- Dalej Kraft! Jeszcze 2 kilometry! -
krzyczę do Stefana, który ledwo już zipie. Jesteśmy w niemieckim
Klingenthal przed pierwszy konkursem zimowego sezonu.
- Daj mu już spokój – śmieje się
Gregor za moimi plecami. Odwracam się do niego w mgnieniu oka i
lustruje ostrym wzrokiem.
- Chciałbyś do niego dołączyć?-pytam
uprzejmie. Wszyscy pozostali skoczkowie już skończyli swoje
okrążenia wokół stadionu. Kraft dostał dodatkowe kółka, bo...
bo tak. Bo go znam. Bo wiem dlaczego nigdy nie miał dziewczyny. Bo
nie umie być monogamistą. A teraz spotyka się z moją małą
Tynką. Więc dbam o to, żeby nie miał już energii na inne
dziewczyny.
- Tak z nim nie wygrasz - mówi pod nosem
Diethart. - Zresztą on chyba naprawdę wpadł po uszy, nie musisz
się tak przejmować.
- Oby - warczę - Bo jeśli ją skrzywdzi,
to ja jego przypadkiem skrzywdzę w czasie regeneracji. Dobra Kraft!
Widzę, że się mażesz jak baba, możesz już skończyć!
- Uwzięłaś się na mnie, wiem to! -
sapie Stefan, który właśnie doczłapał do ławki na której siedzimy.
- Nigdy tego nie ukrywałam – wzruszam
ramionami. - Ale chwali ci się spostrzegawczość, bystry chłopak z
ciebie!
- Tysia, zacznij proszę wysyłać
chłopców na górę- słyszę z krótkofalówki głos Kuttina.
- Jasne – odpowiadam. - Panowie...
Zapierdalać na górę! I Kraft – wskazuję na niego – lepiej
żebyś się zakwalifikował! Moja siostra się nie umawia z
nieudacznikami.
- To sobie szwagierkę znalazłeś –
śmieje się Morgi i razem z Fettnerem ruszają w stronę rozbiegu.
- Michi? - zaczepiam blondyna, który
się ociąga z wejściem na górę. - Coś się stało?
- Nie nic – zbywa mnie i zarzuca sobie
narty na ramię.
- Hayboeck znam cię! Proszę mi tu
wszystko jak na spowiedzi wyśpiewać!
- Słyszałem dzisiaj jak Freund
zakładał się z Wellingerem o to, który cię pierwszy wyrwie, bo
niby taka sama tu jesteś, potrzebujesz faceta i w ogóle...
Zamieram i analizuje przez chwilę co
powiedział. W końcu zanoszę się głośnym śmiechem.
- I naprawdę dlatego od rana się nie
odzywasz? - pytam kiedy w końcu w miarę się opanowuję. - Bo dwie
niemieckie Casanovy porywają się z motyką na słońce? Michi,
dziubku – ściszam nieco głos, żeby nikt nas nie usłyszał –
jest mi z tobą zajebiście dobrze. Nie rzucę się tym czubkom w
ramiona tylko dlatego, że wymyślili sobie jakiś głupi zakład.
Hayboeck uśmiecha się szeroko.
- Ty mówisz poważnie? Wybierasz mnie?
- Yhm -potwierdzam. - Jesteś trochę
ciepłą kluchą, ale za to uroczą! I to strasznie słodkie, że
jesteś zazdrosny!
- Gdyby tu nie było tylu ludzi to...
- Hayboeck, na rozbieg! - krzyczę
odwracając się na pięcie i zostawiam go samemu sobie.
Morgi zakwalifikowany, Diethart
zakwalifikowany, Michi zakwalifikowany i nawet prowadzi w
klasyfikacji. Nawet Kraft się dostał do jutrzejszego konkursu.
Tylko dwa moje matołki zostały na górze. Na belce siada Tom Hilde.
Odpycha się, rozpędza i idealnie wybija się z progu. Jest chłopak
w formie, nie ma co ukrywać. Aktualnie zajmuje 3 miejsce. Kolejny
jest Fettner. Zaciskam za niego mocno kciuki, kiedy się odbija z
progu. Trochę nim miota w powietrzu, ale trafił mu się huragan pod
narty więc odległość będzie imponująca. Potem wszystko dzieje
się już zadziwiająco szybko. Manuelowi wypina się narta przy
lądowaniu, ale chłopak nie traci równowagi. Na jednej narcie
dojeżdża za linię, do której oceniany jest skok, a zaraz potem z
hukiem upada.
- Kurwa mać! - krzyczę i porywając
torbę z apteczką wpadam na zeskok. Dobiegam do Fettnera i padam na
kolana obok niego.
- Manu? - chwytam w dłonie jego twarz i
uważnie mu się przyglądam. - Manu, słyszysz mnie?
- Widziałaś to Tysia? - pyta słabym
głosem. - Widziałaś? Jakie mam noty?
Odruchowo patrzę na tablicę z
wynikami.
- Cztery 18 i... - zaczynam, ale chwilę
później do mnie dociera co robię. - Kurwa, Fettner! To nie jest
teraz ważne! Coś cię boli?
- Serce, że nie zdołałem tego ustać
– wzdycha Manuel. - I trochę płuca.
Ręką przywołuję służby medyczne z
noszami i wracam wzrokiem na kumpla.
- Zabiorą cię do szpitala i dokładnie
przebadają, dobrze? - mówię tonem jak do dziecka, ale chłopak
kompletnie nie zwraca na to uwagi.
- Nie zostawiaj mnie Tysia – chwyta
mnie za rękę. - Ja się boję szpitali.
Ściskam jego dłoń nieco mocniej i
obiecuję, że pojadę z nim. W czasie kiedy ratownicy układają
skoczka na noszach słyszę głos Diessa w krótkofalówce.
- Tyśka, co z nim?
- Narzeka na płuca, zabierają go do
szpitala.
- Jedź z nim, dobrze?
Nie mogę się przyzwyczaić do miłego
Diessa. Przysięgam, że momentami go sama prowokuję, żeby chociaż
trochę mi dowalił bo się zrobił nudny jak flaki z olejem.
Dojeżdżamy do szpitala i Fetti ma
robiony kompleksowy zestaw badań. Jego lekarz prowadzący pojawia
się na korytarzu po jakimś czasie i omawia ze mną wyniki. Kiwam ze
zrozumieniem głową, chociaż nie wszystkie medyczne terminy
kojarzę. Ważne jest jedno: ogólna diagnoza jest bardzo pozytywna i
jutro rano Manuel będzie mógł wyjść ze szpitala i wziąć udział
w popołudniowym konkursie. Informuję o tym trenera i Megi. To
znaczy najpierw Megi, a potem trenera. Trzeba mieć jakieś
priorytety, prawda?
W końcu mogę iść się zobaczyć z
Fettnerem w jego sali.
- Ale nam wszystkim stracha napędziłeś
– mruczę siadając na brzegu jego łóżka.
- Widziałaś tą równowagę? -
uśmiecha się Manuel. - Tak nas cisnęłaś latem na ćwiczeniach,
że zdołałem się obronić!
- I nabić sobie srylion siniaków! -
ironizuję.
- Co tam siniaki! - prycha Fetti. -
Przecież mogłem się połamać! Wydłubać oko! Przebić nerki!
Dostać przerostu prostaty!
- I to wszystko przy lądowaniu, tak? -
dopytuję uprzejmie.
- Oczywiście! - zapewnia mnie brunet. -
Jak ty mało Tyśka wiesz o skokach.
I może niech tak pozostanie.
- Mogę cię o coś spytać? - pyta
mnie.
- Nie lubię jak tak zaczynasz – mówię
ostrożnie. - No ale niech będzie...
- Co z tobą i Michim?
Zamieram. Jak on do kurwy nędzy
cokolwiek zauważył? Przecież nawet Megi nic nie wie! Ba! Nawet
Tynka nic nie wie!
- A co ma być? Jest moim kumplem z
kadry – uśmiecham się udając, że nie rozumiem do czego zmierza.
- Tysia, przestań – patrzy na mnie z
politowaniem. - Przecież ślepy nie jestem. A Hayboecka znam od
dzieciaka, niczego przede mną nie ukryje.
- I czegóż to nie zdołał przed tobą
ukryć?
- Jest zakochany! Na 100 procent!
- I uznałeś, że we mnie, tak? - pytam
z lekkim niedowierzaniem.
- Noo... - zawiesza się na chwilę. -
Na początku mówił, że jesteś świetną dziewczyną i w ogóle,
więc pomyślałem, że może mu się udało.
- Nie Manu, zauważyłabym coś gdyby
było jak mówisz – mrugam do niego porozumiewawczo.
- To co to za panna? - zastanawia się
Fettner.
- Pojęcia nie mam – wzruszam
ramionami. - Jak będzie gotowy, to pewnie nam powie.
- Pewnie masz rację – potwierdza
Manuel. - Widziałaś nowy odcinek Teorii Wielkiego Podrywu....?
Uff, o mały włos.
Pukam do pokoju 263 i czekam, aż
szanowny blondyn raczy mi otworzyć.
- Czy ty możesz być trochę
ostrożniejszy? - naskakuję na niego jak tylko staje w drzwiach.
Wpycham go do pokoju i zamykam za sobą. - Fettner mnie dzisiaj
wypytywał co jest między nami, bo widzi, że cię wzięło i
wywnioskował, że na mnie.
- Mądry chłopak – uśmiecha się
kładąc swoje ręce na moich biodrach. Chwile później je strącam
i głupawy uśmiech znika mu z twarzy.
- Hayboeck, ja wylecę z tej kadry, a ty
zaraz za mną jak tak dalej pójdzie! - krzyczę. - To, że Diess
chwilowo mi odpuścił nie oznacza, że teraz możemy przestać się
ukrywać i oznajmić całemu światu, że ze sobą sypiamy.
- Tyśka, o co tobie chodzi? - pyta mnie
zdezorientowany.
- O to, żebyś był ostrożniejszy!
- Będę – obiecuje mi.
- Świetnie, dziękuję – odpowiadam i
wychodzę.
- Tyśka...! - krzyczy za mną.
- Idź spać, jutro masz konkurs –
rzucam i znikam w swoim pokoju.
Siedzę sobie na parapecie okna i palę
e-papierosa. Tak, wiem że nie powinnam. Ale stresy dnia dzisiejszego
mnie przerosły. Gregor przed chwilą ode mnie wyszedł i oczywiście
nie zamknął za sobą drzwi. Oglądam sobie ostatnie przygotowania
skoczni do jutrzejszego konkursu kiedy słyszę znajomy głos za
sobą.
- Wylecisz przez to okno!
Odwracam się i w progu widzę
uśmiechniętego od ucha do ucha Marinusa.
A uśmiechnięty od ucha do ucha
Marinus wygląda trochę jak Joker.
Odganiam od siebie tę myśl i
odwzajemniam uśmiech.
- Palisz to świństwo? - pyta wskazując
na e-papierosa, kiedy już podszedł trochę bliżej.
- Czasem trzeba – odpowiadam
obojętnie.
- Przecież to strasznie szkodzi...
- Nie muszę się nikomu tłumaczyć –
warczę. Po minie Krausa widzę, że cała jego pewność siebie
właśnie znalazła drogę na zewnątrz.
- Przepraszam, to nie tak miało
zabrzmieć – szepczę szybko spuszczając głowę.
- Nie przejmuj się. Ja... nie chciałem
przeszkadzać....
- Nie przeszkadzasz – mówię z
pośpiechem. - Mari! Zostań, proszę...
Uśmiecha się do mnie i siada obok
mnie na parapecie. Bierze ze mnie przykład i wystawia nogi tak, żeby
zwisały wzdłuż zewnętrznej ściany hotelu.
- Gdzie moje Casanovy? - pytam.
- Grają w warcaby – odpowiada Kraus,
co kwituję wysokim uniesieniem brwi. - Werner dba o rozwój ich
szarych komórek.
- To może najpierw nauczyłby ich
czytać? - proponuję uprzejmie. Marinus parska śmiechem i wskazuje
na mojego e-papierosa.
- Jaki smak?
- Guma balonowa – odpowiadam z dumą.
- Chcesz spróbować?
Widzę, że przez chwilę się waha.
- A nie powiesz Schusterowi?
- Skarbeńku, czy ja cię kiedykolwiek
sprzedałam?
Wychodzi na to, że taka odpowiedź go
zadowoliła bo wziął ode mnie urządzenie i zaciągnął się. Raz,
drugi i trzeci.
Zmęczona opieram głowę na jego
ramieniu i razem obserwujemy miasteczko.
Marinus to jednak spoko gość.
O cholerka... Niezły mam teraz problem!
OdpowiedzUsuńTrzeci Bawarczyk, ale który to właśnie TEN.. Matuchno kochana! Pojęcia nie mam!
Pozdrawiam ;*
Koleżanka na górze przechwyciła moją myśl :D Jest Freund, jest Wellinger i jeszcze Kraus się pojawił! :D I weź bądź mądrym i teraz domyślaj się o kogo tu chodzi, haha. Ale w sumie... wszystko w swoim czasie. Gdybyś od razu napisała kto jest tym Bawarczykiem to nie byłoby tego dreszczyku emocji. :P
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, z każdym akcja rozkręca się coraz bardziej.
Pozdrawiam, Allie. :)
Jeszcze Marinus? Nawet nie próbuję zgadywać, kto może być tym Bawarczykiem.. Chociaż w sumie Severin..
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!
Pozdrawiam :*
Łe no... Po co tam jeszcze Marinus? Mi by wystarczył Michi ^-^
OdpowiedzUsuńAle przy tej akcji z Manu to nie powiem, trochę się przestraszylam czy sivue czegoś nie uszkodził.
Pozdrawiam ;*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, tak jak każdy wcześniejszy. Tylko ten Bawarczyk, no nic czekam na ciąg dalszy.
UsuńPozdrawiam.
PS. Zapraszam na mój nowy blog http://potrafisz-latac.blogspot.com/
Jeszcze raz pozdrawiam gorąco. :-)
Manu napędził wszystkim stracha, ale na szczęście wszystko się dobrze skończyło :D Już sypie żartami jak z rękawa, ale to pozytywny znak :D grunt, że będzie mógł w konkursie wystartować:D No i faktycznie mądry z niego chłopak, zauważył, że coś ten tego między Tyśką, a Michim :D Ale ładnie się wyparła, nie ma co :P ale w sumie racja, niech uważają ^^ Michi jaki zazdrosny *_*
OdpowiedzUsuńDołożyłaś nam jeszcze Marinusa i już mam całkowity mętlik w głowie :D
Pozdrawiam ;*
O, matko, pędzisz z tym tekstem tak, że normalnie nie mogę za Tobą nadążyć. :) Co złapię chwilę czasu, żeby zabrać się za pisanie komentarza do odcinka, to okazuje się, że wkleiłaś następny i moje dywagacje okazują się nieaktualne. :)
OdpowiedzUsuńAle mam nadzieję, że przynajmniej tym razem się uda.
No to namotałaś koleżanko! :) Mamy teraz na składzie dwie panny Jankowskie, dwóch przyklejonych do nich Austriaków i jeszcze na dodatek Bawarczyków różnych rozmiarów w ilości sztuk trzech. Niezła kolekcja z tego wychodzi i powiem szczerze, że jestem bardzo ciekawa, jak teraz uporządkujesz sytuację, żeby wyszło to, co zasugerowałaś na początku. Myślę, że to może być dosyć trudna operacja, bo związek Tyśki z Michim wydaje się być czymś więcej niż tylko zwykłym sypianiem ze sobą, a zmiana uczuć o sto osiemdziesiąt stopni wymaga i dobrego powodu, i czasu. Ciekawa jestem, co w związku z tym zaplanowałaś.
Pozdrawiam serdecznie
C.
Już sam tytuł rozdziału sprawił, że prawie się popłakałam ze śmiechu. Szczerze, Twoje opowiadanie to jedno z najlepszych do poprawy humoru. Wystarczy kawałek tekstu i micha się cieszy, dlatego tak bardzo lubię dostawać informacje, że pojawił się nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńKraft ma przechlapane z Tyśką. No cóż, skoro wziął się za młodszą siostrę to teraz musi znosić starszą, nie ma bata. W końcu jakiś reżim musi być. :D Ale dla nas to tylko kolejny powód by się pośmiać.
Ta krótka rozmowa pomiędzy Tysią a Michim... Ojejku. Michi jest zazdrosny? :> Ale to było takie urocze, gdy ona powiedziała, że wybiera jego. I prawidłowo, tak powinno być! Michael to Michael, nie żaden Bawarczyk, pf!
Boże, Fettner nawet w obliczu upadku mnie rozwala. Nawet wtedy musi być tym Manuelem, który swoim jednym tekstem mnie rozbraja. <3 Tylko nadepnął komuś na odcisk, bo zaczął coś węszyć i ja tu wyczuwam kłopoty. I niestety miałam rację. We wzorowym i idealnym światku Michiego i Tysi pojawił się konflikt i nawet nie wiesz, jak przykro było mi czytać tę scenę... No bo wydawało mi się, że oni nawet o jakąś pierdołę np. masło nie są wstanie się poprztykać, a tutaj takie coś... Ugh i jeszcze Marinus. Nie, nie, nie, nie, nie. Pasuje mi tutaj powiedzenie, że gdzie dwóch (Freund i Welli) się biją, tam trzeci (Marinus) korzysta, ale... Nie. team Michi i tyle. I chyba nie chcę już wiedzieć, jak to się dalej potoczy, bo przed oczami mam prolog, a tam jest mowa o tym Małym Bawarczyku, a Michi Małym Bawarczykiem być nie może... Eh.
Ściskam i czekam niecierpliwie na nowy rozdział. :)
Może Freund go adoptuje. Albo Wellinger. Wtedy będzie Bawarczykiem honoris causa. :P
UsuńNo nieee, jeszcze Marinusa brakowało do kompletu... Ech, Tyśka jest literalnie jakąś femme fatale, niezawinioną uwodzicielką czy kimś w podobnym rodzaju, skoro faceci tak do niej lgną. I ciekawe, bo dla większości wcale nie jest tylko kumpelką, lecz wręcz materiałem na żonę, a co najmniej dziewczynę ;D Polskość jest siłą, skoro Jankowska jest tak rozchwytywana! Aczkolwiek moim zdaniem najbardziej pasuje do niej Hayboeck. No chyba, że jakieś nadnaturalne zalety okaże w stronę bohaterki Freund... I ów zakład. Ciekawe, ciekawe... Sytuacja staje się zagmatwana, tym bardziej, że coś zaczyna podejrzewać obolały Fettner... Oh, shit.
OdpowiedzUsuńpozdrowienia! cmok! cmok! ;D
[intoxication01.blogspot.com]
Ciężkie czasy dla Krafta nastały, nie ma co ukrywać.
OdpowiedzUsuńManu taki biedny, urazy (potencjalne) takie ciężkie.
Tyśka niech się nie drze na Michiego, tylko niech się cieszy, że taki zakochany. Nie jego wina, że nie potrafi tego ukryć.