sobota, 2 sierpnia 2014

16. (...) dla bezpieczeństwa będziemy go utrzymywać w śpiączce.

- Gdzieś ty była całe popołudnie? - wykrzykuje Michi wchodząc do mojego pokoju.
- Z Krausem na belce startowej! - odpowiadam podekscytowana z uśmiechem. - Rany jakie wy tam macie widoki! Coś pięknego!
- I byłaś tam z Krausem? - pyta podejrzliwie blondyn.
- No mówię przecież! Myślałam, że umrę ze strachu, ale na górze okazało się, że jest super.... Co masz taką minę?
- Nie nic...
- No widzę przecież – mówię. - O co chodzi?
- Nie podoba mi się, że byłaś tam z Marinusem. - odpowiada Michi.
- A jaki to problem?
- A taki, że on ostatnio coś za bardzo wokół ciebie skacze – prycha Hayboeck, a po jego minie widzę, że nie jest dobrze.
- Jezu, myślałam, że już rozwiązaliśmy tą kwestię, ale widzę że lubisz do niej wracać – przewracam oczami.
- Nie rób takich min – upomina mnie Michi. - Widzę przecież, że tobie się to podoba!
- Że się stara? - pytam. - Tak, podoba mi się! Ostatnio jakoś odwykłam od tego, że ktoś się stara!
- Nie przeginaj – warczy Hayboeck.
- Na litość boską Michi! Spotykamy się od pięciu miesięcy, a już jesteśmy pieprzonymi rutyniarzami! - krzyczę. - Teraz nagle pojawił się Kraus, to zaczynasz się pruć! I nie ukrywam, że trochę mnie to bawi...
- Bawi? Że walczę o swoje?
- O swoje? - dziwię się. - Bardzo elegancko to ująłeś, nie ma co!
- Jestem skoczkiem, a nie lingwistą! Nie podoba mi się to co się dzieje i nie chcę żebyś się z nim więcej widywała sam na sam.
- Bo co? - pytam wyzywająco.
- Justyna, bardzo cię proszę, nie przesadzaj – mówi spokojnym tonem Hayboeck, choć wiem, że za chwilę może wybuchnąć.
- Nie zabronisz mi się widywać ani z Marinusem, ani z żadnym innym Niemcem, jasne?!
- Nie zabraniam, proszę żebyś wzięła pod uwagę moje zdanie – wyjaśnia.
- A jeśli nie, to co?
- To może nie jesteśmy do siebie aż tak dobrze dopasowani jak mi się wcześniej wydawało – wyrzuca z siebie Hayboeck.
Nastaje długa chwila ciszy, w czasie której mierzymy się nawzajem lodowatymi spojrzeniami. Rozlega się pukanie do drzwi, ktoś naciska klamkę i w drzwiach pojawia się głowa Morgiego.
- Cześć Tysia... - zauważa nasze spojrzenia. - Eh, to może ja wpadnę później.
- Nie, nie – zatrzymuje go Michi. - My już właściwie skończyliśmy.
Odwraca się i rusza w kierunku korytarza.
- Ej, Hayboeck – krzyczę za nim. Zaszczyca mnie spojrzeniem, więc rzucam mu torebkę herbaty miętowej. Bez słowa ją łapie i wychodzi.
- Chcesz pogadać? - pyta Thomas.
- Może i bym chciała – wzruszam ramionami. - Ale za cholerę nie wiem, co mam ci powiedzieć. Kolano? Jak co wieczór?

- Dlaczego Michi się dzisiaj nie rozgrzewał z wszystkimi? - pyta mnie Felix.
Stoimy przy zeskoku, w czasie drugiego konkursu Turnieju Czterech Skoczni. Nasi w komplecie zakwalifikowali się do drugiej serii, a blondyn od zeszłego wieczoru nie zamienił ze mną nawet jednego słowa.
- Bo księżniczka Hayboeck się na mnie obraziła i odmówiła wzięcia udziału we wszelkich zajęciach – wzruszam ramionami.
- Pokłóciliście się? - dopytuje Tim.
- Yhm – mruczę zapisując wskazówki dla Krafta, które właśnie przekazał mi Heinz. Stefan aktualnie zajmuje pozycję lidera.
- To chyba lepiej by było, gdybyście sobie wszystko wyjaśnili, zamiast tak milczeć – sugeruje Tim nieśmiało.
- Szczerze? Potrzebne mi te jego dąsy teraz jak rybie ręcznik – prycham. - Więc jak ma się tak zachowywać, to niech lepiej już siedzi cicho.
W tym momencie ląduje Dawid Kubacki, który niestety nie jest w stanie ustać swojego skoku. Z lewej strony mija nas Łukasz Gębala, fizjoterapeuta reprezentacji Polski, który wbiega na zeskok, żeby pomóc swojemu podopiecznemu. Całe szczęście po chwili blondyn wstaje i z pomocą Łukasza, lekko kulejąc schodzą za barierki.
- Pomóc wam jakoś? - pytam kiedy już dochodzą na naszą wysokość.
- Jakbyś mogła poprosić Heinza, żeby przekazał Łukaszowi, że to tylko lekkie skręcenie, to byłbym wdzięczny – uśmiecha się Gębala. - A ja się już zajmę nogą.
- Jasne – rzucam i biorę do ręki krótkofalówkę. - Halo! Tu Maleństwo do Mamy Kangurzycy!
- Tu Mama Kangurzyca! - słyszę po chwili głos Kuttina. - Odbiór!
- Przekaż Kruczkowi, że Kubacki ma tylko lekko skręconą kostkę, poza tym wszystko jest ok.
- Uff, to całe szczęście! Już przekazuję!
- Załatwione – uśmiecham się do Gębali.
Na belce zasiada Wellinger, następnie Tepes, Żyła, Fannemel i w końcu Hayboeck.
Hayboeck po pierwszej serii zajmował siódme miejsce, ale do pierwszego miał stratę niewiele ponad osiem punktów, więc bez tragedii. I mimo że byłam na niego śmiertelnie obrażona, to całym sercem chciałam, żeby mu się udało.
Odepchnął się od belki po sygnale od Heinza i zaczął się rozpędzać. W idealnym momencie wybił się z progu. I wtedy się zaczęło... Najpierw dostał silnym podmuch z lewej strony, ale zdołał sobie z nim poradzić. Zaraz potem zawiało mu w plecy tak, że momentalnie uderzył o zeskok. Narty mu się wypięły i zjechały w bliżej nie określonych kierunkach. Sam Michi jeszcze trzy razy odbił się od zeskoku, zanim zaczął się po nim jednostajnie osuwać.
Mimo przerażenia, które mnie na chwilę sparaliżowało, zachowuję zimną krew, chwytam apteczkę i wbiegam na zeskok, zanim jeszcze bezwładne ciało Hayboecka całkowicie się zatrzymuje. Słyszę obok siebie kroki i widzę, że oprócz mnie biegną też Łukasz Gębala i Luka, fizjoterapeuta ekipy Słoweńskiej.
We trójkę dopadamy do blondyna.
- Michi! - krzyczę chwytając go za ramiona. - Hayboeck, do cholery, słyszysz mnie?!
Nie otrzymuję żadnej odpowiedzi, więc Luka przywołuje ratowników. Sprawdzamy mu z Łukaszem ręce i nogi, ale nic nie wskazuje na to, żeby były złamane. W końcu dobiegają do nas ratownicy i zajmują się się zapakowaniem chłopaka na nosze.
- Tysia, co z nim? - słyszę głos Kuttina z krótkofalówki.
- Nie wiem Heinz – odpowiadam ze łzami w oczach. - Naprawdę nie wiem...
- Ale jest przytomny?
- Nie – mruczę i wycieram pojedynczą łzę, która zaczyna mi spływać po policzku.
- Bądź dzielna – mówi mi i na odchodne słyszę jeszcze jak krzyczy. - Czy ktoś widział tego buraka Hofera? Jak mu w dupę nakopię za puszczanie skoczków w takich warunkach to mu ta mahoniowa opalenizna odpadnie!
Ratownicy zabierają mnie ze sobą karetką do szpitala. Na gorąco jestem w stanie wychwycić, że stan jest ciężki ale raczej stabilny, jednakże do pełnej diagnozy są potrzebne kompleksowe badania.
Więc czekam. Godzinę. Dwie. Odpowiadam na kilka telefonów, większość odrzucam. Rozmawiałam jedynie z Heinzem, Gregorem i Tynką. W końcu, gdy zbliża się godzina 20:00 pojawia się lekarz, który przyjął Hayboecka. Podnoszę się z miejsca, przy okazji rozlewając herbatę cytrynową zakupioną w automacie.
- I jak panie doktorze? - pytam.
- Nie będę owijał w bawełnę – odpowiada. - Jest źle. O ile nie bardzo źle. Ale stabilnie.
- Wyjdzie z tego?
- O, na pewno – uśmiecha się, a mi kamień spada z serca.
- Kiedy?
- Tego niestety nie jestem w stanie określić. Na razie dla bezpieczeństwa będziemy go utrzymywać w śpiączce.


*****
Haha! Zoe zaczyna psuć sielankę u Tysi i Michiego! Szykujcie się na więcej!

11 komentarzy:

  1. Maleństwo?! Mama Kangurzyca?! hahahahaha
    Nie no. Nie możesz zepsuć nic między Michim i Tysią.
    Liczę, że Hayboeckowi nie stanie się żadna poważniejsza krzywda.
    Czekam na kolejny :)
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedobra jesteś wiesz !?!
    Więcej jutro bo mi się nie chce na telefonie pisać. ;)
    Buziak ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak możesz psuć tą sielankę? :D aa było tak fajnie :) czekam na następne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kuttin znowu skradł cały rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja mam nie kochać Michi'ego? Gdy jest zazdrosny, jest taki kochany, zresztą, gdy nie jest zazdrosny, też jest kochany. Ale lubię też Krausa i nie uważam, aby Hayboeck miał powody, aby tak reagować. Ja wiem, że młode to i niedoświadczone, nie lubi, jak ktoś się kręci obok Justyny, ale mimo wszystko. To tylko głupie wyjście na belkę.
    Kuttin, jak zwykle wygrał cały rozdział. Kocham teksty i to nieogarnięcie tego człowieka. U nas można być Matką Polką, a w Austrii mówi się Matka Kangurzyca, tak? :D I jeszcze ten tekst o Hoferze. Jego, nawiasem mówiąc, nie lubię. Ten człowiek ma głupie pomysły, jak ten nowy system oceniania skoków.
    Mimo wszystko Tysi zależy na Michim. Widać, że się o niego martwi, a to działa poniekąd kojąco na moje serce po tej kłótni.
    Mam nadzieję, że Hayboeck szybko wróci do zdrowia, że badanie nie okażą się aż tak złe i wkrótce będzie mógł ponownie skakać.
    Cieszę się, że tak szybko dodajesz rozdziały :D Teraz będę ze zniecierpliwieniem czekać na następny.
    Pozdrawiam gorąco :*
    PS. Wybacz za czepianie się w ostatnim komentarzu, nie do końca ogarnęłam te dziwne zasady Alexa dotyczące pracowników.

    OdpowiedzUsuń
  6. Będzie krótko i zwięźle, bo piszę z telefonu, a przypomniałam sobie, że ja tu przecież nic nie napisałam jeszcze! Wstyd i hańba mi.
    Także tego, Jeżu, zabiłaś Michiego. Znaczy prawie. W dodatku jest źle i to bardzo. Dlaczego, ja się pytam?! Dlaczego ta Kluska (swoją drogą miałam taką ksywe w gimnazjum XD) musiała upaść?! Boże, teraz będę się zastanawiać, co z tym biedakiem...
    Ogólnie ta ich kłótnia to mi serce łamała, bo przecież oni są tacy perfekcyjni, a jednak o... Michi zazdrośnik. Ale się nie dziwię, bo kogoś takiego jak Tysi to ze świecą szukać.
    Ogólnie to Mama Kangurzyca i Maleństwo mnie rozwaliło na łopatki i jak padłam wczoraj przy czytaniu, tak do dzisiaj wstać nie mogę. To jest takie w stylu Heinza, że ja nie chce wiedzieć, jak on żonę w sypialni nazywa.
    Dobra, Ty tutaj psujesz, ale ja wierzę, że wszystko się naprawi. Tylko najpierw będę musiała znieść wszystko to, co złe i normalnie juz mi się serce kraje.
    Ściskam mocno!


    OdpowiedzUsuń
  7. NIEEEEEEE!
    Jak możesz ich rozdzielac, ja ich tak kocham!
    Michi w szpitalu... No ludzie no nie :c
    Mama Kangurzyca i Maleństwo :D Kubuś Puchatek z grubej rury ;p
    Nie pozostaje nic innego jak czekać na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem, czemu jak przeczytałam ten tytuł to zachciało mi się śmiać. Ale może, dlatego, że zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy?
    Dlaaaaaaaczego to zrobiłaś, co? :( Oni byli tacy cudowni razem...Tfu, tfu! Nadal są, bo Michi z tego wyjdzie, nie ma innej opcji, oj nie!
    Scena zazdrości w jego wykonaniu była cudowna! No on jest taki uroczy, że ja nie mogę! Proszę powiedz, że wszystko będzie dobrze, co?
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. ARIO,

    CORO,

    na boga, gdzie wy byście były, żeście mi tę dziewczę nie pokazały, co tak "zajedwabiście" pisze TO opowiadanie !!!??!!!!!!!!!!??!!!!!!!!??

    Nadrobiłam cały boży dzień i nie żebym go żałowała!
    Zoe wyobraź sobie, co ja musiałam przeżywać w miejscu dosyć poważnym, nieco zajętym, żeby nie śmiać się co chwila!
    Najpierw trafiłam na Niemców i tam ci zostawiłam komentarz, ale tutaj dziewczyno przeszłaś samą siebie :D

    Zaintrygowałaś mnie prologiem, taki wywiad rzeka bohaterki, którą z miejsca polubiłam.
    Dodanie tutaj Autów było również strzałem w dziesiątkę plus licząc Kuttina. Poczucie humoru Tysi i całej kadry austriackiej sprawia, że tylko czekam z uśmiechem z czego przyjdzie mi się jeszcze śmiać. Co nowego i ciekawego wymyślisz, czym ty mnie jeszcze zaskoczysz! :D

    Nie znoszę nie wiedzieć czemu kadry niemieckiej. Wellinger sprawia, że ja osobiście mam odruch wymiotny na jego widok, a chyba największe boom mają na niego "hotki", reszta to mi dosłownie dynda xD (na swoją obronę - Niemcom kibicowałam za czasów G. Spatch'a czy jak mm tam było, Martina Schmitta i Svena Hannavalda)

    W trakcie czytania drobne niuansiki się znalazły, ale takie mapucieńkie, że naprawdę szkoda wnikać w szczegóły, gdzie i kiedy i jakie ;)
    Największy MINUS to za mało kadry polskiej. Nie musi być jej w każdym parcie, ale skoro wspólne zawody, Koteczek z Tysią byli sąsiadami czasami by można było wciągnąć do żartów austriackich naszych polskich lotników :D Taka moja mała prośba.

    I bardzo, ale to bardzo kibicuję bohaterce i Michowi. Ten wypadek to coś czuję, że to wierzchołek góry lodowej. Pozostaje mi mieć nadzieję, że nie na tyle poważny, że para kochana ta, rozstanie się z hukiem!
    Fettiego to ja kocham w tym opowiadaniu!
    Wszystkich kocham tylko nie Dessiego... i niemieckich skoczków ot co :P
    I nie, ja wcale nie mam ochoty poznawać tego tajemniczego Bawarczyka, chociaż swoje typy mam :D

    Pozdrawiam i nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Ci weny!
    M.

    http://ona-to-on.blogspot.de/
    http://dwa-swiaty-jedna-milosc.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa, z całego serca dziękuję za oba komentarze :)
      Daj mi ze dwa dni i nadrobię opowiadanie i wymaluję cały elaborat na jego temat ;D
      Buziaki! ;*

      Usuń
  10. To ja dziękuję za umilenie mi dnia! :)
    Pozdrawiam ciepło i uciekam czytać nowy rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń