wtorek, 19 sierpnia 2014

21. Spotkamy się?

- Mogę ci zaufać? - pytam niepewnie.
- Dziewczyno – prycha Andreas – wiesz, że palę. Dzięki tobie mogę stąd wylecieć w 20 minut, myślę, że to wystarczające zapewnienie.
- Takie palenie, to nie palenie!
- Wytłumaczysz to Wernerowi? - pyta przewracając oczami.
- Pewnie nie...
- No więc, co cię sprowadza do mojej poradni psychologicznej?
- Ty głupi jesteś, wiesz? - prycham śmiechem. - Otóż sprowadza mnie twój kolega Marinus.
- Mari? A co on ci zrobił? - dziwi się Wellinger.
Biorę głęboki oddech i obserwuję jak Sarah Hendrickson oddaje swój treningowy skok. Siedzimy na trybunach skoczni w czasie kiedy panie trenują przed zawodami.
- Zacznę od początku – zbieram się w końcu w sobie. - Pamiętasz jak mówiłam, że mam zakaz spotykania się z chłopakami z kadry?
- Pamiętam – potwierdza biorąc łyka herbaty z papierowego kubka, który trzyma w dłoniach.
- No więc, jakby to powiedzieć średnio go przestrzegam.
- Kokietka – mruczy Wellinger z łobuzerskim uśmiechem.
- Przestań – rzucam szturchając go w żebra, a on zaczyna się śmiać.
- Raczej ciężko mi było uwierzyć, że z żadnym z nich nigdy nic... no wiesz. W końcu oparłaś się mojemu urokowi! Musiał być powód!
- Tak, miałam cię wtedy za idiotę – mruczę.
- To mogło wpłynąć na twoją decyzję – Andreas udaje, że się zastanawia. - Więc, który jest tym pechowcem? Hayboeck, prawda?
- Skąd...?
Niemiec zaczyna się śmiać.
- Wbrew temu co kiedyś o mnie myślałaś, to ja całkiem bystry jestem. Thomas, Gregor i Manuel mają dziewczyny, z którymi z tego co wiem to całkiem dobrze żyjesz, więc odpadli na starcie. Kraft jest dla ciebie za młody...
- Ej!
- Bez urazy! Z Diethartem jakoś nie mogę sobie ciebie wyobrazić, więc nijak zostaje Michi. Ponadto mieszkacie obok siebie, co sprzyja nocnym schadzkom.
- Jesteś niemożliwy, wiesz? - kręcę głową z rozbawieniem.
- Wiem, wiem – mruczy udając skrępowanie. - Mamusia mi to zawsze mówi! No ale dobra! Co z tym wspólnego ma Marinus? Choć, w sumie domyślam się co może mieć...
- Jak to?
- Jesteśmy kumplami, dużo o sobie wiemy – wzrusza ramionami.
- Mari mnie pocałował, w czasie kiedy ty wracałeś na belkę po e-papierosa – wyduszam w końcu z siebie, patrząc ślepo w przestrzeń przede mną.
- A tego mi skurczybyk nie powiedział! - wykrzykuje Wellinger. - Tak po prostu?
- Była jakaś gadka szmatka, a potem on zaczął, że mnie tak lubi, że tak chciałby żebym z wami pracowała, coś tam coś, a na koniec wziął i mnie pocałował.
- A ty spierdzieliłaś, tak? Bo nie było cię jak wróciłem!
- No nie do końca – zaprzeczam ruchem głowy.
- Też go pocałowałaś? Rany Tyśka, mów mi wszystko!
- Ekscytujesz się jak jakaś gimbusiara – mruczę zapadając się jak najbardziej w moją kurtkę i szalik. - Nie pocałowałam go. W sumie, nie zareagowałam. Bo niby nie powinnam była tego robić, no bo wiesz, Hayboeck i tak dalej, ale z drugiej strony żadna siła nie była w stanie mnie zmusić, żebym odeszła.
- A Michi wie?
- Nie zwariowałeś przypadkiem? - pytam patrząc na niego z politowaniem.
- Będzie kaszanka jak się dowie, wiesz o tym.
- Wiem...
- Prawda jest taka, że Mari wpadł po uszy – rzuca Andi przeciągając się na ławce.
- Domyśliłam się – mruczę. - Powiedział, że będzie czekał. Bo powiedziałam mu, że kogoś mam, ale nie powiedziałam mu kogo.
- I możesz być pewna, że rzeczywiście będzie czekał, a nie że zaraz sobie jakąś pannę przygrucha.
- I co ja mam teraz zrobić?
- Szczerze?
- Tylko szczerze.
- Rzuć ich w cholerę i zostań ze mną!
- Wellinga, ty idioto!

- Niepoważny jesteś i tyle – rzucam wkurzona idąc korytarzem następnego dnia.
- Dobrze, że ty taka odpowiedzialna – mruczy ironicznie Michi kroczący za mną.
- Odpuść sobie, dobrze? W tym momencie powinieneś być w drodze do Austrii!
- Nie przesadzasz?
- Diess widział Krafta z wielkim siniakiem pod okiem! Twoje pieprzone szczęście, że Stefan to wbrew pozorom dobry kumpel i nikogo nie sypnął!
- Należało mu się – prycha Hayboeck i wchodzi za mną do pokoju.
- Nie ty tu jesteś od wymierzania sprawiedliwości, rozumiesz? - krzyczę odwracając się do niego gwałtownie.
- Wkurzasz mnie Mała, wiesz? - pyta Michi przyciskając mnie całym ciałem do ściany.
Nasze nosy dzieli w tym momencie kilkanaście milimetrów. Patrzymy sobie głęboko w oczy, ale jedyne co widzę w oczach blondyna to wściekłość, o ile nie furia.
- Czasami się zastanawiam co ty ze mną dziewczyno zrobiłaś – szepcze.
Uśmiecham się kpiąco.
- Lubię jak jesteś takim gnojem, wiesz? - pytam rozpinając mu zamek od bluzy. Czuję jak przejeżdża dłonią po moim udzie i zatrzymuje się na pośladku. O ile to możliwe przyciska mnie jeszcze mocniej do ściany.
- Tęskniłem za tobą – mruczy delikatnie przejeżdżając wargami po mojej szyi. Uśmiecham się czując przyjemny dreszcz przechodzący przez moje ciało. Jednym szybkim ruchem blondyn zdejmuje moją koszulkę. Chwile potem zbliża swoje usta do moich i składa delikatny pocałunek. Odrywa się ode mnie i znowu patrzy mi głęboko w oczy.
- Czy ja cię nie miałam opierdalać za twoją głupotę? - pytam bawiąc się jego blond kosmykami.
Uśmiecha się do mnie i raz jeszcze złącza nasze usta. Tym razem mocniej, agresywniej. Czuję jego dłonie błądzące po mojej talii. Obdarzamy się nawzajem krótkimi, pełnym pożądania pocałunkami. Nagle odrywa się ode mnie gwałtownie.
- Rób co chcesz, tak długo jak to nie będzie kolidowało z tym czego ja chcę – szepcze głośno sapiąc.
Uśmiecham się pod nosem i ściągam mu koszulkę.
- Na litość boską, Hayboeck! - wykrzykuję, kiedy zauważam wielkiego siniaka rozlanego po połowie jego brzucha. - Co to jest?
- Kraft próbował mi oddać – wzrusza ramionami Michi.
- I chyba nawet mu się udało – warczę oglądając jego brzuch.
- To mu jeszcze poprawiłem, dlatego wygląda jak wygląda.
- No najważniejsze, że postawiłeś na swoim – ironizuję. - Czym ten biedny Kraft cię tak zdenerwował, co?
- Chcesz wiedzieć? - pyta mnie prowokująco. - Otóż twój ukochany Stefan zasugerował, że bronię twojej siostry bo z nią sypiam!
Powoli dochodzi do mnie co powiedział Michi. Patrzę na niego nic nie mówiąc. Hayboeck z kolei przygląda się mnie ciężko oddychając. Widać, że jest zły. Zresztą, zły to lekkie słowo. Wymijam go i siadam na łóżku przy okazji zakładając koszulkę, którą znajduje po drodze. Blondyn również podchodzi do łóżka, ale nie siada, tylko obserwuje mnie z góry.
- Dlaczego nic nie mówisz?
- Bo myślę.
- O czym?
- O tym co powiedziałeś. A właściwie o tym co Kraft powiedział.
- Żartujesz sobie, prawda? - pyta mnie Michi z rezygnacją w głosie.
- Nie mówię, że tak jest – prycham. - Zastanawiam się dlaczego tak powiedział.
- Bo jest dzieciakiem! I wydaje mu się, że jak jego dziewczyna porozmawia z innym facetem to od razu go zdradza! - wykrzykuje blondyn zaczynając łazić po całym pokoju. - Zresztą, mam to gdzieś skąd mu się wziął w głowie taki pomysł! Nigdy w życiu nie miałem nic do Tynki. Jest moją sąsiadką i siostrą mojej dziewczyny, koniec! To ty masz klucze do mojego mieszkania, to w twoim pokoju leży 3/4 mojej szafy, bo co chwile podprowadzasz mi jakieś ciuchy, to ciebie wożę w środku nocy na lody do McDonalds bo masz akurat taką ochotę, to ty doprowadzasz mnie do szału jak o siebie nie dbasz, jak co chwile widzę, że jesteś chudsza niż byłaś! I może w tym momencie doprowadzasz mnie do kurwicy, ale poszedłbym za tobą w ogień, rozumiesz? Kocham cię jak głupi i w dupie mam co mówi Kraft!
Wstaję i podchodzę do niego.
- Gdzie się podziała moja ciepła klucha? - pytam mocno się do niego przytulając.
- Zmieniłaś mnie – odpowiada otaczając mnie mocno ramionami i całując w czoło. - Walczę o własne szczęście i rozszarpie każdego, kto tylko spróbuje się do ciebie zbliżyć albo skrzywdzić!
Tak? Powiedz to Krausowi!
- Połóż się, nasmaruje cię jakąś maścią, żeby ci ten siniak szybciej zszedł – mruczę odsuwając się od niego. Wykonuje moje polecenie, a ja przeglądam torbę z lekarstwami w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego.
- Tysia?
- Hmm?
- Polecimy na wakacje po Sochi?
- Sami? - odwracam głowę w jego kierunku.
- Sami.
- To możemy lecieć – odpowiadam pewnie i wracam do poszukiwań.

- Ty palisz?!
Odwracam głowę, żeby dowiedzieć się kto do mnie dołączył. Szlag! Diess!
- Zdarza mi się – mruczę niepewnie chowając delikatnie mojego e-papierosa.
- Nie krępuj się – rzuca i siada obok mnie. Wyciąga z kieszeni kurtki paczkę papierosów i wyciąga z niej jednego. - Chcesz?
- Dzięki, zostanę przy mojej gumie balonowej – odpowiadam wskazując na urządzenie. Otulam się ciaśniej kurtką, bo wieczorem Sochi daje do wiwatu. Temperatura spada na łeb na szyję. Jesteśmy tu czwarty dzień, Kraft zdążył już zerwać z Tynką, Michi z tej okazji go pobił, a Fettner zaginął. A! Bo zapomniałam o tym wspomnieć! Poszedł 7 godzin temu do miasta i jeszcze nie wrócił. Oszaleję!
- Wiesz co z Manuelem? - pyta mnie Alex.
- Szczerze? Mam to w dupie!
- Potrafią uprzykrzyć życie, co nie? - Diess zaczyna się śmiać, a mi nie pozostaje nic innego jak tylko się z nim zgodzić.
- Wkurwiają mnie tak, że głowa mała – prycham zaciągając się.
- Jutro pójdą w końcu na skocznie to cały wieczór i noc spędzisz w ich towarzystwie!
- Wprost nie mogę się doczekać – ironizuję.
- Wiesz, ostatnio myślę czy by czasem nie odejść z kadry...
- Nie obiecuj!
- Lubię nasze rozmowy, wiesz? - trąca mnie łokciem. - Zawsze mogę liczyć na ociekającą jadem i złośliwością ripostę.
- Zawsze do usług – mruczę.
- Będzie mi cię brakowało!
- Jak już mnie wywalisz z kadry? - pytam niewinnie.
- A mam za co? - dopytuje.
- Ty na pewno znajdziesz powód, o to się nie martwię – prycham.
- Mógłbym cię wywalić tylko za łamanie przepisów, a wiem że tego nie robisz...
A tu mnie zaskoczyłeś.
- Skąd taka nagła zmiana frontu?
- Widziałem cię ostatnio z Krausem od Niemców – wzrusza ramionami Diess.
Zamieram. 
No to po jabłkach. Pozamiatane. Musztarda po obiedzie i inne tego typu mądrości językowe.
- Jeśli chcesz to utrzymać w tajemnicy to spoko – rzuca Alex na widok mojej miny. - Tak długo jak nie spotykasz się z naszymi to nie moja brocha, nikomu nie powiem.
- Myślę, że tak będzie lepiej – mruczę niepewnie.

- Dzień dobry, chciałabym się widzieć z Marinusem Krausem – uśmiecham się do recepcjonistki w Domu Niemieckim. - Czy mogłaby go pani zawołać?
- Jasne – odpowiada i chwyta za słuchawkę. Wybiera odpowiedni numer i już po chwili rozmawia z Niemcem. - Dobry wieczór panie Kraus. Przy recepcji czeka pani Jankowska, chciałaby się z panem widzieć.... Dobrze, przekażę.
Odkłada słuchawkę, a ja uważnie jej się przyglądam.
- Jestem z Austrii, widziałam zdjęcia w Przeglądzie Sportowym – odpowiada na moje nieme pytania skąd zna moje nazwisko.
- W ogóle o tym nie pomyślałam – uderzam się otwartą dłonią w czoło.
- Świetne zdjęcia, naprawdę – uśmiecha się do mnie dziewczyna. - Pan Kraus kazał przekazać, że za chwilę zejdzie, prosił, żeby pani poczekała.
- Dzięki – mruczę. - Tak w ogóle Tysia jestem – wyciągam dłoń w jej kierunku.
- Sophie – odpowiada i wymieniamy uścisk.
- Nie chciałaś pracować w Austriackiej części?
- Chciałam, ale ktoś mnie ubiegł – mruczy załamana.
- Ah tak, żaba w uniformie – śmieje się przypominając sobie słowa mojej siostry. Dziewczyna patrzy na mnie zaskoczona. - Nieważne!
- Szpieg w bazie! - słyszę histeryczny wrzask za mną. Odwracam się i widzę roześmianych Wanka i Wellingera.
- Tu się.... - pokazuje im na bok głowy, sugerując mocne uderzenie w celach leczniczych.
- Jak do nas przychodzisz to mogłabyś tę paskudną niebieską kurtkę zostawiać za drzwiami? - pyta starszy z Andreasów. - Załatwimy ci ładniejszą!
- Spadajcie, co? - odzywa się Marinus, który właśnie się pojawił.
- Uuu – wyją jego koledzy.
- Nie będziemy przerywać, na razie! - krzyczy Wanki.
Dyskretnie pokazuję Wellingerowi, że do niego zadzwonię, co on przyjmuje skinieniem głowy i z uśmiechem znika ze starszym kolegą na schodach.
- Nie spodziewałem się, że do mnie przyjdziesz – uśmiecha się do mnie Kraus przysiadając na poręczy fotela w recepcji.
- Kawałek dalej – mruczę chwytając go za rękaw bluzy i odciągając go bardziej do drzwi. - Recepcjonistka jest z Austrii, wszystko zrozumie – tłumaczę, widząc jego zaskoczenie.
- No tak...
- Przyznam szczerze Mari, że nie wiem jak teraz z tobą rozmawiać...
- Normalnie – uśmiecha się. - Powiedziałem, że poczekam i tak będzie. Nie będę się teraz naprzykrzał czy coś.
- Mam do ciebie gigantyczną prośbę – zaczynam biorąc głęboki oddech.
- Słucham.
- Kojarzysz Alexa Diessa, prawda?
- Ten taki okrągły trener co cię sprzedał Norwegom? - pyta próbując sobie przypomnieć.
- Dokładnie ten sam – potwierdzam. - Chodzi o to, że on nas widział... No wiesz, pod skocznią.
- Yhm...
- I on myśli, że jesteśmy parą – wyjaśniam. - A przyznam szczerze, że mi jest to bardzo na rękę, żeby tak myślał.
- Dlaczego? - dziwi się Kraus.
- Powiedzmy, że nie wymyśla wtedy niestworzonych historii o tym, że spotykam się z kimś z kadry, a za to mogę wylecieć z pracy...
- Ale ty mówiłaś, że kogoś masz – zastanawia się Niemiec.
- Mari... - mruczę załamana.
- Ok, już rozumiem. Jakby pytał to potwierdzę, nie bój się.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
- Jesteś wspaniały Mari – krzyczę i ucałowuję go w czoło. - Dziękuję! Obiecuję, że w swoim czasie ci wszystko wyjaśnię.
- Spotkamy się? - pyta nagle. - Jutro, po treningu? Na jakąś czekoladę, czy coś?
Daj mu szansę. Aktualna sytuacja, nie będzie trwała wiecznie. Możesz potrzebować pomocy.
Głos Heinza odbijał się między jej uszami jak uporczywe echo.
- Po treningu muszę zająć się mięśniami chłopaków – odpowiadam. - Ale jak skończę, to do ciebie zadzwonię i się umówimy, dobrze?
- Idealnie – uśmiecha się wstając z poręczy na której siedział. - To... To na razie Tyśka – rzuca, daje mi buziaka w policzek i kieruje się w stronę schodów.
Odwracam się na pięcie i ruszam do drzwi. W międzyczasie wyciągam telefon i wybieram numer, który ostatnimi czasy mogłabym wpisać do ulubionych i najczęściej wybieranych.
- Wellinga? Jaka ja jestem głupia!

11 komentarzy:

  1. Ooo.. Widzę, że Tyśka zyskała nowego doradcę.
    Wellinger.. No kto by pomyślał? ;)
    Troszkę jej się wszystko wymyka spod kontroli... Bo i Kraus i Hayboeck, no i Diess w pakiecie..

    OdpowiedzUsuń
  2. Hohoho, szalejemy w Sochi :D Żaba w unifromie mnie rozwaliłam :)) A Marinus... Od zawsze go kochałam ♥ Jest taki dobry dla Tyśki :)) Zakochał się po uszy ;D A Diess pali- o ho ho!!! Wellinga nowym doradcą od spraw damsko- męskich? Brzmi ciekawie ;3 Biedny Michi z tym siniakiem. Ale oddał! xD Kraftowi się należało, jeszcze nie doroślał, a dziewczynę rzuca :P Propozycja wspólnych wakacji? Już czekam! :3 Ale i tak tekstem dnia zostaje " Rzuć ich w cholerę i zostań ze mną!" :D Mimo, że dnia początek (albo ja wstałam 1 godzinę temu) to i tak nie sądze, że ktoś coś lepszego napisze ;D I ta kawka z Marim... Może być ciekawie <3 I gubiący się Fettner xD Manu panienki w Sochi wyrywa xD
    Buziaki ;***
    [ski-jump-love]

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny ten Marinus. Myślę, że Tyśka nie powinna go tak wodzić za nos - nie chce z nim być, to nie. Najgorsze co można zrobić to wplątać zakochanego chłopaka w jakieś dziwne gry i układy. No i nie mogła sobie bardziej genialnego terapeuty znaleźć niż Wellinger :D Ale i tak najbardziej mi się podobała wzmianka o mamusi. Biedna mamusia. Nawet nie wie jaki gagatek z tego synusia.

    [wszystko-byloby-inaczej]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuję się pod koleżankę, ale dodam jeszcze, że Tyśka naprawdę sobie życie komplikuje. I o zgrozo w tym rozdziale dałam się prawie przekupić!
      Brrrr... aż strach się bać czym jeszcze się dam przekupić wkrótce jak opublikujesz nowy rozdział!

      Usuń
  4. No, no, no... Diess to jednak bystry nie jest. Wyczaił Tyśkę z Marinusem ale z Michim to nie xd
    Wellinger jest najlepszy, prosto z mostu potrafi powiedzieć o co mu chodzi i bardzo dobrze, do tego świetny z niego psycholog ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział. Czytam wszystkie rozdziały ale z wrodzonego lenistwa nie chce mi się wszystkich komentować więc będę komentować tylko niektóre

    OdpowiedzUsuń
  6. Ni masz spamu ;>
    Serdecznie zapraszam na skocznego bloga wraz z Miris:
    http://prawda-wyjdzie-na-jaw.blogspot.com/
    I tego nieco mniej razem z koleżanką :)
    http://przyjaciol-wybieramy-sami.blogspot.com/

    Miło będzie jak wpadniesz ;)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. 'Rzuć ich w cholerę i zostań ze mną!' Welli, ja cię po prostu kocham! <3
    Marinusa mi szkoda, bo jest naprawdę kochany, ale chyba jednak jestem team Michi. Michi przestał być ciepłą kluchą. To jest informacja, którą naprawdę trudno sobie przyswoić. Już się do takiej jego wersji przyzwyczaiłam. Ale on też jest kochany. W ogóle wszyscy są kochani.
    Tylko nie Kraft. Zawiodłam się. I to jest okropny zawód. A może by tak to obicie mordy mu przestawiło światopogląd, hmm?

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem, co by nie było, że mnie nie ma. Bo jestem, czytam, tylko nie mam pomysłu, co napisać, bo tragedia goni tragedię. Ale okej, nieważne. Nie wiem, czy będzie długo czy krótko, czy ze składem bez składu, ale postaram się napisać cokolwiek.
    Także tego, Kraus wydawał mi się chyba idealnym Bawarczykiem. No bo tak, Severin wydawał się zbyt oczywisty, a Wellinga to gówniarz, no to heloooł. Poza tym Tysia za dobra na Andusia jest i cieszę się, że to jednak Kraus. Ale cieszę się tylko z tego powodu, no bo na przykład jestem na niego zła za to, że kręci Tyśce w głowie! Wypraszam sobie. Tysia&Michi forever. Tylko mnie rozwaliło to, że Justyna przyznała, że "może na jakiś sposób kocha Marinusa". No jak to przeczytałam w jednym z poprzednich rozdziałów to runęłam na ziemię i nie mogłam wstać. TEAM MICHAEL.
    I nie wiem... Uwielbiam scenę nagłej namiętności między moją ulubioną dwójką. Uwielbiam. Byli fantastyczni w tym momencie. No i Michi, który oberwał od Krafta za to, co powiedział i w ogóle... Bohater.
    Przepraszam, że nie komentowałam ostatnich rozdziałów, ale cierpię na kryzys twórczy i nawet komentarze mi nie wychodzą, a też nie lubię pisać byle czego. Pamiętaj, że jestem, ze czytam, że ich kocham.
    Ściskam bardzo mocno!

    OdpowiedzUsuń
  9. Przypadkowo trafiłam na Twojego bloga i ogromnie cieszę się z tego powodu! :)
    To opowiadanie jest po prostu cudowne! ♥
    Jestem bardzo ciekawa jak rozwiąże się dylemat pomiędzy Michim, a Marinusem :)
    Z ogromną niecierpliwością czekam na ciąg dalszy! :D
    Pozdrawiam, Asia ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem wreszcie, przepraszam, że tyle mi zeszło :)
    Tak myślę myślę i nie wiem, co mam konkretnego napisać. Wellinger jest wspaniałym doradcą nie ma, co! :D 'Rzuć ich w cholerę i zostań ze mną!'- nie ma to jak najprostsze rozwiązanie :D
    Tyśka sama sobie trochę życie komplikuje. Jest z Michim, Mari będzie na nią czekał, a w dodatku widział ich Diess...Z jednej strony to dobrze, bo nie będzie miał pretensji do Tyśki o to, że spotyka się z którymś z chłopaków z kadry, a z drugiej...Jak Michi się o tym dowie to wolę nie myśleć, co będzie...On jest w niej przecież po uszy zakochany...Ja jestem za nim! :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń