Na samym początku, chciałabym Was poinformować, że mi odbiło i założyłam nowego bloga! Serio, serio!
Zapraszam serdecznie:
http://becauseiprefercars.blogspot.com/
Każda konstruktywna opinia mile widziana!
Z pamiętnika Heinza Kuttina, 30 listopada 2014, 01:30, Kuusamo
Zapraszam serdecznie:
http://becauseiprefercars.blogspot.com/
Każda konstruktywna opinia mile widziana!
Z pamiętnika Heinza Kuttina, 30 listopada 2014, 01:30, Kuusamo
Nie mogę spać. Cały czas wyją wilki. Choć wcale nie jestem pewny czy tu żyją wilki. Koniecznie muszę to sprawdzić. Wypełzam więc z łożka, narzucam szlafrok i ruszam na spacer po hotelu. Drzwi od pokoju Tysi są otwarte, świeci się światło, a z wnętrza słychać ciche śmiechy. Zaglądam i widzę moje dzieciaczki w składzie: Justyna, Michi i Manuel. Hayboeck leży na stole od masażu, a Manuel siedzi pod grzejnikiem z kubkiem kakao w dłoni.
- Trenerze! - wykrzykuje nagle Fettner. - Dlaczego trener nie śpi?
- Wilki wyją i nie mogę spać – odpowiadam i siadam na brzegu łózka.
- To nie wilki, to Manu – śmieje się Tysia rozmasowując Michiemu łydkę.
- Fascynujące – wykrzykuję. - Nie wiedziałem, że masz takie zdolności! Co ty tam pijesz? Czekoladę....?
Fettner zamiera.
- To ja mu dałam kakao – odzywa się Tyśka szybko. - Wiem, że nie powinnam, ale tak dobrze się dzisiaj spisał, że...
- Przecież nie mam pretensji – uśmiecham się. - Nie jestem Diessem. Brakuje mi parunastu kilogramów.
Cała trójka wybucha śmiechem.
- Dobra Hayboeck – rzuca Tysia. - Koniec. Zmiataj spać. Fettner, pakuj się tutaj.
Michi schodzi, a na jego miejscu pojawia się Manuel. Blondyn całuję dziewczynę w czoło na dobranoc, żegna się z wszystkimi i ziewając wychodzi do siebie.
- Poczekaj chwilę Manu, tylko sobie zrobię kakao – mruczy Tysia do bruneta. - Heinz, chcesz też?
- W sumie czemuż by nie? – uśmiecham się.
- Skoro masz trenera do pogawędek, to mogę iść spać? - pyta z nadzieją Fettner.
- I tak zawsze zasypiasz – prycha dziewczyna i po chwili podaje mi kubek z kakao.
- Zawsze tak długo to trwa? - pytam biorąc łyka.
- Która jest? - Tysia odwraca się, aby spojrzeć na zegar i zaczyna rozciągać Manuelowi mięśnie. - 1:30? To i tak nieźle nam dzisiaj poszło. O wpół do czwartej będzie po wszystkim. Normalnie kończę koło piątek, może szóstej rano.
- Na Boga! - wykrzykuję. - Nie wiedziałem! A zastanawiałem się, dlaczego ty zawsze rano wyglądasz jak zombie!
- Lubię twoje komplementy – prycha śmiechem dziewczyna.
- Zawsze Hayboeck i Fettner na koniec?
- Najczęściej – odpowiada wzruszając ramionami. - Choć jak wiem, że skończę jeszcze później to wolę, żeby ostatni był Gregor, najłatwiej go wyciągnąć z łóżka o czwartej rano.
- Jak ty ich znasz – kręcę głową z niedowierzaniem, a ona tylko się uśmiecha. - Ładne kwiaty!
Tysia rzuca spojrzenie na kosz czerwonych róż.
- Piękne, prawda? - pyta. - Ale pojęcia nie mam od kogo...
- Mogę zobaczyć liścik?
Skinieniem głowy Justyna wydaje zgodę. Podchodzę do bukietu i czytam karteczkę.
- To dobry chłopak – uśmiecham się. Patrzy na mnie zaskoczona.
- Wiesz od kogo są?
- Oczywiście! - wykrzykuję. - Bardzo łatwo zapamiętuję charaktery pisma!
- Więc? - patrzy na mnie zniecierpliwiona.
- Nie powiem ci – oznajmiam, a ona się załamuje. - Gdyby chciał, żebyś wiedziała, to by się chyba podpisał, prawda? To logiczne...
- Heinz, proszę cię... - zaczyna spokojnie.
- Nic nie powiem – zakładam ręce na piersiach kiwając głową. - Ale kiedy przyjdzie odpowiedni moment, to daj chłopakowi szansę. Bo wiesz, że obecny stan wiecznie trwać nie będzie...
Dziewczyna zamiera i patrzy na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy. Uśmiecham się pogodnie.
- Myślałaś, że nie wiem? Fettner na pewno śpi?
Tysia pstryka mu parę razy w nos, ale Manuel reaguje jedynie kilkoma bąbelkami na ustach, więc dziewczyna potakuje głową.
- Ale w czasie rozmowy z Diessem... - zaczyna.
- Już wtedy wiedziałem – informuję. - Ale co miałem powiedzieć? Musiałem dać mu do zrozumienia, że przestrzegam zasad. A tak naprawdę mam w dupie zasady. I Diessa. A w szczególności zasady Diessa. Chodzi o to, że dopóki ja wiem, możecie robić co chcecie. Ale jeśli Alex się dowie, będę musiał cię zwolnić. Choć zrobię to z ciężkim sercem...
- A co do tych kwiatów...
- Dowiesz się w swoim czasie – uśmiecham się. - Daj mu szansę, kiedy będziesz potrzebowała pomocy. Naprawdę warto...
Z pamiętnika Heinza Kuttina, 30 listopada 2014, 21:30, Kuusamo
Odwołali konkurs. Gnoje. Choć nie, żebym się tego nie spodziewał. Postawiłem nawet na to pieniądze w zakładzie w Austrii. Tysia twierdzi, że to może być nielegalne. Kolejna rzecz do sprawdzenia.
Dzwonię do małżonki, żeby spytać co tam u niej. Podobno mamy mysz w domu. Bzdura. Myszy ciągną do jedzenia, ale nawet one nie są tak głupie, żeby zjeść coś co ugotowała moja żona. No nie ma kobieta talentu, nic się na to nie poradzi.
Hotelowa stołówka niestety nie przewiduje w tych godzinach wydawania posiłków, więc Tysia z Michim pojechali do pizzeri zamówić coś dla nas i Niemców. Osobiście wytypowałem Hayboecka do towarzyszenia Tyśce, niech mają chwilę dla siebie, a co! Należy im się!
Chłopcom się nudzi, więc postanowili przeprowadzić mi analizę psychologiczną.
- A ja wam mówię, że trener to był kiedyś podrywacz! - przekonuje wszystkich Gregor.
- Skoro już o tym mówimy, to nieskromnie muszę potwierdzić – uśmiecham się. - Dziewczyny mnie kiedyś kochały! Podrywałem wszystkie na moje krzaczaste wąsy...
- Miał trener wąsy?! - krzyczy przerażony Kraft.
- Owszem, owszem.... Jak nie przymierzając Polo Tajner!
- Niemożliwe – prycha Morgi kręcąc głową.
- A mnie się wydaje, że nawet kiedyś zdjęcie widziałem – wtrąca Severin. - Werner, wiesz coś na temat wąsów?
Schuster uśmiecha się pod nosem, ale nic nie mówi. W tym momencie odzywa się Gregorowa komórka.
- Halo? No... Poczekaj chwilę – odkłada na chwilę telefon od twarzy. - Tysia pyta czy wolicie pikantne czy łagodne sosy?
Niestety zdania są podzielone. Choć ja osobiście głosowałem, za pikantnymi. Świetnie przeczyszczają nos. Żaden katar nie straszny. A mieć katar zimą to katorga! Smarki zamarzają w nosie... Urgh, coś koszmarnego.
- Weź dwa takie i dwa takie – odpowiada w końcu Schlieri. - Tak... Tak... Pieczywo też. Nażremy się jak dzikie świnie...
Rzucam mu ostre spojrzenie.
- To znaczy, do syta – poprawia się. - Tak, radar trenera jest uruchomiony. No... Dobra, czekamy. Pa!
- Ta wasza Tysia do anioł, nie dziewczyna – uśmiecha się Schuster.
- Dobrze trener zaznaczył – rzuca Manuel. - NASZA Tysia. Łapska precz od niej.
- Fettner – rzucam oburzony. - Gdzie twoje maniery? Ja za ciebie oczami świecić nie będę!
- Przepraszam, ale ja się stresuję! Ponoć Norwegowie chcą ją nam podkupić!
- Możecie być spokojni – uśmiecha się Freund. - My cały skład mamy. Po prostu uważamy że jest śliczna...
- Tak tak – mruczy Fettner. - Jej urodę możecie podziwiać oczami. Ale tak jak mówiłem, łapska precz!
- Manu! - krzyczę przewracając oczami.
- Bardzo przepraszam, obiecuję, że jutro na bieganiu to odpokutuję.
- To może zrobimy konkurs karaoke? - proponuje Morgi.
- Oooo – zachwycam się. - Świetny pomysł! Jako dziecko byłem w harcerstwie! Umiem robić łódeczki z kory, kuchnie polowe, ale przede wszystkim znam mnóstwo piosenek!
- No trener to mnie nigdy nie przestanie zadziwiać – śmieje się Kraft. - Ma trener jeszcze jakieś talenty, o których nie wiemy?
- Pewnie! Umiem robić na szydełku...
- Na czym? - dziwi się Morgi.
- To coś jak druty, tylko że mniejsze i pojedyncze – wyjaśnia mu Gregor.
- Mógłby wam zrobić kombinezony na sezon zimowy, takie cieplutkie – śmieje się Wank.
- Przynajmniej bylibyśmy stylowi – prycha Diethart. - Wam już nic nie pomoże!
- Uuuu – rozlegają się buczenia.
- Spokój! - krzyczy Schuster. - To na początek, Heinz i ja! Uruchomcie konsolę!
Gregor razem z Wellingerem i Krausem grzecznie podłączają wszystko jak należy, podają Wernerowi i mnie mikrofony i zaczynają losowanie piosenki.
Wybór pada na Modern Talking i You're My Heart, You're My Soul. Nawet jeszcze nie zaczęliśmy, a chłopcy już pokładają się ze śmiechu.
- You're my heart, you're my soul, I keep it shining everywhere I go – śmiech zawodników zaczyna się robić histeryczny - You're my heart, you're my soul, I'll be holding you forever, stay with you together....
Wywijamy z Wernerem elegancko bioderkami w rytm muzyki, a gdy kończymy rozlega się burza oklasków.
- Nie będę mógł w nocy spać przez to – rzuca Manuel ciężko dysząc ze śmiechu i wycierając łzy z kącików oczu.
Następni w kolejce są najmłodsi w kadrach, więc do występu szykuje się Wellinger i Kraft. Złośliwy komputer losuje im Village People i YMCA. Duma mnie rozpiera, kiedy moje dzieciaczki postanawiają wesprzeć Thomasa w tej trudnej chwili i stają za nim, aby wykonywać układ choreograficzny. Piosenka się kończy, zaraz potem otwierają się drzwi i staje w nich obładowana siatkami Tysia, a zaraz za nią Hayboeck.
- Czy wy musicie tak miauczeć? - prycha śmiechem brunetka. - Na parkingu was słychać!
- Żałujcie, że nie słyszeliście jak trenerzy śpiewali You're My Heart – odpowiada Morgi zabierając od niej swoją porcję. - Zjemy, dołączycie do nas i konkurs trwa dalej!
- Hola, hola! - krzyczy Wellinger. - Tyśka nie jest Austriaczką, więc nie może do was dołączyć.
Chłopcy niechętnie przyznają mu rację i zajmują się jedzeniem. A ja obserwuję tą dwójkę, która przed chwilą przyszła tu z mrozu. Obserwuję ich czerwone policzki i ukradkowe spojrzenia. I wiem, że dobrze zrobiłem pozwalając im iść razem, bo potrzebowali chwili tylko dla siebie. Bo oni się kochają. I jeśli teraz to czytasz Alexie, to wiedz, że zrobię wszystko żeby nie pozwolić ci ich rozdzielić! A jeśli ci się uda to złamię ci drugą stopę, a łeb ukręcę przy samej dupie! Ot co!
*****
Kochane!
Przede wszystkim chciałabym zaznaczyć, że okazało się to trudniejsze niż myślałam, żeby pokazać cały rozdział z perspektywy Heinza. Jedna scena to pikuś, ale to... Nieważne. Mimo wszystko mam nadzieję, że się Wam spodoba ;)
Nie chciałam, żeby rozdział był oderwany od całości, więc w pierwszej części Kuttin jest dość poważnym człowiekiem, ale za to trochę się wyjaśnia ;) Druga część to już esencja Heinza!
Niestety nie mogłam pojechać na LGP z powodu pracy, ale dzielnie kibicuję naszym przed TV i muszę Wam się przyznać, że nie mogę patrzeć na Kuttina! Od razu mi się kojarzą tylko myszoskoczki, głupie teksty i jego nieogar ;) a on się wydaje całkiem konkretnym kolesiem ;D
Wstyd pisać, ale przed wczorajszym konkursem miałam wątpliwości czy skoki to nadal to co mnie kręci, a po wczorajszym znowu wpadłam jak kasztan w dżem (ktoś tak kiedyś napisał na blogu, nie pamiętam kto, ale pozdrawiam Autorkę! ;D) Ojejciu, jakie były emocje!
(Czy to tylko moje odczucie, że Michi trochę sepleni?)
Zostawiam Was z Heinzem i życzę miłego czytania! ;) Dajcie znać czy się podobało!
jakby co, to wszystkie prawa należą do Gregora Schlierenzauera. Jeszcze wpadnie poczytać, zobaczy swoje zdjęcie, zdenerwuje się i będzie kiszka. A po co takie nerwy, co nie? ;D)
No, panie trenerze. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńOn kurde o wszystkim wie! (no znaczy może nie aż tak dosłownie o wszystkim, ale jednak :P) A potrafi być dyskretny. Myślę, że pomagają mu w tym - oprócz sympatii do Tyśki i Michiego - wprost przeciwne uczucia względem Dissa. No bo kto nie chciałby mu zrobić na złość.
Cudowny człowiek. A na dodatek jak śpiewa!
Panie trenerze, coraz bardziej pana lubię :D
buziak, kochana :*
Jak zobaczyłam, że dodałaś rozdział a w dodatku z takim tytułem to musiałam go jak najszybciej przeczytać.
OdpowiedzUsuńJak tu nie kochać Heinza, no jak?
Nie sądziłam, że on taki domyślny jest, że odkrył relację Tyśki i Michi'ego..
Pozdrawiam ;*
Zapraszam też na:
http://skok-w-zapomnienie.blogspot.com/2014/07/rozdzia-5-jeszcze-bedziesz-moja.html
Nie skomentowałam poprzedniego bo nawet na bloggera nie wchodziłam, ale teraz juz jestem i nie wiem czy wiesz, ale niewyobrażalnie mocno kocham to opowiadanie! Jezu, nie wiem czy to ten twój styl pisania, czy po prostu główna bohaterka, czy może Michael, ale najważniejsze jest to że je uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńTen rozdział to taki typowy dla tego opowiadania Heinz ;p
Naprawdę go lubię, a oglądając LGP można powiedzieć że faktycznie jest dobrym trenerem ;)
Nawiązując do poprzedniego rozdziału chcę jeszcze powiedzieć, że Tyśka bardzo dobrze zrobiła deptajac tego idiote, a o tym Małym Bawarczyku nawet myśleć nie chce... MICHAEL 4-EVER! Hahah :D
Opuściłam chyba trzy rozdziały za co przepraszam z całego serduszka! :D
OdpowiedzUsuńHeinz jest boski! I zastanawiam się ile razy jeszcze powiem to w tym opowiadaniu. Po prostu rządzi :)
I wie o Tysi i Michaelu i chce pomóc im miłości! Awww. Niech Alex się nie wtrąca w nie swoje sprawy, bo Heinz już to wszystko załatwi, a co :D A jaki wspaniałomyślny z niego trener, pomyślał, że potrzebowali chwili dla siebie ^^
Naprawdę skarb jakich mało!
Mwahahaha, karaoke! Płakam ze śmiechu :D Cudownie to wyszło :D
Pozdrawiam ;*
O kurcze, kurcze. Złapałam WiFi w jakiejś krakowskiej knajpie, zaglądam na bloggera a tu nowy rozdział. Przewertowalam go tylko wzrokiem, a przeczytam i skomentuję w środę, jak już wrócę do domu, ale na razie powiem tyle: Jaram się jak kościoły w Norwegii i kocham Cię za ten rozdział!
OdpowiedzUsuńPS. Dziękuję za pozdrowienia, ja również ślę je do Ciebie. :*
Ahahahaha! To rzeczywiście byłaś Ty! Aż z wrażenia przewertowałam Twojego bloga i znalazłam kasztana w jednym z początkowych rozdziałów <3
Usuńhigh five Moja Droga! ;*
Mnie się podobało! Wybacz, ale nic więcej nie napiszę, bo przeczytałam słowo DŻEM i leżę ze śmiechu. Nigdy nie spojrzę na to słowo normalnie. Nie ja pisałam o kasztanie w dżem, ale też pozdrawiam Autorkę ;)
OdpowiedzUsuńNiesamowity jest ten blog !:)
OdpowiedzUsuńOd razu poprawia mi humor :d
nie mogę! uwielbiam Heinza. przez moją nieobecność na początku lipca musiałam nadrobić większość rozdziałów, ucieszyłam się, że było ich aż tyle :D No, Alex niech się pilnuje, bo Kuttin wydaje się być trochę niebezpieczny...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No nie! Heinz jest absolutnie moim idolem :DD Te jego przemyślenia. Nie wiem jak po przeczytaniu tego rozdziału będę mogła go normalnie oglądać w telewizji na konkursach xd Ale tak na poważnie to super, że wspiera Tyśkę i Michiego.
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać następnego i życzę dużo weny
Lana ;))
Jestem! I płaczę ze śmiechu po raz piąty, bo już piąty raz czytam ten rozdział. I wciąż się zastanawiam, skąd wziął się Heinz, bo jego genialność nie zna granic. On nie jest z tego świata, urwał się z jakiejś innej galaktyki, uderzył się w głowę i o, proszę! Ale okej, jak dowiedziałam się, że ten rozdział będzie pamiętnikiem Heinza Kuttina to odtańczyłam taniec radości, bo doskonale wiesz, jak wielką jego fanką jest! (Heinza, nie tańca radości)
OdpowiedzUsuńUwielbiam, gdy Heinz wykrzykuje "Fascynujące!". Jego wszystko fascynuje. Niedługo zacznie ekscytować się gryzieniem wkładek przez Freunda i będzie kazał swoim Autom robić to samo, bo może przełoży się na wyniki.
Tak żem czuła, że Kuttin coś podejrzewa! Ale Kuttin jest tutaj taki, że jemu leży na sercu szczęście innych, więc nie ma pretensji i dlatego jest taki kochany. Słodka tajemnica! I oby Diess się niczego nie dowiedział, no bo... No.
Próbuję wyobrazić sobie Heinza z krzaczastymi wąsami, ale no na Boga, nie potrafię! I to mnie kompletnie rozwala, bo mam w głowie jakieś takie głupie sklejki twarzy Kuttina i wąsów a'la Komorowski i płaczę ze śmiechu. Boże, Heinz...
Chryste, za to z wyobrażeniem sobie jak Heinz i Schuster odwalają karaoke nie miałam problemów. Ogólnie to czytałam rozdział w autobusie w drodze powrotnej z Wisły i prawie przywitałam się z podłogą ze śmiechu. A gdybym tam siedziała razem z chłopaki, to musieliby mnie do szpitala zanieść, bo chyba przepona by mi poszła. O mój Boże. :D
Heinz jest GENIALNY i ja postuluję o jego własnej prywatne miejsce w internetach, w których będzie mógł zostawiać swoje prywatne osobiste zapiski i przemyślenia! Bo gość ma pięknie nasrane w głowie i ja to cholernie uwielbiam i kupuję całym sercem i bezapelacyjnie Heinz to moja ulubiona postać. Mogę nawet zostać jego hotką, będę z tego dumna :D