wykwalifikowany masażysta, z nami pojechał Andi na zastępstwo –
wpada mu w słowo Gregor. - No i Silvia z Alexem długo się nie
widzieli, ona całe dnie spędzała z Thomasem i kiedy oboje wrócili
do kadry to w gazetach huczało od tego że Morgi zostawił dla
Silvii narzeczoną i Lily.
- Lily? - pytam.
- Córeczkę – odpowiada Hayboeck.
Nawet nie wiedziałam, że Thomas ma dziecko. - I wtedy rozpętało
się piekło. Alex robił wszystko, żeby rzucać kłody pod nogi
Morgiemu, nawet Pointner nad nim nie panował. Z Silvia żaden z nas
nie chciał gadać, chcieliśmy zmiany fizjoterapeuty.
- Mnie prawie Sandra za uszy wyciągnęła
z kadry – dopowiada Gregor. - 'Nie będziesz pracować z tą
ladacznicą!' - po raz kolejny zabawnie naśladuje głos swojej
dziewczyny, a ja delikatnie się uśmiecham i przechodzę na drugą
stronę, żeby rozmasować drugą nogę. - Wiesz, Sandra jest dość
zżyta z Kris... Znaczy z narzeczoną Thomasa. Z Michim zerwała
dziewczyna...
Patrzę zaskoczona na blondyna, a on
nieśmiało kiwa głową na potwierdzenie.
- W gazetach pisali, że ze mną też
miała romans – tłumaczy. - A Em nie chciała mi wierzyć że to
stek bzdur.
- W każdym razie potem Silvie
zwolnili, a Thomas pod presją otoczenia zerwał z nią wszelkie
kontakty. - podsumowuje Gregor.
- Czyli.... rozbiła trzy związki? -
pytam.
- Dwa – poprawia mnie Schlieri. - Żona
Diessa mu wybaczyła. Ale Kris o Thomasie nie chciała już słyszeć,
no i Em i Michi...
- A Alex wymyślił tą chorą umowę,
którą musieliśmy podpisać my, mimo że to on wszystko rozpętał
– stwierdzam, a chłopcy potwierdzają skinieniem głów. - Chore.
W głowie mam pełno myśli, przez
które przedzierają się dwa pytania: W co ja się wpakowałam? I
jak oni się z tego gówna wygrzebali?
Jest około północy, a ja siedzę na
hotelowym tarasie i biję się z myślami co dalej. Przecież Diess
mi nie da żyć. To nie jest człowiek, któremu można coś
racjonalnie wytłumaczyć. Miesiąc pracy i już taka akcja.
- Mam nadzieję, że nie rozmyślasz o
tym jak złożyć wypowiedzenie – głos za mną wyrywa mnie z
rozmyślań. Odwracam się i widzę Heinza. - Mogę? - wskazuje
miejsce obok mnie.
Kiwam głową i delikatnie się
przesuwam.
- Alex to trudny człowiek – zaczyna
Kuttin. - Ale postanowiłem go zatrzymać w sztabie, bo to dobry
specjalista, zna się na tym co robi.
- Czyli na uprzykrzaniu życia? -
pytam.
- Też – uśmiecha się Heinz. -
Kiedyś chciałem się wyspać, a ten wpada o 8:30 rano, że trening,
że coś... no wariat, mówię ci. - parskam śmiechem, a trener
obdarza mnie ojcowskim uśmiechem. - Ale ty też nie jesteś tu
przypadkiem. Musisz chyba podziękować Maciejowi Kotowi. - unoszę
brwi ze zdziwienia. - Wiem, że ćwiczyłaś na nim będąc na
studiach, wystawił ci takie rekomendacje, że nie miałem żadnych
wątpliwości.
Uśmiecham się do siebie pod nosem.
Przez chwile zastanawiam się skąd się znają, ale dociera do mnie,
że Heinz kiedyś trenował naszą kadrę. Mój kochany Kot. Mój
obrońca przed złem całego świata. Dopóki nie zaczęliśmy o nim
rozmawiać nie docierało do mnie jak bardzo tęsknie za moim
sąsiadem. Postanawiam, że przed sezonem odwiedzę Zakopane.
- Ale Alex zadowolony nie jest...
- W dupie mam zdanie Alexa –
stwierdza Kuttin z rozbrajającą szczerością. - To ja tu szefuje
nie on.
- I dostawca kawy – dopowiadam wesoło
przypominając sobie czego mnie uczyli skoczkowie.
- To tylko w siedzibie w Innsbrucku –
wyjaśnia mi trener. - Tutaj najważniejszy jestem ja! I jeśli ja
uważam, że będziesz dobrym pracownikiem to choćby się mury
waliły i dinozaury srały zdania nie zmienię. Nie będę dobierał
pracowników pod kątem tego kogo Diess mógłby puknąć a kogo nie.
Aż przeszły mnie dreszcze na samo
wyobrażenie tej sytuacji.
-W każdym razie chcę ci przekazać,
że nie bez przyczyny mamy tak młodą kadrę w tym roku. Moim
zadaniem jest dbać o moje owieczki, czyli chłopców i ciebie –
Kuttin wskazuje na mnie. - Macie po dwadzieścia kilka lat, macie się
rozwijać, być szczęśliwymi i nie martwić się tym co będzie
jutro. A moim zadaniem jest pilnować, żeby takie stare barany jak
Diess czy inni wam w tym nie przeszkodzili! Co by się nie działo
masz do mnie przyjść i mi o tym powiedzieć! Wujek Kuttin zawsze
pomoże!
- A mogę o coś spytać? - pytam
nieśmiało.
- Ależ naturalnie, moje dziecko!
- Jak to się stało że Alex i Thomas
ze sobą rozmawiają?
- Jak już mówiłam w tej kadrze dbamy
o owieczki – Heinz uśmiecha się złośliwie – Baran musiał
ustąpić jeśli chciał mieć dalej pracę. Opowiadałem Ci już co
mi się ostatnio przydarzyło? Wsiadłem nie do swojego samochodu!
Wychodzę z hali przylotów...
Słyszałam tą opowieść już trzy razy,
ale w tej chwili mam taki przypływ miłości do Heinza, że całą
swoją uwagę poświęcam opowieści i udaję, że każdy jej
fragment mnie zaskakuje.
Następnego ranka zjeżdżam windą do
holu i udaje się w stronę jadalni na śniadanie. Piąty dzień
przywitał nas pięknym słońcem, więc w głowie już obmyślam dla
chłopaków zajęcia na plaży. W pewnym momencie rozbrzmiewa dzwonek
mojego telefonu i uśmiecham się szeroko widząc kto dzwoni. Czy mi
się wydawało czy właśnie minął mnie Schuster? No nie ważne...
- Cześć Kot – rzucam odbierając
połączenie.
- No witam dziewczynę Hayboecka –
słyszę i przewracam oczami. Ale przywitanie było ostatnim co
usłyszałam, bo wchodząc do jadalni zamarłam. Przy stoliku z
Fettnerem, Michim i Gregorem siedzi On. Mały Bawarczyk.
*******
Na potrzeby opowiadania, które dzieje się w sezonie olimpijskim, wszystko co zaczerpnęłam z rzeczywistości (czyli np upadki Morgiego) dzieje się sezon wcześniej ;) tak w kwestii wyjaśnienia ;)
Obiecuję, że w kolejnej części dam jakąś wskazówkę, kto jest Bawarczykiem ;)
ENJOY!
No po prostu umieram z ciekawości! Bawarczyk... O którego chodzi? ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział, może wtedy dasz jakieś wskazówki ;D
Już nie mogę doczekać się aż wyjawisz kto jest Bawarczykiem :) Czekam :) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNieźle pokręcona ta austriacka kadra! Aż dziw, że się tam jeszcze nie pozabijali. Mam tylko nadzieję, że Tyśka nie dostarczy im powodu, aby jednak nadrobili to niedopatrzenie. :P
OdpowiedzUsuńNo i nie będę oryginalna – też czekam na Bawarczyka.
A z drobnych uwag warsztatowych – w tekście literackim cyframi zapisuje się tylko liczby. Resztę słowem. Tak więc u Ciebie będą "trzy razy" a nie "3 razy".
Pozdrawiam
C.
Dziekuję za uwagę, już poprawiłam ;)
UsuńPozdrawiam,
Zoe
Dziewczyno, ależ Ty pędzisz! Ledwo przeczytałam jeden rozdział i obiecałam sobie, ze skomentuję na dniach, a tutaj już kolejny! I mi to nie przeszkadza, zawsze jest to kolejny rozdział do przeczytania. ;)
OdpowiedzUsuńNo to tak. Uwielbiam Twojego Hayboecka. Znaczy, ja ogólnie bardzo go lubię, ale ten tutejszy to taka zakręcona pierdoła i w dodatku niby chłopak Tyśki. Choć ogólnie sprawa wygląda średnio, to z naszej perspektywy jest ona przezabawna. Co do samego Diesa, to mi skurczybyk działa na nerwy, ale bez niego byłoby nudno. Tak więc każdy jest na swoim miejscu, amen.
Chłopcy odsłonili przed Justyną karty i pokazali, na czym tam naprawdę polega problem Diessa. Cóż, całej tej afery z Silvią nie skomentuję, bo mnie babsko irytowało i spierniczyło jeden z najpiękniejszych związków ever (naprawdę, po tym, gdy Morgi rozstał się z Kristiną chyba przestałam wierzyć w miłość). No, ale wyjaśnienie Tysi było potrzebne, żeby zrozumiała o co tak naprawdę chodzi i dlaczego Diess zachowuje się tak, a nie inaczej.
W ogóle to jestem ogromną fanką Heinza i ja jego kocham, ja jego chcę jak najwięcej i ja bardzo proszę o uwzględnienie mojej miłości do niego. Dziękuję, pozdrawiam, całuję i ściskam! :D
Haha! Zauważyłam Twój komentarz wchodząc na bloga, żeby dodać kolejny rozdział ;)
UsuńHayboeck jest moją totalną miłością <3
Niestety Heinza w nowym rozdziale nie ma, ale obiecuję wziąć pod uwagę fakt, że ma fanki i w kolejnym rozdziale przemówi na dłużej ;)
pozdrawiam i życzę miłego czytania! ;*
'z czasów kiedy Alex był młody i piękny...
OdpowiedzUsuń- Czyli taka bardziej prehistoria'
Padłam :D
Ale muszę Ci powiedzieć, że niezłe jaja się w tej kadrze wyprawiały. I największe pretensje do całego świata ma ten, który tę całą historię zaczął. To też jest dość specyficzne.
Pędzę dalej, żeby poznać małego Bawarczyka!
Atmosfera w austriackim zbiorowisku skoczków et cetera et cetera dzięki opowiedzeniu w gruncie rzeczy dość mrocznej historii o egotycznej femme fatale rozrzedziła się wyraźnie. Sama nie wiem, czego się mam spodziewać w konsekwencji wyjawienia prawdy, ale mam nadzieję, że nie będą to efekty krzywdzące na dłuższą metę kogokolwiek. Tyśka przejechała się już nieźle na stereotypowej opinii, a i innym też wystarczająco się dostało. Dobrze, że nad wesołą gromadką panuje Kuttin, który, mimo całego zacietrzewienia, zdaje się nad wyraz ogarniać pokręconą rzeczywistość. No, kiedyś poznamy mitycznego Bawarczyka? ;)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia! cmok! cmok! ;D