poniedziałek, 14 lipca 2014

11. Poczekaj złamasie, aż tylko coś cię zaboli...

Drużynowy konkurs w Klingenthal. Leje jak z cebra, a do końca drugiej serii pozostały skoki tylko ostatniej grupy zawodników. Stoimy z Kraftem i Fettnerem przy barierkach i oczekujemy na skok Gregora. Diethart, Hayboeck i Morgi zrobili co mogli, ale drużyna Austrii przed ostatnią grupą zajmuje drugie miejsce za Słoweńcami.
-A Prevc się nie myli – mruczę pod nosem przebierając nogami w kaloszkach.
-Tyśka! - upomina mnie Fettner. - Troszeczkę wiary, ja cię bardzo proszę.
Manuel jest obecnie w lepszej formie niż Diethart i Morgi, ale jako jego fizjoterapeutka nie pozwoliłam na występ w tym konkursie z racji upadku sprzed paru dni. Możecie sobie wyobrazić jaki był zachwycony.
-Herbata! - słyszymy nagle głosy Thomasów. Odwracam się i widzę całą trójkę, która już skoczyła z kubkami w dłoniach.
-Tyśka... - zwraca się do mnie Michi podając mi jeden z nich.
-Dziękuję – mruczę opuszczając wzrok. Tak, sytuacja między nami nadal tak wygląda. Biorę do ręki papierowy kubeczek i ogrzewam dłonie.
-Pogadasz ze mną w końcu? - pyta mnie cicho, kiedy pozostali skupiają się na debacie o wpływie fryzury Hofera na skoki Gregora. Poważnie.
-Nie mamy o czym – wzruszam ramionami. - Powiedziałam ci co miałam i tyle.
-I teraz traktujesz mnie jak zło konieczne. - wypomina mi blondyn. - Tyśka, ja za tobą tęsknie... Mimo że stoisz tu przede mną.
-Michi... - zaczyna ciężko wzdychając. Ale nie dane jest mi skończyć.
-Wygraaaaał! - wrzeszczy Kraft rzucając się Hayboeckowi na szyję. - Prevc uklepał bulę!
Odwracam się gwałtownie w stronę tablicy z wynikami i zamieram. Stefan nie kłamał! Peter Prevc skoczył jak młodzik!
Radość jaka zapanowała w naszej drużynie była chyba tym czego potrzebowałam najbardziej. Michi zapomniał.

Następnego dnia wracamy do domów. Tynka odbiera nas (i Stefana, a jakże!) z lotniska. 3 dni przerwy od tych kretynów dobrze mi zrobią. Trzeba uzupełnić zapas herbaty miętowej, wyprać Kraftową piżamę i uspokoić skołatane przez historie Gregora nerwy.
Zaparzam sobię herbatę imbirową wieczorem i siadam w salonie z książką.
-Tak może być? - Tynka szykuje się na randkę ze swoim Romeo i bez przerwy przychodzi w innym stroju sprawdzić czy jest lepiej.
-Zbyt oficjalnie – oceniam.
-Cholera, wiedziałam – mruczy i już jej nie ma. - Tysia, mogę pożyczyć twoją jeansową kurtkę?
-Która?
-Tą jaśniejszą!
-Jest w praniu – odpowiadam i wracam do książki.
-A ciemniejsza?
-Bierz, jest w szafie pod oknem!
-Cholerka Tyśka, jaką ty tu masz ładną kieckę!
-Zapomnij! - krzyczę ostrzegawczym tonem. Nie żebym się spodziewała, że to coś da. Po chwili moja siostra wchodzi do pokoju w mojej cienkiej sukience i kurtce jeansowej. Wygląda świetnie, no ale halo!
-Pięknie wyglądasz! Jakie ciuchy! Ty to musisz mieć gust! - ironizuję.
-Daj już spokój – daje mi buziaka w policzek stając za kanapą. W tym momencie dzwoni jej telefon. - Halo? Jesteś? Biegnę!
-Żeby mi z tego dzieci nie było – krzyczę za nią.
-Chill! O cześć Michi! Bawcie się dobrze!
Odwracam się i widzę blondyna stojącego w drzwiach salonu.
-Nie możesz mnie non stop unikać – zaczyna.
O, żebyś się kolego nie zdziwił.
-Słucham – rzucam i odkładam książkę na stolik.
-Przepraszam, że nie byłem dość ostrożny – zaczyna. - Przepraszam, że nie pomyślałem o tobie. To znaczy, myślę o tobie non stop, ale nie o tym, że konsekwencje dla ciebie mogą być zupełnie inne niż dla mnie. Przepraszam, że nie umiem przy tobie trzymać rąk przy sobie, że cały czas mógłbym na ciebie patrzeć. Przepraszam, że poświęcam ci każdą myśl. Przepraszam, że Manu to wszystko zauważył. Przepraszam, że przeze mnie nie możesz być otwarcie szczęśliwa. Przepraszam, że się w tobie zakochałem.
Kończy zupełnie cicho, a ja mam łzy w oczach. Podchodzę do niego powoli i oplatając rękoma jego szyję mocno go przytulam.
-Zachowałam się jak jędza, prawda? - pytam odsuwając się odrobinę od niego.
Michi lekko marszczy nos i potakuje głową.
-Trochę... Ale przyzwyczajony jestem.
-Jezu Michi, przepraszam – przytulam go jeszcze raz.
-Nie znamy się od dzisiaj – uśmiecha się do mnie podnosząc mój podbródek. - Wiem, że nie związałem się z Matką Teresą.
Nie jestem w stanie odpowiedzieć, bo w tym momencie składa na moich ustach pocałunek. Jak ja za tym tęskniłam. Przerywa nam telefon Michiego.
-Halo?
-Cześć Ziom! - słyszę głos Fettnera, bo Hayboeck ma strasznie głośny głośnik w telefonie.
-Co byś chciał?
-Wpaść na piwo, do Megi przyjechała mama i chyba zaraz oszaleje!
-To ci niestety nie pomogę, bo nie ma mnie w domu.
-A gdzie jesteś? - słyszę zainteresowanie w głosie Manu.
-Pogadamy później, ok?
-Jesteś u niej? - podekscytowany głos bruneta jest coraz głośniejszy. Michi rzuca mi szybkie spojrzenie, ale ja się tylko uśmiecham.
-Tak i średnio mogę gadać – odpowiada. - Idź do Dietharta, wiem że ma chatę wolną. - rozłącza się. - To na czym skończyliśmy?
Znowu zaczyna mnie całować, ale w tym momencie odzywa się mój telefon.
-Tak?
-Tyśka! Gadałem z Michim, jest u niej! - zgadnijcie kto dzwoni.
-To chyba dobrze, co nie? - pytam lekko zdezorientowana, a Hayboeck schodzi z pocałunkami na moją szyję. Uśmiecham się delikatnie.
-No tak tak... - Fettner brzmi jakby właśnie przebiegł maraton, taki jest zdyszany. - Zadzwoń do niego teraz, wybadaj, może tobie coś więcej powie!
-Manu.... - zaczynam, ale usta Michiego mnie tak łaskoczą, że zaczynam się śmiać. - Wiesz co? Ja ogarnę tego Hayboecka, odezwę się ok?
I rozłączam się, rzucając telefon na kanapę.
-Kiedy wróci Tynka? - pyta mnie blondyn.
-Poszła z Kraftem na jakiś koncert – wzruszam ramionami – więc pewnie będą się seksić u Stefana w domu!
-O kochana! - uśmiecha się Hayboeck i podnosi mnie do góry, a ja oplatam jego biodra nogami. - To ja się zdążę tobą nacieszyć za te wszystkie stracone dni!

-Wypijesz wszystko zanim przyjdą – śmieje się Marinus. Przygotowuję babski wieczór dla Tynki, Sandry, Megi i Kristiny u nas w mieszkaniu. W międzyczasie rozmawiam z Krausem przy pomocy kamerki internetowej. Laptop stoi na środku wyspy, a ja krzątam się po kuchni i robię pizzę serową, przy okazji popijając wino.
-Nie bój się, kupiłyśmy z Tynką sześć butelek – mrugam do niego porozumiewawczo.
-Dobrze, że dogadałaś się z laskami – uśmiecha się do mnie. - Z tego co pamiętam to twojej poprzedniczki nie cierpiały.
-Zwłaszcza Kris -mruczę układając na cieście mozarellę.
-Szkoda, że zmieniasz drużynę...
Zamieram. Co on właśnie powiedział? Ja chyba mam omamy...
-Co?
-No, że Norwegowie cię podkupują – wyjaśnia mi Marinus, jakby to było coś oczywistego.
-O czym ty do mnie mówisz? - pytam uśmiechając się zdezorientowana.
-Noo... - zacina się na chwilę. - Gadałem z Hilde i on twierdzi, że przyszły sezon zimowy pracujesz już u nich.
-A z kim Hilde to ustalił? - pytam.
-No ten taki wasz okrąglutki trener.... - pstryka palcami, żeby sobie przypomnieć.
-Błagam, powiedz, że żartujesz i nie chodzi ci o Diessa .
-O właśnie! Diess! No więc Hilde twierdzi, że Diess powiedział, że chcesz odejść, bo się nie dogadujesz z chłopakami, więc Norwegowie wyczuli swoją szansę i zapłacą odstępne za ciebie. Ja mówiłem Tomowi, że ty się świetnie dogadujesz ze skoczkami, ale on się broni że powtarza tylko co usłyszał...
Ale ja już go nie słucham. Sprzedał mnie. Ten głupi kutas Diess, który ostatnio zgrywał matkę miłosierdzia, sprzedał mnie Norwegom i nawet nie raczył mnie poinformować.
Poczekaj złamasie, aż tylko coś cię zaboli...

8 komentarzy:

  1. A to krnąbrna świnia z tego Diessa!

    Ciekawe czy Tyśka wygada się dziewczynom o sobie i Michim, może procenty poskutkują?

    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Miły Diess to była nowość i nie trudno się było domyślić, że ta "szopka" się skończy. No ale żeby tak Tyśkę potraktować? No bez jaj! Będąc na jej miejscu to chyba bym wyszła z siebie i stanęła obok :D
    Związek Tynki i Stefana widać, że kwitnie, Manu jest uspokojony i marzy tylko zapewne o tym ażeby dowiedzieć się kim jest tajemnicza dziewczyna Hayboecka, a Michi i Tyśka nadal w tajemnicy przed wszystkimi :P Pięknie jest, ale za piękne :P I też mi się zdaje, że Tysia pod wpływem mogłaby coś "chlapnąć" i... wtedy to już naprawdę byłoby ciekawie :P
    Ale dość domysłów, zdaję się na Twoją wenę, wiem że wymyślisz coś naprawdę fajnego co z nimi dalej zrobić.
    Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam.
    Allie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I ciekawe jak się Tyśka wytłumaczy Manu, bo ten prędzej pęknie na pół niż odpuści. A pewnie wypapla jeszcze innym matołom i wszyscy będą chcieli wyniuchać dziewczynę Michiego. Heh.
    A Diess? No co można powiedzieć. Fakt, zdecydowanie był za miły. Ale to chyba tak nie działa. Nie można "sprzedać" fizjoterapeutki, jeśli ona nie będzie chciała. No i jest Kuttin! Przecież on rządzi, a nie.

    Swoją drogą co to odcinek bez trenera? :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Diess popapraniec! To było cholernie podejrzane że on był taki miły. No ale chyba wspaniali obrońcy cnoty nie nawalą i będą walczyć o Tyśkę? :D
    Michi taki cudowny! *-* Ja go naprawdę strasznie lubię, a on jest taki kochany w tym rozdziale <3
    Nie będę znudzać, tylko czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie, podejrzanie miły Diess to zły Diess...Jak on mógł tak Tyśkę potraktować?! Na jej miejscu bym się odpłaciła pięknym za nadobne, a co! Niech wie, że z nią się nie zaczyna :D
    Coś mi się wydaje, że Manu sobie szybko nie odpuści i jakoś wyniucha, kto się spotyka z Michim ^^
    Swoją drogą jego mowa do Tyśki mnie wzruszyła ^^
    Widzę, że u drugiej pary też związek kwitnie :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ee, szczerze mówiąc, nie wierzę, aby Diess był zdolny do takiej perfidii jak zaprzedanie nielubianej dziewczyny innej nacji (jakkolwiek dziwnie oraz podejrzanie by to nie brzmiało). Bardziej brzmi mi to na sprytny wybieg ze strony Marinusa, aby najpierw zniechęcić Tyśkę do szefostwa sztabu, a później, po nitce do kłębka, do Bogu ducha winnych kadrowiczów.. Z drugiej strony nie jestem pewna, czy w niektórych niemieckich łebkach poziom inteligencji pozwala na przeprowadzenie tak perfekcyjnej akcji, ale co ja wiem...
    Ach, determinacja Manuela. Zatem nawet wypadek nie nauczył go, że nie warto ryzykować? ;D
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    [intoxication01.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  7. Oł je, zdecydowanie wolę Tysię i Michiego właśnie w takim wydaniu. Takich ich uwielbiam, takich ich kocham i takich ich chcialabym widzieć już zawsze! Tacy są najlepsi i koniec kropka przytup!
    Podejrzewam, że Manuel będzie teraz bawił się w Sherlocka Holmesa i nie odpuści, dopóki jego śledztwo nie wykaże, kimże jest tajemnicza ukochana Michaela. Cóż, zapowiada się duża doza zabawy. :D
    A Diess to szmaciarz, bufon, gnojek i w ogóle co za typ! Tutaj taki milutki, a tu proszę, masz babo placek. Sprzedał Tysię do Norwegów? Niedoczekanie! Tutaj słowo ma jeszcze mój bohater Heinz, który Tysię rękami i nogami przytrzyma przy sobie, nie mówiąc już o chłopakach. Wiedziałam, no tak żem czuł, że to jego bycie miłym cuchnie.
    Wybacz tak biedny i nieskładny komentarz, ale Wen nie dopisuje.
    Pozdrawiam, ściskam, całuję. :*

    OdpowiedzUsuń
  8. No to teraz mnie wcięło. Jaki... dobra, powstrzymam się od nieparlamentarnych wyrażeń. Ale fakt, przecież ta jego dobroć, uprzejmość i Bóg wie jeszcze co były w najwyższym stopniu podejrzane.
    A tak chciałam się skupić na tym, jakie przeprosiny Michiego były cudowne, a tu ten gnój na sam koniec mi podniósł ciśnienie.

    OdpowiedzUsuń