Zamknęłam za sobą drzwi i osunęłam
się po nich na ziemię. Jestem absolutnie wykończona. Trzy miesiące
ciągłych wyjazdów wreszcie się skończyły. Letnie Grand Prix
przeszło do historii. Wygrał Morgi, za nim uplasował się
Wellinger, a trzecie miejsce ku mojej radości zajął Michi.
Przyznam szczerze, że sezon dał mi i
mojej wytrzymałości w kość. Po każdym konkursie kładłam się
najwcześniej o 5 i wstawałam około 9:30, co po kilku tygodniach
skutkowało tym, że zasypiałam na stojąco. Na początku bardzo to
moich mężczyzn bawiło, ale po jakimś czasie bez słowa przenosili
mnie śpiącą z miejsca na miejsce, pozwalając odpocząć ile się
tylko dało.
Dogadałam się z Niemcami. Tak
przynajmniej mi się wydaje. Pogadałam z Wellingerem, który okazał
się odrobinę mniejszym bucem niż mi się zdawało. Wyjaśnił, że
chciał mi tylko zaimponować, a ja mu wyjaśniłam, że zabrał się
za to od dupy strony.
Z Freundem też już rozmawiam, chociaż
ten casanova nadal za punkt honoru ma postawione, że będzie moim
pierwszym skocznym mężczyzną. Gdyby tylko wiedział...
No właśnie, ale nikt nie wie. Nikt
nie wie co trzy miesiące temu wydarzyło się między mną a Michim.
I co wydarzyło się dwa dni później. I kolejne dwa dni. I co się
dzieje praktycznie co drugi dzień. Nie wie o tym nikt. Nawet moja
siostra. Tacy jesteśmy cwani!
Żadne z nas nie chce ryzykować
wydalenia z kadry, a przy tym za dobrze się bawimy, żeby to
wszystko przerwać. Gdyby ktoś mi kazał ustawić status związku na
pewnym portalu społecznościowym powiedziałabym że: to
skomplikowane.
Nie jesteśmy razem, tylko razem
sypiamy.
Jakkolwiek źle to nie brzmi.
Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam
do siostry poinformować ją, że już jestem.
- Super, bardzo się cieszę –
zaszczebiotała mi przez telefon. - Ja jestem na uczelni do 14, potem
muszę iść na jakieś 5 godzin do siedziby związku, więc będę
przed 20.
Co oznaczało prawie 8 godzin na sen!
Moja siostra została zatrudniona przez Heinza jako asystentka do
spraw organizacyjnych i załatwia nam noclegi i transport. Przyznam
szczerze, że odwala dobrą robotę, bo mieszkaliśmy w najlepszych
hotelach jakie tylko były na naszej trasie dostępne.
Wrzuciłam rzeczy do pralki, dopchnęłam
jakimiś ciuchami siostry, które walały się po podłodze i runęłam
na łóżko. Obudziłam się po 18 i zaskoczona odkryłam że kiszki
mi marsza grają.
Niemożliwe, ostatni posiłek jadłaś przed
wyjazdem z hotelu!
Uciszyłam moją złośliwą
podświadomość i poszłam do kuchni. Całe szczęście mamy z
siostrą podobny gust żywieniowy, więc znalazłam w lodówce pełno
świeżych warzyw. Wyciągnęłam ogórki, sałatę i pomidory, kiedy
usłyszałam dzwonek do drzwi.
I wierzcie mi lub nie, wiedziałam kto
to.
- Jest Tynka? - spytał Hayboeck, kiedy
już otworzyłam.
- Nie, jestem sama... - zaczęłam, ale
to blondynowi wystarczyło.
- Zajebiście – mruknął i wpychając
mnie do mieszkania wpił się w moje usta. Usłyszałam trzaśnięcie
drzwiami, co oznaczało że zdołał je popchnąć zanim mnie
zaatakował. Czułam jak wsunął mi swoje zimne dłonie pod
koszulkę, zaczynając błądzić po moich nagich plecach.
- Głodna jestem – mruknęłam
wyswabadzając się z jego uścisku.
- Żartujesz, prawda? - pyta mnie
oniemiały. - Ja tu jestem gotowy ci gwiazdkę z nieba dać, a ty
mówisz że jesteś głodna?
- Gwiazdkę z nieba? - prycham wchodząc
do kuchni. - O ile pójdę z tobą do łóżka, tak?
- Coś za coś – uśmiechnął się
złośliwie. Stanęłam przy wyspie i zaczęłam kroić warzywa.
Blondyn stanął zaraz za mną i oplótł mnie ramionami na wysokości
brzucha.
- Ile mamy czasu? - spytał Michi
składając delikatny pocałunek na moim karku. - Do powrotu Tynki
oczywiście?
Przechodzi przeze mnie dreszcz
spowodowany tym pocałunkiem. Nie muszę się odwracać, żeby
widzieć triumf na twarzy Hayboecka.
- Jakieś półtorej godziny –
odpowiadam patrząc na zegarek. Michi mruczy coś pod nosem, że
przyjął do wiadomości i po wcześniejszym odgarnięciu włosów
przechodzi z pocałunkami na bok szyi. - Ale ja jestem głodna,
przypominam tylko!
Znowu jakiś pomruk że zrozumiał.
- Zjesz kolację? - pytam.
- A będzie deser? - odpowiada mi
pytaniem. Prycham śmiechem i odwracam się w jego stronę.
- Ty jesteś niewyżyty – śmieje się
siadając na wyspie i przyciągając go do siebie.
- Hormony mnie roznoszą – szepcze
poważnym tonem blondyn.
- To te dni w miesiącu? - pytam z
troską. Hayboeck składa usta w dzióbek i potakuje głową.
- Myślę, że tak.
W tym momencie odzywa się mój
telefon. Patrzę na wyświetlacz.
- No hej Słońce – rzucam
odbierając.
- Witam panią zapracowaną – śmieje
się Sandra w słuchawce. - Gadałam z Megi i Kris, wpadniecie jutro
z Tynką na babski wieczór?
- Jasne, o której? - pytam i widzę
zawiedzioną minę Hayboecka. Wystawiam język i uśmiecham się
złośliwie.
- 20:30?
- No to jesteśmy umówione! Do jutra!
- A wpadniesz do mnie na babsko-męską
noc? - pyta niewinnie Michi.
- Nie mogę, głowa mnie będzie bolała
– odpowiadam mieszając w końcu sałatkę.
- Zołza – prycha pod nosem blondyn.
- Erotoman – odpowiadam w podobnym
tonie.
I zaczynam się zastanawiać, w co ja się najlepszego
wpakowałam?
Następnego dnia musiałam pojawić się
w siedzibie związku, żeby zdać raport z przygotowania fizycznego
zawodników po LGP. Wysiadłam z samochodu (mówiłam wam, że się
dorobiłam autka? Dobrze płacą w tej Austrii, terenóweczka
pierwsza klasa!) i wciągając na siebie bluzę ruszyłam w kierunku
budynku. Październikowe dni były coraz ziemniejsze, co brutalnie
uświadamiało mi jak mało czasu zostało do zimowego sezonu.
Odbiłam kartę i ruszyłam w stronę
sali konferencyjnej A12, gdzie miało się odbyć spotkanie.
- Cześć chłopaki – rzucam do
Diessa i serwisemenów, którzy są już obecni.
- Cześć – odpowiada każdy w swoim
tempie. Podchodzę do ekspresu i robię sobie mocną kawę.
- Niewyspana? - pyta mnie Tim, jeden z
serwisemenów.
- Jeszcze jak – odpowiadam. -
Sąsiedzi robią remont, wiertarka chodzi non stop, parka z góry
cały wolny czas spędza w łózku na orgiach, a moja siostra chodzi
po mieszkaniu i śpiewa drąc jape tak, że głowa mała.
- Tynka się ostatnio podejrzanie
roześmiana zrobiła, co nie? - pyta Felix, współpracownik Tima. -
Wczoraj u niej byłem żeby rozliczyć wyjazd to cały czas się
śmiała, jakaś taka rozkojarzona była.
- Ja tam nie wiem – odpowiadam
szukając czegoś w papierach. - Możliwe że jest jak mówicie, mało
czasu z nią spędzałam ostatnio.
- A czym byłaś tak zajęta? - pyta
złośliwie Diess.
- Unikaniem ciebie i twoich kąśliwych
uwag – odpowiadam ostro i w tym momencie do sali wchodzi Kuttin.
- Jaki miałem sen! - krzyczy na
początek. - Byłem na rybach, z synem! I wyłowiłem wielkiego
szczupaka, który miał twarz Hofera!
Parskamy śmiechem, a Heinz kontynuuje.
- No i on do mnie mówi tak – w tym
momencie trener robi usta rybki. - Wypuść mnie Heinz! Wypuść
mnie, a spełnię twoje trzy życzenia! Myśle sobię, taka okazja
się nie powtórzy. Zażyczyłem sobie żeby mój syn nie miał
problemów w szkole, żeby Alex miał poczucie humoru i żeby
czekolada Fettnera nie tuczyła. A ten bezczelny obślizgły Walter
na mnie z mordą że on tu jest kierownikiem tego konkursu, nikt mu
nie będzie dyktował warunków. Strzelił mi ogonem przez twarz i
wskoczył do wody! Jak ja teraz na konkursach Hoferowi w oczy
spojrzę?
Po uspokojeniu trenera bierzemy się do
roboty. Rozdaję każdemu folder z notatkami i rozpoczynam
prezentację na temat przygotowania fizycznego moich mężczyzn.
Wyniki badań Gregora i Michiego budzą ogólny podziw.
Przedstawiam
moje pomysły na udoskonalenie zestawów ćwiczeń i modyfikację
czasu treningów, które mają jeszcze bardziej poprawić wyniki
zawodników.
- Tysia, pozwól proszę – woła mnie
trener na sam koniec. - W magazynie są torby z ciuchami od sponsorów
dla wszystkich zawodników na sezon zimowy. Mogłabyś je zabrać i
im rozdać?
- Jasne, nie ma problemu – uśmiecham
się do niego. - Czy ktoś mógłby mi pomóc? - pytam pozostałych.
- Ja z tobą pójdę –
niespodziewanie odzywa się Alex. Pospiesznie zbieram szczękę z
podłogi i ruszamy do magazynu. Po dłuższej chwili udaje nam się
odnaleźć torby przeznaczone dla moich mężczyzn i udajemy się w
kierunku mojego samochodu.
- Chciałem cię przeprosić –
zaczyna Diess. On chyba naprawdę chce mnie dzisiaj pozbawić
szczęki. - Źle cię od samego początku oceniłem, nie powinienem
był rzucać takich złośliwych uwag. Wiem, że masz z chłopakami
tylko przyjacielskie układy.
Dziękuję mu za szczerość i
uśmiecham się do niego.
Gdybyś ty tylko człowieku wiedział...
- Przeprosił cię? - pyta zaskoczona
Megi. - To aż do niego nie podobne.
- Wiem – wzruszam ramionami i biorę
kawałek sushi. - Prawie zawału dostałam! Powiedział mi, że wie
że z chłopakami tylko się przyjaźnię i że głupio robił
sugerując inaczej.
- A z wszystkimi chłopakami tylko się
przyjaźnisz? - pyta podejrzliwie Sandra.
- Żadnego jeszcze u nas nie spotkałam,
więc pewnie tak – wtrąca się Tynka biorąc łyka wina.
Bo zawsze już śpisz jak się z nim
spotykam.
-Ehhh – wzdycha Sandra zawiedziona. -
Liczyłam na jakiś romans, tylu ich się przewinęło przez Grand
Prix latem...
- Wzdychasz jakbyś sama za tym
tęskniła – śmieje się Kristina. - Bo wy pewnie nie wiecie –
zwraca się do mnie i Tynki – że nasza kochana Sandra to stara
wyrywaczka! Jeździła na konkursy podrywać skoczków i dopiero
Gregorowi udało się ją usidlić na dłużej.
- Na dłużej? - wykrzykuje Martyna. -
To z kim ty byłaś przed nim?!
- Z Wankiem, Jacobsenem i Tepesem –
wylicza Megi.
- Z Tepesem?! - powtarzam nie mogąc w
to uwierzyć. - Tepes jest dobrą dupą...
- Ano jest – potwierdza Sandra
śmiejąc się. - Ale wytrzymałam z nim 3 tygodnie. Nie było z nim
tej nutki szaleństwa, która jest z Gregorem.
- Przepraszam miłe panie, ale ja muszę
lecieć – odzywa się nagle Tynka. Patrzę na zegarek, jest 22:30.
- A gdzie ty się wybierasz? - pyta
Kristina.
- A umówiona jestem – młoda lekko
się czerwieni i zbiera wszystkie swoje manatki. - Wszystko wam
opowiem jak pójdzie po mojej myśli.
- Jak nie pójdzie też nam powiesz –
śmieje się Megi.
- Uważaj na siebie! - mówię, kiedy
siostra nachyla się do mnie żeby się pożegnać.
- Będę – odpowiada i idzie ucałować
pozostała trójkę.
Około drugiej w nocy wysiadam pod
blokiem z taksówki. Wchodzę do budynku i czekam na windę, która
zawiezie mnie na ósme piętro. Otwieram drzwi mieszkania i zapalam
światło. Wszędzie jest ciemno, więc uchylam lekko drzwi pokoju
Tynki i w poświacie dochodzącej z przedpokoju widzę, że jej łóżko
jest puste. Wyciągam więc telefon i piszę jej smsa, że ja już
jestem i żeby zachowywała się cicho wracając.
I wtedy wpada mi do głowy głupi
pomysł. Biorę prysznic, ubieram piżamę, bluzę i adidasy, biorę
zapasowy klucz do mieszkania Michiego, który kiedyś mi przyniósł
w razie czego i wychodzę z własnego. Uznaję, że teraz właśnie
jest 'w razie czego'. Zbiegam schodami pożarowymi dwa piętra i
bardzo cicho otwieram kluczami drzwi do Hayboecka. Wszędzie jest
ciemno. Ściągam buty i kieruję się do sypialni blondyna. Leży,
jak zwykle rozwalony na całym łóżku. Ściągam bluzę, rzucam ją
na podłogę i delikatnie wchodzę na łózko.
- Tysia, czy ty się możesz w końcu
położyć, a nie się tak gramolić? - słyszę jego zaspany głos.
- Skąd wiesz że tu jestem? - pytam
zaskoczona.
- Bo tylko ty masz klucze do mojego
mieszkania, bo rzuciłaś butami jak weszłaś, a poza tym czuję
twój żel pod prysznic – wylicza mi. Zaskakująco trzeźwo myśli
jak na kogoś, kto dopiero się obudził! - Chodź tu! - przesuwa się
kawałek i odsuwa tak rękę, żebym miała dojście do jego torsu.
Zadowolona układam się obok niego,
dostaję buziaka w czoło na dobranoc i usiłuję zasnąć. Ale nie
mogę. Czuję jego zapach, czuję jak jeździ mi ręką po plecach.
Spytacie dlaczego do niego poszłam zamiast spać spokojnie u siebie?
Bo kocham z nim spać.
Bo kocham czuć się bezpiecznie w jego
ramionach.
Bo kocham się z nim budzić.
Stoję w jego mieszkaniu i trzęsę się
z nerwów. Łzy ciekną mi ciurkiem po policzkach, a ja nawet nie
staram się ich zatrzymać. On siedzi przy stole i zakrywa głowę
dłońmi.
- Dlaczego? Co zrobiłem źle? - pyta.
- Dobrze wiesz, że nic - odpowiadam
siląc się na uśmiech. - Ta decyzja nie ma z tobą nic wspólnego.
- Jak to? - w ton jego głos wkrada się
histeria. - Tysia, ja cię kocham! Nie wystarcza ci to? Jestem gotowy
się z tobą ożenić, tu i teraz!
- Nie chodzi o ślub czy jego brak. Ja
cię nie kocham. Tak będzie lepiej. Dla ciebie i dla mnie.
- I dla niego, prawda? - pyta z
przekąsem.
- Nie zaczynaj – szepczę. - Nie
mieszaj go w to, nie masz prawa...
- Byliśmy szczęśliwi, zanim się
pojawił! - krzyczy do mnie. - Tysia, proszę. Rzucę skoki,
zostawimy to wszystko za sobą. Będziemy żyć tak żeby nikt nas
nie kontrolował!
- Nie rzucisz skoków, bo ci na to nie
pozwolę – mówię szeptem powoli i wyraźnie, żeby zrozumiał. -
Nie chcę żebyś zmieniał swoje życie dla mnie. Bo mnie w nim nie
będzie.
- Tysia, ja cię kocham... Kocham,
słyszysz?
- Ale ja ciebie nie. Mam nadzieję, że
kiedyś mi wybaczysz. – podchodzę do niego i całuję w czoło.
Następnie wychodzę z jego mieszkania i ruszam w kierunku windy,
która zawiezie mnie na dół do samochodu. Do jego samochodu. I
wsiądę do niego, mimo że życie bym oddała, żeby tego nie robić.
I nikt nigdy się nie dowie, jak bardzo
przed chwilą nakłamałam człowiekowi, którego kocham najbardziej
na świecie.
Budzę się zlana zimnym potem. Jak
oparzona podnoszę się do góry i chwilę mi zajmuje, żeby
zorientować się, że jestem w mieszkaniu Michaela.
- Co się stało? - pyta mnie
przerażony Hayboeck obudzony moimi nagłymi ruchami. Odwracam się
do niego i czuję jak spada mi kamień z serca. Przytulam się do
niego mocno, a on okrywa mnie swoimi ramionami.
- Co się stało Aniołku? - ponawia
pytanie mocno tuląc mnie do siebie.
- Miałam straszny sen – odpowiadam
gdzieś w jego szyi.
- To tylko sen – uspokaja mnie. -
Hej, maleństwo – ustawia moją brodę tak, żebym patrzyła na
niego. - To tylko sen. Sny się nie sprawdzają.
Oby.
- Zrobisz coś dla mnie? - pytam
próbując się uspokoić.
- Wiesz, że wszystko – uśmiecha się
lekko.
- Jakby mi kiedyś odbiło i chciałabym
wyjechać.. To ściągnij mnie na ziemię i na to nie pozwól.
- Prędzej mi Hofer na nosie wyrośnie,
niż cię gdzieś stąd wypuszczę.
Następnego dnia budzę się wypoczęta
jak nigdy. Przeciągam się i chyba trafiam Michiego w twarz ręką.
-Auuu – krzyczy. - Na sypianie z tobą
ludzie powinni wykupywać osobne ubezpieczenia!
-Ledwo się obudził i już marudzi! -
odpowiadam. - Jak znam życie nic nie masz w lodówce, więc w zamian
za nocleg zapraszam do mnie.
Hayboeck ubiera się w szorty i
koszulkę, zakłada adidasy i ruszamy dwa pietra do góry. Otwieram
drzwi i w przedpokoju wpadam na wkurzoną Tynkę.
- Możesz mi powiedzieć gdzieś ty
była? - wrzeszczy na mnie.
- Na cardio z Hayboeckiem –
odpowiadam wzruszając ramionami. Michi uśmiecha się kpiąco. Całe
szczęście, że moja piżama to bawełniane spodenki, a na górę
założyłam bluzę, bo inaczej cienko bym to widziała.
- Wpadam rano do ciebie, a ciebie nie
ma! - kontynuuje Tynka.
- A dzwoniłaś do mnie? - pytam
machając przed nią telefonem.
- A widzisz, nie pomyślałam –
zamyśla się moja siostra.
- Sorry, ale ja idę jeść –
oznajmia Hayboeck i wymija nas kierując się do kuchni. W drzwiach
zamiera i odwraca się do mnie ze złośliwym uśmiechem.
- Chodź Tyśka, spodoba ci się to –
wskazuje coś w kuchni. Staję obok niego i nie mogę uwierzyć w to
co widzę.
W naszej kuchni, przy stole siedzi
sobie spokojnie Kraft w samych bokserkach i pije poranną kawę.
-Tynka! - krzyczę z oburzeniem
-Teraz się będziesz tłumaczyć moja
panno! - wtóruje mi Michi udając zaaferowanie. - Twoja siostra taka
porządna, cnotliwa, Maryja zawsze dziewica, a ty co?! I pomyśleć,
że z jednych rodziców!
Martyna uśmiecha się złośliwie
wiedząc, że Michi ironizuje.
Dobrze, że nie wie jak bardzo.
Zaraz potem napotyka na mój wzrok i
cwany uśmieszek schodzi jej z twarzy.
- Tysia... Nie powiesz mamie, prawda?
*****
Postanowiłam iść w tę stronę. Trochę już niedługo namieszam, nie może być zbyt pięknie, prawda?
Wszelkie prawa autorskie do pomysłu ryby Hofera należą do Emmy, przyznaję się bez bicia, że wzięłam ten pomysł z jej komentarza ;)
Być może niedługo poznamy to milsze oblicze Diessa? Bądźcie gotowe!
Mój Boże, jak ja uwielbiam Michaela! Powtarzam się, ale co zrobić, skoro on tutaj totalnie wpisuje się w mój ideał faceta? Zamknęłabym takiego w klatce i kochała na niego patrzeć, cytując klasyka. :D Zazdroszczę Tysi, bardzo, ale to bardzo zazdroszczę. Ogólnie jej relacja z Michim jest prześwietna, bo wciąż dogryzają sobie jak para kumpli, ale pod osłoną nocy... :D Gorący romans nam się tutaj skroił. Zakazany, nielegalny, ale szalony i spontaniczny. Uwielbiam to wydanie Michiego, bo jak się na niego spojrzy, to niby taka kluska ciepła, a tutaj proszę, erotoman!
OdpowiedzUsuńPadłam, gdy pojawił się Heinz i Hofer-ryba. Myślałam, że się zgrywasz z wykorzystaniem tego pomysłu, a tu proszę! Chyba muszę częściej jakąś pierdołą zarzucać. :D Ale ten Diess to się milutki zrobił... Odnoszę dziwne wrażenie, że on tutaj będzie próbował nam się do Tysi dostawiać. A wtedy (mam nadzieję) Michi zrobi mi łubudubu i będzie pięknie!
"Spytacie dlaczego do niego poszłam zamiast spać spokojnie u siebie? Bo kocham z nim spać. Bo kocham czuć się bezpiecznie w jego ramionach. Bo kocham się z nim budzić." To "Kocham" mówi samo za siebie. Ogólnie ten fragment wycisnął mi na twarzy taki uśmiech, że przez kilka minut tylko szczerzyłam się do monitora jak gimbuska do zdjęcia Biebera, ale to jest takie słodkie i urocze, bo jeżeli ktoś pasuje do Tysi, to tylko Hayboeck. Mają tak podobne charaktery, idealnie sie uzupełniają. Tylko ten sen taki straszny był i mam nadzieję, że nie proroczy.
No i ha! Ja wiedziałam, że Tynka coś wymodzi i proszę! Stefan! A Michi swoją przemową wygrał wszystko. :D Ciekawe, kiedy Tysia wyzna siostrze, ze ona i Michi ten-tego co dwa dni? :D
Podoba mi się to w jaką stronę idziesz. Jest zabawnie, nie jest nudno, wręcz przeciwnie. I aż strach pomyśleć, co będzie dalej, bo mnie tym snem takk trochę przeraziłaś pod względem przyszłości tego opowiadania. No, ale mam nadzieję, że będzie dobrze. :)
A co do kontaktu poza bloggerem, to zawsze i wszędzie jestem dostępna pod mailem emmassacre@vp.pl Pisz kiedy tylko chcesz. :D
Ściskam bardzo mocno i życzę weny! :)
Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale miałam tyle na głowie, że po przeczytaniu go zaraz musiałam robić co innego i masz! Ale wiedz, że przeczytałam i był po prostu świetny. Szczególnie końcóweczka :D
OdpowiedzUsuńMilszy Diess? Coś nowego :D Już tym wyznaniem mnie zaskoczył, w ogóle się tego po nim nie spodziewałam. A tu taka niespodzianka :D
Michi i Tysia - nieźle, nieźle. Pasują do siebie. I jeśli na końcu ma być z tym Małym Bawarczykiem (tak mówi prolog, chyba że ja coś źle zrozumiałam), to nie wiem jak Ty ich rozdzielisz. Bo na razie choć "nie są parą" to są po prostu prześwietni razem.
Tynka - po tytule rozdziału wywnioskowałam, że coś musi przeskrobać. Ale nie wiedziałam co. A tu taki bajer. Mowa Michaela, no prostu powalająca.
Jestem niezmiennie ciekawa dalszych losów tych wspaniałych bohaterów.
Powodzenia w tworzeniu, pozdrawiam! :)
Heinz oczywiście bezkonkurencyjny! Więcej go poproszę..
OdpowiedzUsuńChętnie też zobaczyłabym Diessa jako jakieś zwierzę ;D
Co do snu Tyśki.. Boję się, że się ziści. Na razie jest pięknie i niech chwila trwa..
Weny ;*
Widzę, że relacja Tyśki i Michaela wkroczyła na nowe tory :D
OdpowiedzUsuńTak, co dwa dni, prawda...Michi by pewnie chciał codziennie, bo to jakiś chodzący erotoman jest, ale like it :D
Oni się kochają, ja nie widzę innej opcji! Coś czuję, że ten sen Tyśki okaże się proroczy, ale kurczę jeśli tak to będzie bardzo smutno, bo dla mnie Tyśka i Michi to duet idealny :D
Kuttin mnie rozbraja na każdym kroku- ten sen...mistrzostwo! :D
Hahaha, a Tynka to też sobie ładnie z Kraftem urzęduje :D
Tyśka będzie dobrą siostrą i nie powie mamie, prawda? Hahaha :D
Pozdrawiam ;*
TEN BLOG JEST BOSKI!
OdpowiedzUsuńJEST MICHAEL JESTEM JA ♥
Ja cię bardzo bardzo proszę! Nawet jeśli chcesz namieszac do jasnej ciasnej niech Michi jednak będzie z Tysią, bo normalnie zasialas we mnie takie obawy, a ja go tak lubie... jest o nim strasznie mało opowiadań.
Czekam na kolejny rozdział i kolejny i wgl bd obserwować i na bieżąco komentować :D
Tyle się działo, tyle się działo, że aż nie wiem, od czego zacząć! Zatem może od początku, haha ;D Romans Justyny i Michaela nabiera rumieńców i aż dziw bierze, że nikt z kadry się jeszcze nie zorientował, co jest grane. To jest niemożebne! Albo sztab and co. mają klapki na oczach związane z sezonem, sezonem, sezonem, albo Jankowska i Hayboeck są niczym agenci 007 bądź też bohaterowie "Mission: Impossible" w kamuflowaniu się. A ja jestem pełna podziwu dla ich ewentualnych zdolności. ;D Kuttin wciąż nie przestaje zaskakiwać; w zasadzie z każdym odcinkiem jego... specyficzność odzwierciedla się coraz bardziej ;D Kim jest senny adorator Tyśki - tego mogę się na razie tylko domyślać; jak dobrze chociaż, że Tynka odkryła karty! Usidlony Crafter, wohohoho. Siostry nie próżnują, to pewne. ;)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia! cmok! cmok! ;D
PS zapraszam na prolog na [intoxication01.blogspot.com]
Kobito, nie nadążam za Tobą i jak już czytam to hurtowo, ale Cię uwielbiam po prostu! Jesteś genialna. Absolutnie genialna.
OdpowiedzUsuńProszę, proszę... Bratanie się z Austria Teamem idzie w dobrą stronę i myślę, że całkiem sprawnie.
Uwielbiam to <3