wtorek, 1 lipca 2014

7. Bo tak się składa, że ty jesteś na mojej liście zachcianek.

Zmiany klimatu mi nie służą. Niecałą dobę po powrocie do Austrii jestem absolutnie wykończona, a moja cera wygląda jakby została przeorana.
Choć to może nie wina klimatu a jedynie zaniedbania i zmęczenia? Albo tego że przez ostatnie dwa tygodnie musiałam znosić jednego co to ciągle chciał gadać, drugiego, który nie miał piżamy, trzeciego którego non stop bolało kolano, a za czwartym biegałam i pilnowałam, żeby czekolada nie zafundowała mu tyłka a'la Kim Kardashian. Tak, myślę że to może być to.
Wyczołguję się z łóżka i kieruję się w stronę kuchni, żeby włączyć express do kawy. Po drodze mijam lustro i po raz kolejny się załamuję. Ziemista cera, luźna cebula na głowie, stare bawełniane szorty i wyciągnięta koszulka Michiego służąca za piżamę. Pewnie spytacie skąd w moim mieszkaniu stare koszulki Hayboecka? Jak się dowiecie, to dajcie mi znać, bo też nie wiem. Uruchamiam express i słyszę dzwonek do drzwi.
Oczywiście, przecież wyglądam jak potwór, ktoś musiał przyjść.
Otwieram drzwi i widzę mojego blond sąsiada.
- Hoho – zaczyna oparty nonszalacko o framugę. - Piękna jak zawsze.
- Czego chcesz? - pytam znudzona.
- Zauważyłaś, że jak mężczyzna idzie spać to wstaje i wygląda tak samo? - Hayboeck ewidentnie świetnie się bawi. - A kobiety nie wiadomo dlaczego jakoś dziwnie się nadpsuwają przez noc...
- Jesteś uroczy, mówił ci to ktoś?
- Obiło mi się o uszy – uśmiecha się. - Widzę że zaprzyjaźniłaś się z moją koszulką. - stwierdza patrząc na moją piżamę.
- Dogadujemy się – potwierdzam. - Powiesz mi w końcu po co przyłazisz o tej nieludzkiej porze?
- Jest 11 – informuje mnie z politowaniem Michi. - Nie wiem jak na twojej planecie małych potworów, ale my na Ziemi o tej godzinie już jesteśmy całkiem żwawi.
Patrzę na niego zniecierpliwiona.
- No dobra, wiesz że jutro jest gala przyznawania nagród dla najlepszych sportowców zimowych z Austrii, Niemiec i Szwajcarii?
- No i? - odpowiadam pytaniem.
- Pójdziesz ze mną? - pyta już troszkę mniej pewnie.
- Chcesz żebym poszła jako twoja partnerka? - uśmiecham się złośliwie.
- Szczerze mówiąc nie wierzę w to co robię – mówi mierząc mnie od góry do dołu – ale tak, tego właśnie chcę.
- No nie wiem – udaję, że się zastanawiam. - Musiałabym ogolić nogi...
Michi jak oparzony nachyla się do moich łydek.
- Przecież żartowałam kretynie – krzyczę oburzona.
- Akurat biorąc pod uwagę twój dzisiejszy stan to nie było takie oczywiste – broni się Hayboeck. - To jak?
- Jasne, pójdę z tobą – uśmiecham się do niego.
- A doprowadzisz się do jakiegoś logicznego stanu? - pyta z nadzieją.
- Będę wyglądać tak ładnie, że mnie nie poznasz – prycham.
- Mając w pamięci twoje aktualne piękno mam nadzieję cię nie poznać – odpowiada mi. - Lecę na zakupy, zadzwonię później, paaa! - krzyczy zbiegając po schodach.
Co za dupek.


Następnego wieczora biorę sobie do serca słowa Hayboecka i zaczynam się przygotowywać trzy godziny przed czasem. Wykąpałam się, nałożyłam na włosy chyba wszystkie możliwe odżywki i stanęłam przed szafą w celu dokonania najtrudniejszej decyzji tego wieczoru – wyboru sukienki. Po przymierzeniu około piętnastu ostatecznie zdecydowałam się na długą, miętową sukienkę w greckim stylu.
Chciał Hayboeck szału, to będzie go miał.
Zaczesuję więc mokre włosy tak żeby mi nie przeszkadzały i zaczynam robić makijaż. Następnie suszę włosy, prostuję je i zaplatam w warkocz na lewe ramię. Patrzę w lustro i stwierdzam że jestem całkiem zadowolona z dotychczasowego efektu. Ruszam więc do sypialni i z największą uwagą, żeby się nie rozmazać, zakładam sukienkę. Wkładam cieliste szpilki i dokładnie w tym samym momencie słyszę dzwonek do drzwi.
Ostatni raz przystaję przed lustrem. Jest dobrze, jest bardzo dobrze! Kieruję swoje kroki do wyjścia i otwieram drzwi.
- No cze... - Michiemu głos zamiera w gardle, a ja uśmiecham się triumfująco. Chłopak mierzy mnie od góry do dołu co chwile przełykając ślinę jakby połykał głazy.
- Zadowolony? - pytam kręcąc się wokół własnej osi.
- Rany dziewczyno... - Blondyn obchodzi mnie dookoła. - Gdyby nie ta pieprzona umowa...
- Sam mówiłeś, że Diess nie widzi co się dzieje jak jesteśmy sami w mieszkaniu – mruczę mu prosto w twarz poprawiając mu muszkę, a zaraz po tym blond kosmyk, który za nic w świecie nie chce się trzymać tam gdzie ułożył go Michi.
- To może... - ręce Hayboecka lądują na moich biodrach.
- Może już idźmy, bo się spóźnimy – mówię i składam na jego policzku delikatny pocałunek, a zaraz potem wychodzę z mieszkania. - No dalej!


Dojeżdżamy na miejsce. Po drodze parę razy musiałam zwracać Hayboeckowi uwagę, żeby patrzył na drogę bo nas pozabija. Michi parkuje swoje Audi i odwraca się w moim kierunku.
- Jeszcze możemy wrócić.
- Przestań – śmieję się. - Dostaniesz nagrodę, ja będę udawać twoją dumną ukochaną, a ty podziękujesz mi ze sceny.
- No i masz to jak w banku – blondyn uśmiecha się do mnie łobuzersko i wysiadamy. Bierze mnie za rękę i prowadzi w kierunku wejścia. Po drodze pozujemy do kilku zdjęć, wywołując niemałe zamieszanie. W środku niemal od razu wpadamy na Gregora.
- Tyśka, to jest Sandra – przedstawia mi swoją towarzyszkę, która uśmiecha się do mnie serdecznie. - Sandra, to nasza fizjoterapeutka Justyna.
- Wreszcie mamy szansę się poznać – mówię i ściskam dłoń blondynki.
- Dokładnie, tyle o tobie słyszałam – odpowiada z uśmiechem. - Może jakiegoś drinka?
Zgadzam się i razem udajemy się w stronę baru. Sandra co chwilę potyka się w swojej długiej sukience więc chwyta mnie pod ramię i ze śmiechem zamawiamy drinki.
- Wy tak z Michim na poważnie? - pyta mnie odwracając się w stronę Hayboecka. Również spoglądam w jego stronę i widzę, że razem z Gregorem rozprawiają na mój temat.
- Nie, co ty – uśmiecham się. - Przecież nam nie wolno...
- A gdyby było wolno? - Sandra szczerzy się do mnie podejrzliwie.
Na szczęście nie dane jest mi odpowiedzieć bo zjawia się Manuel ze swoją dziewczyną Megi, która od razu podchodzi do mnie i Sandry. Zamawia drinka i razem zaczynamy komentować wszystkich zebranych. Loża szyderców – czas start.
- No i oczywiście moja ulubienica – rzuca teatralnym szeptem Megi. - Severinowa Caren.
- Severinowa? - o mało nie krztuszę się drinkiem i odwracam się w stronę wejścia.
Rzeczywiście. Wchodzi Freund a razem z nim jakaś blondynka.
- Ja nie wiem – mruczy Sandra – ani to ładne, ani mądre. Ja wiem, że ja też ładna nie jestem, to sobie chociaż doktorat trzasnę.
Prychamy z Megi śmiechem, ale mi wcale do śmiechu nie jest. 
Co za cham. Co za... Eh, szkoda gadać. To takie męskie.
- Tysia, coś się stało? - pyta Sandra. Już mam zaprzeczać, kiedy nagle sobie zdaję sprawę, jak dawno nie mogłam się po prostu wygadać psiapsiółkom, więc stawiam wszystko na jedną kartę i opowiadam im co się działo w Turcji.
- W sumie mogłabym powiedzieć że to typowe dla facetów – prycha zażenowana Megi, - Ale że Sev? Wydawał się takim porządnym kolesiem...
- Mówiłam, że to ani mądre, ani ładne – zaczyna Sandra. - To chłopak szuka czegoś lepszego... Co nie zmienia faktu, że zachował się jak kretyn – dodaje widząc moją minę.
- Drogie panie – to Kraft pojawił się między nami – nie chcę wam przerywać tego maratonu nienawiści, ale już czas zajmować miejsca.
- Wezmę jeszcze drinka i zaraz przyjdę – mówię, a Kraft Casanova bierze moje nowe koleżanki pod ręce i prowadzi do stolika. - Michi, drinka?
Hayboeck instruuje mnie co by chciał i udaję się do baru.
- Ślicznie wyglądasz – słyszę głos z lewej strony. Severin. Kretyn jeden.
- Dziękuję, twoja dziewczyna też – odpowiadam ironicznie.
- Czyżbym słyszał zazdrość? - Freund zaczyna mnie obchodzić dookoła.
- Skądże znowu – prycham. - Tylko chyba zapomniałeś mnie poinformować o jej istnieniu.
- Niczego ci nie obiecywałem – odpowiada mi ze złośliwym uśmiechem. Odbieram drinki i staję z Freundem twarzą w twarz.
- Aha, czyli mogę śmiało jej opowiedzieć jak mnie prawie pocałowałeś odprowadzając do pokoju?
Cwany uśmieszek schodzi mu z twarzy, a ja mijam go i ruszam w kierunku stolika AUTów. Siadam na miejscu obok Michiego i zauważam, że dwa miejsca są wolne.
- Kogo jeszcze nie ma?
- Morgiego i kogoś kto z nim przyjdzie – odpowiada mi Diethart.
- No chyba nie ta wywłoka Silvia! - wścieka się Sandra.
Gala się rozpoczyna, pierwsze nagrody zostają przyznane. W pewnym momencie Megi dość mocno szturcha Gregora, obok którego siedzi. Wszyscy odwracamy się w kierunku, w którym patrzy.
- Niemożliwe – szepcze Michi. Spóźniony Morgi wchodzi na salę, ciągnąc za sobą za rękę Kristinę. Kris całuje w policzki Megi i Sandrę, a następnie siada obok mnie i z uśmiechem na twarzy się przedstawia.
- Coś przegapiliśmy? - pytam Morgiego, który właśnie się do mnie nachyla, żeby się przywitać.
- Wszystko wam potem opowiemy – odpowiada mrugając porozumiewawczo. - Przepięknie wyglądasz!
W tym momencie na scenę wychodzi Heinz Kuttin, więc przy stoliku zapada cisza. My wiemy, że to oznacza jakąś porażającą przemowę.
- Raz raz... Działa – nasz trener dumnie uśmiecha się do mikrofonu. - Cześć dzieciaczki! - macha do nas, a cały nasz stolik odpowiada tym samym. - Drodzy państwo, kiedy przejmowałem reprezentację Austrii nie sądziłem, że przejmuję również niejako rolę ojca tych niesamowitych chłopców i jednej wspaniałej dziewczyny – uśmiecha się do nas. - Parę dni temu minął miesiąc od kiedy zajmuję to zaszczytne stanowisko i pragnę wyrazić jak bardzo dumny jestem z tych młodych ludzi. Ich zapał do pracy i chęć rozwijania się daje mi siłę, żeby każdego dnia wstawać z coraz większą energią i coraz bardziej poświęcać się pracy z nimi. Mówi się że drużyna dla trenera jest niczym druga rodzina. Jeśli rzeczywiście tak jest to mogę śmiało powiedzieć, że mam najwspanialszą rodzinę zastępczą jaką kiedykolwiek mogłem sobie wymarzyć. Jestem szczęśliwy mogąc wręczyć dziś tę nagrodę. Drodzy państwo, odkrycie sezonu: Michael Hayboeck.
Nikt z nas nie spodziewał się takiej przemowy ze strony Heinza. Wszyscy bardziej podejrzewali go o kolejną opowieść kompletnie nie wiadomo z czym powiązaną. Cały stolik podniósł się, aby oklaskiwać Michiego, który zapinając marynarkę ruszył w kierunku sceny. Kuttin go wyściskał i wręczył nagrodę, a zaraz potem Hayboeck podszedł do mikrofonu, żeby podziękować.
- Chciałbym powiedzieć jak bardzo wdzięczny jestem osobom, które doprowadziły mnie tu gdzie jestem – zaczął z uśmiechem blondyn. - Dziękuję przede wszystkim moim trenerom, od pierwszych treningów, po kadrę seniorską. Rok temu skakałem w pucharze kontynentalnym i mało kto o mnie słyszał. Dzisiaj jestem tu i odbieram tę wspaniałą nagrodę. Dziękuję również kolegom, za wspaniałą atmosferę w czasie treningów i wyjazdów. Dziękuję rodzinie za wsparcie, za wyrozumiałość i za okazane we wczesnych latach zaufanie. Na sam koniec chciałbym podziękować dziewczynie, która miesiąc temu wywróciła moje życie do góry nogami i zamieniła samochód w mobilną szafę. Dziewczynie, która daje mi niesamowitą energię, która znosi mnie w chwilach słabości i która jest najpiękniejszą istotą w moim życiu. Tysia, bez ciebie to wszystko już teraz nie miałoby sensu! Dzięki!
Ze łzami w oczach wstaję i czekam, aż Michi wróci do stolika. Podchodzi do mnie i przytula. Czuję jak maskara zaczyna mi spływać po polikach, ale na szczęście Hayboeck stoi na straży mojego nieskazitelnego wyglądu i szybko wyciera chusteczką czarne krople.
- Nie płacz Bąbelku – uśmiecha się do mnie opierając swoje czoło o moje. Słyszę dźwięki migawek od aparatów. - Jutro znowu będziemy we wszystkich gazetach, ale chrzanić to! Bo kocham mieć cię obok siebie! Kocham jak młodszą siostrę, której nigdy nie miałem. Rozumiesz? Kocham cię!
Ostatnie słowa akcentuje wykrzykując je nieco głośniej. Pech chce, żeby na sali akurat wtedy robi się nieco ciszej i końcówkę wypowiedzi Michiego słyszą ludzie siedzący przy sąsiednich stolikach. Ostatnią rzeczą jaką widzę przed zupełnym zatopieniem się w Hayboeckowym uścisku jest lodowate spojrzenie Severina i jego zaciśnięta na serwetce pięść.

Następnego dnia biegałam po mieszkaniu w pośpiechu pakując do torby wszystko co było mi potrzebne. Moi mężczyźni mieli dziś pierwszy po przerwie trening na skoczni, a dzięki mnie Michi był już prawie na pewno spóźniony. Słyszę dzwonek do drzwi.
- Otwarte, przepraszam cię Michi! - krzyczę biegnąc do kuchni po butelkę wody. Wracam do przedpokoju i zamieram. To wcale nie jest Hayboeck. To nawet nie jest Austriak.
- Co tu robisz? - pytam.
- Przyszedłem z tobą wyjaśnić kilka kwestii.
- To masz pecha, Michi już czeka, jesteśmy spóźnieni na trening.
- Zadzwoń i powiedz że dojedziesz sama, podwiozę cię.
- Nie chcę...
- Zadzwoń – jego głos jest stanowczy ale opanowany.
Niezadowolona wyciągam telefon z kieszeni szortów, szybko odnajduję numer do mojego blondyna i dzwonię.
- Cześć Michi, wiesz co? Przepraszam, ale ja sobie poradzę, spotkamy się pod skocznią, dobrze? - zaczynam.
- Czy Audi na bawarskich numerach pod naszym blokiem ma z tym coś wspólnego? - czuję, że się złośliwiec uśmiecha, no czuję to.
- Wiedziałam, że bystry z ciebie chłopak – chwalę go. - Buziaki, pa!
- O co była ta cała afera na gali? - pyta Severin. - Że nie powiedziałem ci o Caren? Co najmniej jakbyś ty mi powiedziała o Hayboecku!
- Przecież ja się nie spotykam z Hayboeckiem, ty tępa strzało! - wrzeszczę wychodząc z bloku. - Jak już podsłuchujesz to może od początku do końca!
- Hamuj trochę, co? - pyta otwierając samochód, a ja ładuję się na siedzenie pasażera.
- Nie mam ochoty – odpowiadam. - Przyjeżdżasz tu, robisz problemy nie wiadomo z czego i jeszcze masz do mnie pretensje!
Freund łapie mnie za podbródek i odwraca w swoją stronę.
- Pamiętasz co ci mówiłem o Bawarczykach? Poza tym, że jesteśmy mili, skromni i tak dalej mamy też jeszcze jedną cechę. Zawsze dostajemy to czego chcemy.
- No i po co mi to mówisz? - pytam próbując się wyswobodzić z jego uchwytu.
- Bo tak się składa, że ty jesteś na mojej liście zachcianek.


******
Zdecydowanie za bardzo lubicie tego Severina, muszę go Wam troszkę obrzydzić ;D rozpocznę całą kampanię ^^
mam nadzieje, że rozdział się spodoba ;) zachęcam do komentowania!
Enjoy!

12 komentarzy:

  1. Po pierwsze muszę pochwalić wygląd bloga, a zwłaszcza to zdjęcie u góry, które idealnie odzwierciedla bohaterów w Twojej historii.
    Po drugie - Czy już wspominałam, że uwielbiam Hayboecka? Z rozdziału na rozdział coraz bardziej zdobywa moją sympatię.
    A po trzecie - Nadal nie wiem, o którego Bawarczyka chodzi. Bo jest Severin i ta cała jego lista zachcianek i ten prawie pocałunek, no i lekka zazdrość Tyśki o Caren. Ale wydaje mi się, że tak szybko nie podałabyś rozwiązania tej zagadki, więc nie należy zapominać o Krausie i Wellingerze.

    Także pozdrawiam i kombinuję dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z przedmówczynią na górze! :D
    Wygląd bloga jest naprawdę świetny, a to zdjęcie: strasznie mi się podoba. Pasuje tu jak ulał!
    Tyśka i Michael - jak ja uwielbiam, kiedy oni się tak ze sobą drażnią. Jedno nie ustąpi drugiemu. A jak on jeszcze wspomina o tej umowie, że może by tak jednak nie do końca się jej trzymać.. Bajecznie to wszystko wygląda. :D
    Ach, ten Severin. Najpierw zaprasza Justynę i obiecuje, że będą tylko we dwoje, potem jest jakaś impreza i przychodzi z jakąś inną laską. Ale zaskoczony musiał być, kiedy usłyszał wyznanie Hayboecka. :P Ależ ja jestem ciekawa jak to się dalej potoczy!
    Rozdział się podobał jak najbardziej. Nic tylko czekać na kolejny.
    Pozdrawiam serdecznie, Allie! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O maaamo, jak ja uwielbiam dialogi Tysi i Michiego. Serio, ten duet wygrywa wszystko. Są jak Flip i Flap, jak Bolek i Lolek, jak Fred i Barney, jak... No, chwytasz. Uwielbiam ich wymiany zdań, te słowne kuksańce, docinki, aluzje. Oni fantastycznie się uzupełniają, naprawdę wytworzyła się między nimi cudowna więź.
    No i proszę, jeszcze do jakich wyznań dochodzi! Tutaj powiedział, że kocha ją jak młodszą siostrę, ale jednak publiczność usłyszała tylko dwa słowa no i zdziwko (nie większe niż moje zdziwko gdy Morgi przyszedł z Kristiną, ale to zdziwko jest akurat dobre!) Ale w sumie to faaajnie wyszło. Ja w ogóle widzę Tysię z Michim, bardziej niż z jakimś Bawarczykiem, no bo pff. Ja serio już tu polubiłam Seva, a to taka niespodzianka. Koleś to ewidentny dupek! Jakby mi facet powiedział, że jestem jego zachcianką, to bym mu chyba w ryj dała. Ale to ja, trochę zbyt gwałtownie czasem reaguje. No ale serioooo!
    I w ogóle zaskoczył mnie Heinz! Toż to przekochane człowiecze tak pięknie powiedziało, że ja się autentycznie wzruszyłam. A już myślałam, że walnie jakąś opowiastkę, jak to na rybach złapał na haczyk... nie wiem, Hofera.
    Fajnie jest, miód malina. A z zabarwianiem wody to chodziło, że wiesz, Stefan wygląda jakby załatwił właśnie to, co król załatwia sam. Oj, o potrzebach fizjologicznych mówię! XD Nie zwracaj uwagi na takie duperele, ja mam tak przy komnetowaniu niektórych opowiadań, że plotę co mi ślina na palce (?) przyniesie i to są takie głupoty, że głowa mała. Kuttin by mnie zrozumiał. :D
    Rozdział jasne, że się podoba. Czekam na następny. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuttin na pewno by Cię zrozumiał ^^ ale ja też ogarnęłam ;D
      wiedziałam, że zaskoczę Kristiną ;) ale ja ich tak bardzo kochałam, że chociaż w moim świecie mają jeszcze szansę na wspólną przyszłość ;)
      widzę że moja kampania obrzydzania Severina przynosi rezultaty <3 bardzo mnie to cieszy ;D
      złapanie na haczyk Hofera? adoptuję ten pomysł! daj mi chwilę, a wymyślę jak to zrobić ;D

      Usuń
  4. witam, witam (;
    chyba w końcu powinnam się ujawnić :) ten rozdział mnie do tego zmusił! no bo jak słodki, skromny i taki miły Sevek może być takim chamem? no jak, pytam?
    ale dzięki temu ta historia jest jeszcze lepsza! jednakże to nie zmienia faktu, że jakoś nie mogę sobie wyobrazić Freunda w roli tego złego :> zobaczymy, jak to się wszystko potoczy :)
    moją ulubioną postacią i tak pozostanie Manu i jego obsesja na punkcie czekolady! a tyłek a la Kim Kardashian prawie zrzucił mnie a krzesła :D
    Pozdrawiam i weny życzę!
    Angelaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki za ujawnienie się ;)
      no daj spokój, Fettner i jego czekolada ;D zero umiaru!
      musiałam Wam trochę obrzydzić Severina, bo wszyscy się nim zachwycali, tak nie może być!
      na następny rozdział szykuję bombę, więc... stay tuned ;D

      Usuń
  5. Wpadłam dzisiaj na twojego bloga przypadkiem i strasznie mi się podoba :) W niektórych momentach można się pośmiać i rozweselić humor ;D Bohaterowi dobrani perfekcyjnie! I jeszcze ten tajemniczy Bawarczyk... Pozdrawiam :*
    ps. Zapraszam do siebie w wolnej chwili :)))
    http://mirisblogus.blogspot.com/
    http://spojrzenie-naszych-oczu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, nie, nie. Nie wierzę. Sevcio taki zimny drań? Przecież on ma taką przyjazną facjatę! Czekam na rozwój wypadków.
    A i jeszcze Kuttin. Szczerze mówiąc to nawet ja się stresowałam jak miał zaczynam przemawiać :D Kto wie do czego jest zdolny ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. http://wellingerandreas.blogspot.com/ zapraszam na trzynastkę :* nie wiem, czy mam Cię informować, daj jakoś znać :) przeczytałam, skomentuję jutro! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przez weekend na pewno przeczytam bo zaintrygowała mnie historia z Wellingerem ;)
      uściski! ;*

      Usuń
  8. Końcówka boska.
    Zresztą co ja gadam, cały rozdział boski.
    'Ja wiem, że ja też ładna nie jestem, to sobie chociaż doktorat trzasnę.' Sandra <3
    Czyżby Morgi się z Kristiną spiknął na nowo? Oby. Bo ta para jest cudowna.
    A z Freundem to pojechałaś. Nieźle.

    OdpowiedzUsuń
  9. Och, Severin jest tutaj tak drapieżny, że aż mrrrau! <3 W telewizji nie wygląda na tak... napisałabym "podłego", ale nie jest to słowo, które idealnie oddaje finezję Freunda. Prędzej sprawdziłby się tutaj wyraz "przebiegły", "zdeterminowany" czy "zadziorny". Puszcza zalotne oczko i jednocześnie z wdziękiem grozi. Jestem ciekawa, co wyniknie z jego szumnych zapowiedzi. ;D
    Co do Michaela i Justyny... Ich relacja chyba nie jest jedynie koleżeńska. Przynajmniej z jednej strony, tej męskiej.. Choć mam pewne wątpliwości.
    Thomas i Kristina? Oby, oby! Precz z Silvią! ;D
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    OdpowiedzUsuń