środa, 6 sierpnia 2014

17. I podaj mi więcej tej papki kobieto!

9 dni. A dokładnie 9 dni, 7 godzin i 22 minuty potrzebował Michi, żeby obudzić się ze śpiączki. Powiecie, że to mało. Dla mnie to było najdłuższe 9 dni, 7 godzin i 22 minuty w całym życiu. Każdą minutę poświęcałam na to, żeby zapewniać samą siebie, że gorzej już nie będzie, że jego stan jest stabilny i że niedługo wróci ze mną do Innsbrucka.
W końcu parę dni po Nowym Roku nadchodzi to, na co zdaje mi się, że czekałam całą wieczność. Siedzę akurat na parapecie w szpitalnej sali Michiego. Na dworze jest już ciemno, ale gwiazdy świecą tak jasno, że pewnie można by iść bez żadnego dodatkowego oświetlenia i przy okazji się nie zabić.
- Tysia? - słyszę słaby głos. Uśmiecham się do okna przez łzy i czuję jak kamień spada mi z serca. Palce mocniej zaciskają mi się na kubku z herbatą, gdy odwracam wzrok w jego stronę. - Jesteś tu.
- A gdzie indziej miałabym być? - pytam.
- Podejdziesz do mnie? - odpowiada mi pytaniem. Odkładam kubek na parapet i podbiegam do jego łóżka. W jednej sekundzie przytulam go do siebie tak mocno jak to tylko możliwe.
- Tak się bałam – szepczę, a łzy zaczynają mi mimowolnie spływać po policzkach.
- Tlen mi odcinasz – słyszę jego słaby głos. Natychmiast puszczam go przerażona, ale on uśmiecha się do mnie łobuzersko. - Nie sądziłem, że tu będziesz.
- Dlaczego?
- Źle cię potraktowałem wtedy...
- Skończ – przerywam mu. - Miałeś pełne prawo się tak zachować. To ja powinnam cię przepraszać.
- Nie masz za co – śmieje się, po czym delikatnie pokasłuje. - Przecież nie zostawisz mnie dla Krausa, prawda?
Zaczynam się śmiać razem z nim i delikatnie pukam się w czoło.
- Powinnam zadzwonić do Heinza – informuję blondyna i wyciągam telefon z kieszeni, a drugą rekę trzymam bezpiecznie w jego dłoni. - Halo? Heinz? Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że Michi się obudził!
- Kochanie! Wychodzę! - słyszę w odpowiedzi stłumiony krzyk. - Nie, nie musisz mi zostawiać jabłecznika... Chciałbym przeżyć – dodaje cicho na końcu. - Daj mi pół godziny Tyśka i jestem!
- Tysiol – zaczyna Michi bawiąc się moją dłonią. - Pomożesz mi się z tego wygrzebać do Olimpiady?
- Nie dasz rady – kręcę głową z uśmiechem. - Jesteś młody, wystartujesz za cztery lata...
- Nie pytam cię o zdanie – przerywa mi. - Pytam czy mi pomożesz.

Więc ćwiczymy. Każdą wolną chwilę od zawodów spędzam z Michim, który został zesłany na przymusowy urlop.
- Masz – podaję mu jakąś papkę, którą kazała mu jeść dietetyczka.
- Obrzydlistwo – prycha mieszając łyżką w swoim obiedzie.
- Albo pizza albo Olimpiada – szczebiocze mu nad uchem Tynka. Natychmiast rzucam jej ostrzegawcze spojrzenie, ale ona tylko uśmiecha się złośliwie. - No przecież żartuję! Wiesz że trzymam za ciebie kciuki blondasie!
- Nie przywiozę ci pamiątki – mruczy Hayboeck zjadając odrobinę musu. - O fuuuj.
- Chryste, przecież to nie może być aż tak nie dobre! - wykrzykuję zabierając mu łyżkę z ręki. - Toż to same warzywka!
Biorę kęsa i zamieram. Paskudztwo! Ale przecież nie okażę tego blond cwaniakowi. Zmuszając się do dzielnej miny przełykam wszystko co miałam w buzi i zwracam się do Michiego.
- Pychoty!
Czuję się jakbym wypiła sok z cytryny. Order Uśmiechu dla mnie, proszę!
- O mało nie rzygnęłaś, widziałem – burczy Hayboeck i bierze kolejną łyżkę.
- To ja ci przygotuję koktajl! - wykrzykuje Tynka i rusza w kierunku miksera.
- Lubicie się nade mną znęcać, co?
- Chcemy ci pomóc! - rzucam oburzona. - Może byś docenił, hmm?
- Doceniam, doceniam – mruczy i bierze kolejną łyżkę. - Tylko dlaczego to musi tak smakować?
W tym momencie słyszymy dzwonek do drzwi. Tynka rusza do korytarza aby otworzyć i chwilę później wraca z Heinzem.
- Dlaczego on siedzi na piłce? - pyta zdziwiony Kuttin wchodząc do kuchni.
Nachylam się pod wyspę i rzeczywiście, Michi siedzi na dmuchanej piłce do ćwiczeń i trenuje równowagę.
- To jest skoczek, tego nie ogarniesz – macham ręką w odpowiedzi. - Co tam?
- Bo ja właśnie do Michaela! - uśmiecha się promiennie do blondyna. - Mogę? - wskazuje na krzesło barowe.
- Jasne – kiwa głową Hayboeck. - A papki by trener nie chciał? -podsuwa mu swoją miskę.
- Urgh, wygląda jak dzieło mojej żony – wzdryguje się Heinz.
- A widzi trener, a to akurat dzieło mojej żony – blondyn mruga do mnie łobuzersko, a ja tylko przewracam oczami.
- No, ale do rzeczy – Kuttin zaciera ręce, a Tynka stawia przed nim kubek z herbatą. - Za 3 dni musisz się pojawić na skoczni.
- No chyba nie po to, żeby skakać! – wykrzykuję oburzona.
- A po co innego chodzi się na skocznię? - pyta Michi i puka się w czoło.
- On 3 dni temu wyszedł ze szpitala – krzyczę.
- A ja za tydzień muszę podać skład na Olimpiadę – tłumaczy mi spokojnie trener. - Nie wezmę Michiego jeśli będzie skakał po 80 metrów na mamutach!
Robię obrażoną minę.
- To głupota.
- Dobra... Baby się trochę poobrażają i im przejdzie – rzuca Hayboeck i zwraca się do Kuttina. - Jesteśmy umówieni! Przyjde po treningu chłopaków!
- No ja chyba śnię – mruczę. - Mózg ci wyleciał przy tym upadku, czy jak?
- Nie marudź – rzuca w odpowiedzi. - I podaj mi więcej tej papki kobieto!

- To co byś chciała?
Stoimy z Michim w jednym z fast foodów w Innsbrucku. Hayboeck jest już po skokach na skoczni i poszło mu naprawdę bardzo dobrze, więc w nagrodę udaliśmy się w tajemnicy do restauracji, żeby jego żołądek odpoczął trochę od startych warzyw.
- Nie wiem – mruczę oglądając ofertę. - Coś grillowanego.
Blondyn idzie zamówić i wraca do mnie z paragonem, żeby oczekiwać na odebranie zamówienia. Stoję z zarzuconym kapturem na głowie, bo ustalmy sobie, że nie wyglądam zbyt wyjściowo. Naturalnie nie zabrałam kurtki z samochodu, więc trochę zmarzłam biegnąc do lokalu w samej bluzie, rurkach i butach typu emu.
Michi był jeszcze mądrzejszy i nawet nie wziął bluzy, a jedynie bluzkę z długim rękawem.
Staje naprzeciwko mnie i przyciąga do siebie za biodra.
- Tu są ludzie – uspokajam go śmiejąc się.
- No i? - pyta nachylając się do mnie i całując. - Jestem szczęśliwy, więc niech patrzą i zazdroszczą!
- Wariat – prycham.
- Zamówienie 326 – krzyczy pracownica. Michi odkleja się ode mnie i idzie odebrać naszą kolację.
- A teraz pojedziemy do mnie – mruczy zarzucając mi rękę na ramię, a ja obtaczam go swoją na wysokości pasa. - Zjemy coś i resztę wieczoru spędzimy w łózku.
Uśmiecham się i pozwalam, żeby mnie pocałował. Przed wejściem do mojego samochodu słyszę jakby dźwięk migawki, ale stwierdzam, że pewnie mi się wydawało. I wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo realny był ten dźwięk.

*****
Dzisiaj krótko, beznadziejnie i bez szczególnej akcji, ale musiałam zrobić taki rozdział przejściowy!
Powoli zbliżamy się do końca tego opowiadania moje drogie :) mam nadzieję, że będziecie dzielnie śledzić dalsze losy Tysi i Michiego :)
ENJOY!

10 komentarzy:

  1. Jak do końca!?! O co chodzi! A Bawarczyk !!!!???!!
    Cieszę się, że skakał wybudził się i wgl... Ale czy za to przytulanie w restauracji nie będą mieć kłopotów. No jak ich dopadną jakieś paparazzi ?
    Buziaki ;*

    ps.Wpadnij do mnie na pierwszą część rozdziału i jutro zapraszam na drugą bo wątpie czy dziś wrzucę drugą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zoe! Kochana moja :) Wpadaj do mnie na następną część :*

      Usuń
  2. JAK TO DO KOŃCA ?!
    I też jestem ciekawa co do tego Bawarczyka..
    Ale z drugiej strony, strasznie polubiłam Tyśkę i Michiego, więc niech ta ich sielanka trwa jak najdłużej..
    Chociaż jak ktoś im zrobił zdjęcie to Diess się dowie, Heinz będzie musiał ją zwolnić, więc może zacznie pracować u Niemców..

    Czekam z niecierpliwością na następny, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja coś czuję, że ktoś im cyknął tę fotę.
    Jestem więcej niż pewna! :D
    Ciesze się, że Michiemu nic się nie stało! Uff!
    Heinz i jego cicha gadka o złym jabłeczniku! Że żona jeszcze się zrobiła bojkotu w kuchni xD

    Ej, to ja tu dopiero wpadam, a ty mi o zakończeniu mówisz?!
    Ty tak serio, serio?!?!
    Why?!?! xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Zbliżamy się do końca?! Ale jak, gdzie, kiedy? :D
    Ja rozumiem - wszystko ma swój koniec i to opowiadanie także, ale już wspominasz o końcu? Dołączam się do pozostałych czytelniczek - gdzie się zapodział nasz tajemniczy Bawarczyk? :D
    A co do rozdziału - wcale nie jest beznadziejny :) Nie zawsze musi się dziać jakaś akcja, takie rozdziały jak te również są potrzebne.
    Oj, coś czuję że ten wypad Tysi i Michiego to nie był dobry pomysł.. Na bank zdjęcie zostało zrobione, Diess na pewno się o tym dowie i po zawodach! A może i nie? :P
    Czekam na kolejną część :)
    Pozdrawiam, Allie.

    OdpowiedzUsuń
  5. To jeszcze ja: JAK TO DO KOŃCA?! (No jakbym nie została o tym uprzedzona, no ale i tak...)
    Płaczę i cieszę się, bo Michi i Tysia są tacy perfekcyjni i tak cholernie cieszę się, że z nim wszystko gra i w ogóle, ale końcówka... Oj, chyba jednak jej się nie przesłyszało.
    Papka mnie rozwaliła, Heinz i jego teksty do żony mnie rozwalił, wszystko mnie rozwala w takich dobrych momentach i łudzę się, że te złe nie nadejdą. Mam tę nadzieję i osobiście uznaję, że to opowiadanie zasługuje na happy end, cokolwiek by się nie wydarzyło, chociaż oczywiście nie chce tego końca przeokropnie!
    Sprawdź, czy nie da się doprodukować więcej rozdziałów, na pewno nikt nie będzie płakał z ich nadmiaru :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej ej ej jaki koniec? Ja chcę jeszcze dużooo rozdziałów :) cieszę sie, że Michi się obudzil :) i jest wszystko ok, ale mam dziwne przeczucie, że przez ten dźwięk migawki będą mieć kłopoty :( no cóż.. czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zrobili im zdjęcie... o cholera, przecież oni ja wywala!
    Jak to do końca? Przecież jak oni ja wywala to sie za nia zabiora Niemcy albo Norwedzy... no i sie skonczy historia.
    No nie nooo!
    A ten rozdział to istny raj dla kogoś jak ja, kto jest cały czas przekonany że Tysia z Michim będą żyć długo i szczęśliwie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Michi się obudził. Tak bardzo się cieszę, miałam ochotę rozpłakać się wraz z Tysią.
    Kuttin jak zwykle najlepszy z tą swoją żoną.
    To było kochane, gdy Michi powiedział, że papkę zrobiła dla niego jego żona. Mimowolnie się wtedy uśmiechnęłam. Wybieranie składu na Olimpiadę naprawdę nie mogło poczekać? Dobrze, że Michi jest w dobrej formie i daje radę :D
    Wszędzie ludzie krzyczą, ze fast-foody to zło. Dla Michiego i Tysi mogą faktycznie okazać się złem, tylko nie z normalnych powodów, a z racji tego zdjęcia.
    Sądząc po ostatnim zdaniu to jakiś paparazzi, a nie Tynka i Kraft bawiący się w fotografów (czy coś w tym stylu). Czytając prolog wiemy, ze Tysia skończy ze swoim Bawarczykiem. Ale może to tylko ściema? Będzie z nim tylko dlatego, aby odciągnąć uwagę od Michi'ego? Może Kraus zgodzi się udawać jej chłopaka czy coś? Mimo wszystko na obecną chwilę kibicuję Hayboeckowi. Nie widzę innego zakończenia, zważywszy na to, że napisałaś, iż powoli się do niego zbliżamy.
    No nic, pozdrawiam gorąco i czekam na ciąg dalszy :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Do jakiego końca? Czyś Ty zwariowała dziewczyno? :D
    Całe szczęście, że Michi wybudził się ze śpiączki! Ale to silny chłopak, musiał się z tego wykaraskać :) I wydobrzał na tyle, że już szykuje się do Olimpiady- pozazdrościć! Ale idzie mu dobrze, także to genialny sygnał :) Swoje przeszedł, papkę pojadł no i wyszło mu na zdrowie haha :D
    Kuttin jest genialny, ale to już kiedyś tam mówiłam ^^
    Swoją drogą nie dziwię się Tysi, że te dni, w których Michi leżał w śpiączce były najdłuższymi dniami w jej życiu. No i ten...Poważne ma plany chłopak! :D
    I czemu czuję, że za tym pstryknięciem stał ten stuknięty Diess? :(
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń