Ósmy kilometr... Dziewiąty
kilometr... Dziesiąty kilometr...
- Rusz dupę Hayboeck! - wrzeszczę za
siebie.
- Jestem skoczkiem, a nie
maratończykiem! - odkrzykuje mi. Staję w miejscu, żeby poczekać
na tę ofermę. Muszę przyznać, że biega całkiem nieźle, to ja
nadaję takie horrendalne tempo.
- Ja też maratończykiem nie jestem!
- Oczywiście, że nie – zatrzymuje
się przede mną i łapie oddech. - Ty jesteś sadystką!
- Jeszcze mi podziękujesz na koniec
sezonu jak dzięki mnie staniesz na podium pucharu świata –
prycham niezadowolona i siadam na ławeczce.
- Wtedy cię ozłocę Dziubeczku –
odpowiada mi i siada obok mnie. Oboje wyciągamy bidony i zaczynamy
wyścig, kto szybciej opróżni swój.
W oddali widzimy biegnącą Sandrę,
ale dziewczyna ledwo utrzymuje równy oddech, więc tylko nam macha i
biegnie dalej.
- Myślę, że powinniśmy sobie kupić
psa – oznajmia nagle Michi. Patrzę na niego zaskoczona.
- Psa? Takie zwierzę? - pytam głupio.
Mój towarzysz patrzy na mnie z politowaniem.
- Oczywiście, że zwierzę! A co
myślałaś?
- Nie no, po prostu mnie zaskoczyłeś...
- Dużo o tym myślałem – Hayboeck
opada na oparcie ławeczki. - To scementuje nasz związek, zobaczymy
czy jesteśmy na tyle odpowiedzialni, żeby zacząć się starać o
dziecko... Wiesz, po tych wszystkich publikacjach na nasz temat moja
mama zaczyna się upominać o wnuki!
Szczęka opada mi do samej ziemi. Czy
jest możliwe, że słowo 'dziecko' albo 'wnuk' w języku Michiego
oznaczało coś innego niż w moim? Tkwię w tych rozmyślaniach
dobre parę sekund, kiedy nagle słyszę śmiech Hayboecka.
- Wybacz, musiałem zobaczyć twoją
minę!
- Ty żartowałeś?! - krzyczę już
nic nie rozumiejąc.
- A co? Zawiedziona? - pyta uśmiechając
się łobuzersko. - Przyznaj, że chciałabyś mieć ze mną małego
Hayboecka...
- Nie wiem z kim się na mózgi
pozamieniałeś, ale zrobiłeś bardzo słaby biznes – odpowiadam
wymijając go.
- Nasze dzieci byłyby piękne i mądre
po tobie, a wysokie po mnie – Michi naprawdę cały czas się
śmieje. Czy on jest nienormalny?
- Masz coś do mojego wzrostu?
- Nie no, wiesz... Nogi masz cholernie
ładne i seksowne, ale jednak trochę kacze... - odpowiada. - Kto
ostatni w bloku, ten robi drugiemu masaż!
Czy on powiedział kacze nóżki?!
Wychodzę spod zimnego prysznica i
wycierając włosy ręcznikiem zaczynam planować dalszy rozkład
dnia. W południe mamy odprawę sztabu przed wyjazdem na pierwszy
konkurs LGP w przyszłym tygodniu, więc mam jeszcze 3 godziny
wolnego. Ze zrezygnowaniem patrzę na stertę rzeczy do prasowania,
która piętrzy się w rogi łazienki. Chyba muszę się w końcu za
to zabrać. W jednej chwili czuję, że na myśl o żelazku cały
zapas endorfin z poranka zniknął bez śladu. Nagle słyszę dzwonek
do drzwi. W duchu przybijam sobie sama piątkę z okazji tego, że
udało mi się tak sprytnie uniknąć przykrego obowiązku. Otwieram
drzwi i zamieram.
- Tynka? - krzyczę na widok mojej
młodszej kopii.
- Niespodzianka! - odkrzykuje i rzuca
mi się na szyję.
- Co ty tu robisz? - pytam kiedy już
odklejamy się od siebie.
- Gdzie twoje maniery siostra, co? -
pyta mnie z przekąsem. - Może byś mnie wpuściła do środka?
Otwieram szerzej drzwi i pomagam jej
wtargać torbę do środka – tak, moja siostra też jest ciuchoholiczką.
O ile w ogóle istnieje taki wyraz i przypadłość. Gestem zapraszam
ją do kuchni, wrzucam kostki lodu do szklanki i nalewam wodę
cytrynową.
- Dzięki – uśmiecha się do mnie
Tynka. - Więc, uprzedzając kolejne pytanie... Rodzice się
rozwodzą.
Uśmiecham się półgębkiem.
- Aż dziw, że dopiero teraz, co nie?
- pytam, a siostra rzuca mi złośliwe spojrzenie.
- Wojna trwa w najlepsze, kłócą się
o każdą błahostkę, za chwile przepiłują dom na pół, żeby
tylko dostać jak najwięcej – opowiada mi Martyna, a ja nie
ukrywam, doskonale umiem to sobie wyobrazić. To nie tak, że mam złe
zdanie o rodzicach. Co to, to nie. Są wspaniałymi ludźmi i bardzo
ich kocham, z tym że... każde osobno. Razem nie stanowią nic, co
można by chociażby lubić.
- Więc postanowiłam, że najlepiej
będzie jeśli przeprowadzę się do ciebie – kończy z uśmiechem.
- Słucham?! - o mało nie wypluwam
wody, którą właśnie zamierzałam wypić.
- Tyśka, no chyba mnie nie zostawisz?
- patrzy na mnie z wyrzutem. Oczywiście, że jej nie zostawię.
Siostra jest dla mnie najważniejszą osobą na Ziemii, no ale jednak
to dość kłopotliwa sprawa.
- Wiesz, to nie moje mieszkanie –
odpowiadam. - Musiałabym mieć zgodę ze związku, żebyś ze mną
mieszkała. Poza tym, co ty tu będziesz robić?
- Wiedziałam, że o to spytasz! -
Tynka uśmiecha się triumfująco. - Więc zaraz po odebraniu wyników
z matury dwa tygodnie temu zgłosiłam się na uniwersytet w
Innsbrucku i po otrzymaniu wiadomości, że mnie przyjęli spakowałam
się i przyjechałam do ciebie, wiedząc że wytrącę ci argument z
ręki.
- Mała cwaniara – kręcę głową z
rozbawieniem.
- Ponadto mogę gdzieś dorabiać –
dorzuca szybko, żeby nie stracić tego co już wypracowała. - Wiesz
że umiem niemiecki tak samo dobrze jak ty, poradzę sobie.
Wzdycham głęboko wiedząc że z nią
nie wygram. I tak tu zostanie, trzeba tylko znaleźć jakiś sposób,
żeby załatwić to formalnie. Biorę do ręki telefon i wybieram tak
dobrze znany mi numer.
- Hayboeck? Przyjdz do mnie, migiem!
- Poznam Michiego Hayboecka? - pyta
podekscytowana Tynka.
- Nie podniecaj się tak – odpowiadam
prychając śmiechem. - Michi będzie twoim sąsiadem jeśli tu
zostaniesz.
- Rany, Tyśka! Ty to masz dobrze! - po
minie siostry widzę, że się rozmarzyła. - A poznam też
Schlieriego? I Morgiego?
- Jak będziesz tyle gadać to cię
gdzieś zamknę i twoimi jedynymi znajomymi będą co najwyżej
pająki – odpowiadam. Młoda już chce zaprotestować, kiedy
słyszę, że drzwi się otwierają.
- Pali się czy jak? - dobiega nas głos
Hayboecka z przedpokoju. Wchodzi do kuchni i przystaje z wrażenia. -
Ja pierdole. Jesteście identyczne.
- Michi, to jest moja siostra Martyna –
wskazuję na brunetkę siedzącą przy wyspie na środku kuchni. -
Tynka, to jest Michi.
- Tyśka i Tynka? - pyta zdziwiony
blondyn podając młodej rękę na przywitanie. - Rodzice mieli
wyobraźnie, nie ma co – śmieje się i widzę jak przypatruje się
mojej siostrze.
- Hayboeck, zapomnij! - upominam go
ostro. - Ona ma dopiero 18 lat!
- Chill Złociutka! - odpowiada mi
blondyn. - Wiesz, ze to ty jesteś dla mnie całym światem moja ty
skrzacia babciu, prawda?
- Mówiłam ci już że Hayboeck jest
niesamowicie uroczy? - pytam Tynkę, która umiera ze śmiechu. - To
już ci właśnie mówię.
- Twoja siostra non stop daje mi kosza
– tłumaczy jej Michi. - Ale nie bój żaby, jeszcze będę twoim
szwagrem!
- Musiałabym mieć niedowład mózgu,
żeby do tego doszło – odpowiadam z przekąsem. - To nie jest
ważne! Powiedz mi lepiej co mam zrobić, żeby związek pozwolił
jej tu zostać?
- Pogadaj z Heinzem. Przecież on zrobi
wszystko o co poprosisz. – odpowiada wzruszając ramionami.
No tak! Heinz! Że też ja głupia o
tym nie pomyślałam!
- Jesteś genialny! - wykrzykuję i
całuję go w czoło. - Potrzebuję samochód!
Michi niechętnie wyjmuje z kieszeni
szortów kluczyki.
- Zajmij się Młodą – nakazuję mu
i biegnę po torebkę. - Tylko, Hayboeck – grożę mu palcem –
bez głupot!
- A sex w podziękowaniu za mój
geniusz będzie? - pyta niewinnie Michi.
- Przemyślę to! - odpowiadam i
wybiegam z mieszkania.
Wpadam do siedziby związku i z
największym trudem trafiam w czytnik kart, żeby dostać się do
strefy przeznaczonej dla pracowników. Ruszam korytarzem i mijając
po drodze parę znajomych twarzy dopadam w końcu do drzwi gabinetu,
który jest celem mojej podróży.
- Heinz, mam sprawę! - wykrzykuję na
przywitanie i opadam na krzesło naprzeciwko jego biurka.
- Moja złota rybka ma chyba depresję
– odpowiada mi, uparcie wpatrując się w małe, szklane akwarium.
- Skąd taki pomysł? - pytam
zdezorientowana.
- Jest jakaś otępiała, apatyczna –
mówi tonem zmęczonego życiem człowieka.
- Może jest chora? - proponuję.
- Tak, tak.... - mruczy Heinz pod
nosem. - Depresja to choroba... Ale ja naprawdę zrobiłem wszystko,
żeby czuła się akceptowana. Rozmawiałem z nią....
- Może poruszałeś zbyt poważne
tematy? - pytam. - Może potrzebuje się pośmiać czy coś.
- A wiesz, że tak może być? - Kuttin
nagle się ożywił. - Ostatnio jej opowiadałem o problemach mojego
syna w szkole. Ma same pały z francuskiego!
- Problemy z francuskim mogą być
spowodowane faktem, że twój syn uczy się w szkole włoskiego –
odpowiadam rozbawiona.
- Skąd wiesz?
- Twoja żona mi opowiadała na gali.
- Cholera... Muszę to nadrobić –
mruczy i coś sobie zapisuje. - No ale ty chyba miałaś jakąś
sprawę, tak?
- Moja siostra przyjechała...
- Wspaniale! Nie wiedziałem że masz
siostrę – wykrzykuje Heinz. - Koniecznie musisz ją przyprowadzić!
- Chce zostać na stałe...
- Nawet lepiej!
- Chce ze mną mieszkać – dopowiadam
z końcu. - Chcę prosić o zgodę, żeby mogła u mnie zostać.
- Cholerka – Kuttin wyraźnie się
czymś zmartwił. - To są mieszkania dla pracowników...
Wiedziałam, że będzie problem.
Ale
nie ukrywam, że liczyłam że Heinz będzie jego rozwiązaniem.
Marszczy czoło i długo się nad czymś zastanawia.
- Odpowiedź może być tylko jedna –
mówi w końcu, a mi krew odchodzi z kończyn. - Musimy ją
zatrudnić!
Szczęka mi opada prawie jak przy
opowieści Michiego o wnukach.
- Nie, nie, nie! – mówię od razu. -
Ona ma pójść na studia, a nie jeździć z bandą skoczków po
świecie.
- Nic się nie martw – uśmiecha się
trener. - Znajdziemy jej jakieś stacjonarne zajęcie. Będzie nam
rezerwować hotele i loty, albo umawiać nas na spotkania ze
sponsorami. Coś niezbyt absorbującego, żeby mogła spokojnie
studiować. W ostateczności zatrudnimy ją tylko żeby ładnie
wyglądała na zdjęciach z konferencji. Tak na złość Diessowi.
Uśmiecham się z wdzięcznością do
Kuttina. Ta opcja mi się zdecydowanie bardziej podoba.
- Przyprowadź ją w przyszłym
tygodniu przed naszym wyjazdem, myślę że się dogadamy – posyła
mi ojcowski uśmiech, a ja nie mogę się powstrzymać i biegnę na
drugą stronę stołu go uściskać.
Po odprawie wracam zadowolona z siebie
do domu. Wchodząc do mieszkania nie słyszę żadnych głosów, więc
wyciągam telefon i dzwonię do siostry.
- Jesteśmy z Michim na mieście –
informuje mnie. - Pół godzinki i będę.
Rozłącza się, a ja postanawiam
wykorzystać okazję i trochę ogarnąć bałagan, który zdołałam
zrobić. Zbieram rzeczy do prania, odkładam zmywarkę, szybko robię
odkurzaczem całe mieszkanie, aż w końcu pojawia się Tynka.
- Byliśmy na skoczni, na lodach, potem
skoczyliśmy na jakiegoś fast fooda, połaziliśmy trochę po
mieście a na koniec odwiedziliśmy Stefana Krafta – wylicza mi po
kolei siostra. - Ten Kraft to strasznie fajny koleś! – uśmiecham się znacząco
pod nosem wycierając ścierką blaty w kuchni. – Przestań! Widzę
twoją minę! Może lepiej byś mi powiedziała co cię łączy z
Michim?
- A co mnie łączy z Michim? - pytam
zdziwiona. - Co on ci znowu za bzdury naopowiadał?
- Opowiadał mi o tobie, o tym jak się
nimi zajmujesz, ile serca w to wkładasz – odpowiada Tynka. - I
rany, dziewczyno... jak on o tobie mówi! Każda dziewczyna marzy o
tym, żeby facet tak o niej mówił! A w dodatku taki jak Hayboeck...
Przez chwilę się zastanawiam nad tym
co powiedziała moja siostra. Może ma rację? Hayboeck jest
niesamowitym facetem. Tyle ciepła i odpowiedzialności w tak
złośliwej i beztroskiej osobie to aż niemożliwe do osiągnięcia.
A mimo to on to wszystko łączy.
- Aha – głos siostry wyrywa mnie z
zamyślenia – zanim wyszliśmy kurier przyniósł ci jakieś
kwiaty. Postawiłam u ciebie w sypialni.
- Od kogo?
- Skąd mogę wiedzieć?
- Przecież wiem, że przeczytałaś
liścik – prycham śmiechem.
- Jak ty mnie znasz! - wykrzykuje
Martyna. - Podpisał się Mały Bawarczyk i pisał, że ma nadzieję,
że jeden głupi wybryk kretyna nie przekreśla szans Niemców... czy
coś w ten deseń.
- Wywal je, na pewno są od Freunda.
Wieczorem, kiedy moja siostra zmęczona
długim dniem pada w końcu na łózko i zasypia postanawiam
odwiedzić Hayboecka i podziękować mu za opiekę nad Tynką.
Dzwonię do drzwi, za którymi po chwili pojawia się Michi ubrany
jedynie w szare spodnie od dresu. Mijam go nic nie mówiąc i
zatrzymuję się w przedpokoju. Blondyn zamyka za mną i odwraca się
w moją stronę. Przez dłuższą chwilę patrzymy na siebie w
milczeniu.
- No co? - pyta w końcu Michi
uśmiechając się lekko.
- Zastanawiam się czy moja siostra
miała dzisiaj rację – odpowiadam opierając się o ścianę.
- Sprawia wrażenie mądrej dziewczyny,
więc pewnie miała – rzuca robiąc krok w moją stronę. Uśmiecham
się do niego.
- I myślisz, że powinnam jej
posłuchać?
- Myślę, że tak.
- Jesteś pewien?
- Yhm – Michi jest coraz bliżej.
- I wcale jej do niczego nie
namawiałeś, ani nic jej nie wkręcałeś? - pytam już prawie
autentycznie się śmiejąc.
- Nie musiałem – odpowiada
odkładając mój niesfornie zwisający kosmyk włosów za ucho.
Przez moje ciało przechodzi dreszcz i
nie wiem czy jest to spowodowane jego dotykiem, czy faktem, że stoi
przede mną półnagi i tak niesamowicie seksowny.
Hayboeck uśmiecha
się triumfująco.
- I spróbuj mi teraz powiedzieć, że
wcale na ciebie nie działam.
Ale jedyne co jestem w stanie zrobić
to uśmiechnąć się, bo za chwilę jego ciepłe wargi dotykają
moich, całując je tak delikatnie jakby bały się zrobić krzywdę.
Przez chwilę nie reaguję, sparaliżowana tym, że to się w końcu
stało. Po tygodniach podchodów, w końcu do tego doszło. I albo to
oczyści atmosferę, albo wpakujemy się w naprawdę niezłe
problemy.
Delikatnie oddaję pocałunek, a dla
Michiego jest to jak zgoda na dalsze działanie. Przyciska mnie całym
ciałem do ściany i zaczyna całować coraz agresywniej. Przejeżdżam
dłońmi po jego mięśniach skośnych brzucha, do góry, przez
klatkę piersiową i szyję, aż w końcu wplatam dłonie w jego
włosy.
- Wiesz, że wielokrotnie wyobrażałem
sobie jakby to wyglądało? – mruczy mi w szyję Michi składając
na niej delikatne pocałunki. - Ale nie spodziewałem się, że sama
mi się wpakujesz do łóżka.
- Zamknij się narcyzie – odpowiadam
i przyciągam go z powrotem do siebie. Hayboeck unosi mnie lekko, a
ja oplatam go nogami. Powoli i ostrożnie blondyn kieruje się w
stronę sypialni.
I coś czuję, że tej nocy zakaz
intymnych relacji między członkami kadry zostanie wielokrotnie
złamany.
*****
Zabijcie mnie, nie mam pojęcia co teraz z nimi zrobić. Dziękuję. Stay tuned!
Fajnie, że Tyśka będzie miala przy sobie siostrę..
OdpowiedzUsuńAle jak Diess się dowie o tym co zaszło pomiędzy nią a Hayboeckiem, to go pewnie szlak trafi, że się tak wyrażę xd
Weny ;*
Michi działa na Tyśkę naszą jak mało kto, zresztą skumulowało się to w ostatniej scenie :D I bardzo dobrze, po co dłużej udawać, że nic w nich nie siedzi? :D Te docinki, odwiedzinki i samo poszło ^^ Kibicuję im, dlatego mam nadzieję, że coś wymyślisz :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że do Tyśki zawitała siostra. Będzie obok niej, to przecież najważniejsze. Kuttin ma świetne pomysły, nic tylko winszować! :D
No i ten...W poprzednim rozdziale wydawało mi się, że to Sev będzie Małym Bawarczykiem, a teraz wydaje mi się to takie zbyt oczywiste...:D No nic, kiedyś się dowiemy :D
Pozdrawiam ;*
Dzisiaj znalazłam twoje opowiadanie, nie mogłam się powstrzymać, by go nie przeczytać i co ? I się normalnie zakochałam ! Serio ! Uwielbiam postać Justyny jest taka pyskata ? Nie wiem jak to określić, ale chyba to słowo jest najodpowiedniejsze z tych, które przyszły mi do głowy. Jednak moimi największymi ulubieńcami są Michi i Heinz. A końcówka tego rozdziału... cóż, muszę powiedzieć, że się tego nie spodziewałam, ale jestem zachwycona ! Mam nadzieje, że porzuci swojego Małego Bawarczyka na rzecz Hayboecka, ale chyba nie mam na co liczyć, co ? ;)
OdpowiedzUsuńMoże to trochę nie w temacie tego rozdziału, ale ja akurat Freunda nie lubię i choćby był super miły to ja i tak jestem przeciw :D
Ciekawi mnie oczywiście postać Martyny. Jak na razie powoduje same dobre zdarzenia, ale co będzie później się okaże ;)
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na następny :*
Asdfghjklzxcvbnm. No nie wierzę! A jednak! Aaaaaa. :D
OdpowiedzUsuńNo, to skoro już tak ładnie zaczęłam, to polecę od początku, co by było ładnie i zgodnie z treścią.
Michi, ach Michi, czemuś Ty jest Michi? (I czemu jesteś taki słodki?) Tak, ja również jestem zdania, że dzieci Tysi i Michaela będą bardzo ładne, mądre, skoczne, wysokie i w ogóle całe naj. Ja ogólem nie mam nic do tego, aby oni mieli dzieci! Toż mając takich rodziców dzieciaki byłyby podwójnie genialne. :D Ale okeeeeej. Mamy nową postać! I lubię Tynkę, taka cwaniara mała, podobna do Justyny, a że lubię Justynę, to lubię i Tynkę. Czaisz.
Wiesz, że kocham Kuttina, prawda? :D Kocham go. Tak serio, serio. Gdyby nie miał żony, dzieci, nie byłoby Michiego i w ogóle, to ja bym sparowała go z Justyną. :D No bo on jest taki jedyny w swoim rodzaju, totalnie nieogarnięty, ale kochany i tylko go wyściskać!
Końcówką to mnie zabiłaś, ale to jest takie dobre zabicie, bo już się bałam, że po tym, jak Michi nazwał Justynę swoją siostrą, to koniec, kaput, nie ma szans, że oni się jakoś spikną. A tu masz, będą seksy. Znaczy, ogólnie to bardzo ujęło mnie podejście Michiego do Justyny, bo widać, no ślepy by zauważył, że jemu na niej zależy i to nie jest tylko taka-o sobie sąsiedzka znajomość i przyjaźń, tylko tę dwójkę łączy o wiele ciaśniejsza więź.
A zakazy są po to, aby je łamać!
Wierzę, że jednak wpadniesz na pomysł pt. "co zrobić z nimi wszystkim?" i że wszystkim nam się to spodoba. Całuję i ściskam. :)
Twój dopisek mnie zabił. Ale to już Twój problem, kochana :) a scena była boska i ja ogólnie na takie coś to jestem trzy razy tak. Michi jest zabójczy. No i ślepy by zauważył, że jemu przyjaźń nie wystarcza. Gorzej, jak Justyna się rano ogarnie i uzna, że jej akurat przyjaźń wystarcza. A tak się może zdarzyć.
OdpowiedzUsuńCzekam, co wymyślisz.
buziak :*
Tyśka i Tynka ;D Pasują do siebie jak ulał, naprawdę! To dopiero siostry! Widać, że jedna dla drugiej zrobiłaby absolutnie wszystko, a stwierdzenie owo nabiera nowego znaczenia w kontekście przygruchania Martyny przez OESV. Łączy je też podejście do rodziców. Heheszki. Największe wrażenie zrobiła na mnie jednakże końcowa scena, bo nawet kwiaty przysłane od Małego Bawarczyka zbladły gdzieś w tle, gdy atmosferę wypełniły opary z dawna dojrzewającego erotyzmu. ;p Jednak gadka-szmatka o dzieciach i psie nie była do końca wydumana.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Heinza w tym opowiadaniu. Normalnie nie pałam do niego zbytnią sympatią, ale jego umiłowanie zwierząt i troska o językowe umiejętności syna zdecydowanie mnie do niego przekonały. ;)
pozdrowienia! cmok! cmok! ;D
Tyśka i Tynka ;D Pasują do siebie jak ulał, naprawdę! To dopiero siostry! Widać, że jedna dla drugiej zrobiłaby absolutnie wszystko, a stwierdzenie owo nabiera nowego znaczenia w kontekście przygruchania Martyny przez OESV. Łączy je też podejście do rodziców. Heheszki. Największe wrażenie zrobiła na mnie jednakże końcowa scena, bo nawet kwiaty przysłane od Małego Bawarczyka zbladły gdzieś w tle, gdy atmosferę wypełniły opary z dawna dojrzewającego erotyzmu. ;p Jednak gadka-szmatka o dzieciach i psie nie była do końca wydumana.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Heinza w tym opowiadaniu. Normalnie nie pałam do niego zbytnią sympatią, ale jego umiłowanie zwierząt i troska o językowe umiejętności syna zdecydowanie mnie do niego przekonały. ;)
pozdrowienia! cmok! cmok! ;D
PS Zapraszam na hiah-hiah.blogspot.com.
Jak to co zrobić? Rozkochać w sobie na dobre! Chrzanić wszelkie zakazy! Oni są tak kochani, że nigdy nie mam ich dość!
OdpowiedzUsuń27 year old Senior Developer Hobey Chewter, hailing from Etobicoke enjoys watching movies like Stargate and BASE jumping. Took a trip to Gusuku Sites and Related Properties of the Kingdom of Ryukyu and drives a Ferrari 250 GT SWB California Spyder. sprawdz ta witryne
OdpowiedzUsuń